" Koniec to dopiero początek..."

1K 67 3
                                    

Wróciłam do domu po dwugodzinnym spacerze po parku. Tak naprawdę nie chodziłam nigdzie, tylko usiadłam na ławce i zaczęłam po prostu ryczeć. Co zdarzało mi się naprawdę rzadko. Dla mnie płacz był pokazaniem swojej słabości. A ja pomimo tego, że byłam słaba i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę, za wszelką cenę nie chciałam się do tego przyznać.

Otworzyłam drzwi swojego domu w nadziei, że jednak nikt zbytnio nie przejął się moimi urodzinami i nikt nie ma zamiaru wyskoczyć z krzykiem "niespodzianka".

Bo jak na razie, miałam tych niespodzianek stanowczo za dużo.

Zapaliłam światło w korytarzu, a później zdjęłam buty. Wolnym krokiem zaczęłam kierować się do mojego pokoju, ale odwróciłam się w stronę salonu, gdyż ktoś rozświetlił pomieszczenie. Przymknęłam powieki i chciałam najszybciej znaleźć się w moim pokoju, rzucić się na łóżko i ponownie zacząć płakać, ale zatrzymałam się słysząc głos mojego taty.

- Mieliście iść do klubu, chcieli ci zrobić niespodziankę, ale powiedziałem, że nie jesteś dzisiaj w nastroju na jakiekolwiek imprezy.

- Dziękuję.- wychrypiałam.

- Miałem ci złożyć życzenia, ale wnioskuję, że "wszystkiego najlepszego" nie jest dobrym pomysłem na twoje samopoczucie.

Odwróciłam się do niego i znowu zachciało mi się płakać. Jego twarz wyraźnie pokazywała troskę. Zawsze byłam tak egoistyczna, że nie zauważałam jakiego wspaniałego mam ojca. Człowieka, który znosił moje humory milcząc, nie zadawając zbędnych pytań. Człowieka, którego przez całe moje życie uważałam jako osobę nie przejmującą się dosłownie niczym. A było zupełnie odwrotnie. To on zawsze mnie wspierał, dodawał mi otuchy i co najważniejsze, kochał mnie taką, jaka jestem.

- Powiedz mi, tato, czy nade mną wisi jakaś klątwa? W moje piąte urodziny wypadła mi jedynka, gdy bawiłam się w chowanego. Wyglądałam wtedy jak szczerbaty krasnal. W moje dwunaste urodziny tak bardzo przestraszyłam się klauna, że aż uciekłam z krzykiem i nie mogłam spać przez miesiąc. W dzień moich piętnastych urodzin potknęłam się, spadłam ze schodów i połamałam sobie rękę. A dzisiaj dowiedziałam się, że Shawn najprawdopodobniej ma dziecko. Wspaniale, nieprawdaż?- zasłoniłam usta rękę, uświadamiając sobie, co powiedziałam.

- Masz rację wyglądałaś trochę jak kra...czekaj co? Co ty powiedziałaś?- wytrzeszczył oczy, a ja miałam coraz większą ochotę powiesić się na sznurówkach od butów.

- Nic. Po prostu jestem zmęczona, muszę się położyć, bo gadam głupoty.- odwróciłam się, lecz mój tata złapał mnie za ramię, ponownie odkręcając mnie do siebie.

- To dlatego płakałaś.- stwierdził, przyglądając się mojej twarzy.- Idź się połóż, pogadamy kiedy indziej.

Powoli pokiwałam głową i ruszyłam do swojego pokoju. Przebrałam się w pidżamę, zmyłam makijaż, co było wielką trudnością, ponieważ miałam go na całej twarzy.  I przy tych wszystkich codziennych czynnościach,  po prostu starałam się nie myśleć.

Bo zawsze, gdy zaczynałam wyobrażać sobie, co będzie dalej...chciało mi się płakać. Niektórzy mówią, że koniec to dopiero nowy początek. Lecz ja przeczuwałam, że to nie sprawdzi się w moim życiu. Bo ja już wiedziałam, że to nie koniec moich problemów.

****

Nie zabijajcie mnie! Wiem, że was zaniedbałam, ale teraz NAPRAWDĘ postaram się to odrobić.

You are my friend Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz