Prolog

4 0 0
                                    


Obudziła się w ciemnościach. Nie było nawet najmniejszego źródła światła. Nie była w stanie dostrzec własnej dłoni, która leżała tuż przy twarzy. Jęknęła i odwróciła się na drugi bok. Pulsujący ból w barku kazał jej jednak wrócić do poprzedniej pozycji. Cholerny idiota. Musiał jej wybić bark na treningu. Westchnęła ciężko i wyciągnęła rękę w poszukiwaniu włącznika światła. Po chwili lampa oślepiła ją przytłumionym, żółtym blaskiem. Zebrała się w sobie i wyszła spod ciepłego koca. Jej skórę momentalnie pokryła gęsia skórka. Szybko się ubrała i otuliła bluzą. Popatrzyła na swoje odbicie w lustrze.

- Wyglądam koszmarnie.- skrzywiła się do siebie i związała włosy w niesforny kok. Otuliła kołdrą siostrę i odsunęła ciężkie drzwi.

Na zewnątrz wciąż było ciemno, kiedy przemykała się do łazienki. Odkręciła zimną wodę i obmyła twarz. Na próbę poruszyła lewym barkiem. Aż syknęła, gdy ból rozlał się na całą górną połowę jej ciała. Oparła się o umywalkę i poczekała, aż przejdzie. Helena będzie wolna dopiero za jakieś dwie godziny, a kto inny może jej pomóc? W głowie zaświtała jej myśl, ale szybko ją odgoniła. Prędzej urwie sobie rękę, niż zwróci się do niego po pomoc. Usłyszała za sobą kroki.

- To damska łazienka. Nie powinieneś tu wchodzić.- odwróciła się i popatrzyła znacząco na przybysza.

- W damskiej ładniej pachnie.- uśmiechnął się zawadiacko.

- A jakbym się teraz myła? Nie uśmiecha mi się, żebyś mnie wtedy zobaczył.- popatrzyła na niego z dezaprobatą, gdy błysnęły mu oczy.

- Ja nie miałbym nic przeciwko. Może nawet bym do ciebie dołączył.- mrugnął do niej.

- Jesteś obrzydliwy.- parsknęła i przewróciła oczami.

- Może... Ale co poradzisz?

- Niestety w twoim wypadku już nic nie da się zrobić.- wzruszyła ramionami i zaraz tego pożałowała. Nie zdołała ukryć grymasu.

- Nadal cię boli wczorajsza porażka?- zapytał kpiąco.

- Nie. Boli mnie wybity bark.- uśmiechnęła się uroczo.

- Nie gadaj, że ci bark wybiłem.

Pokiwała głową i odgarnęła z twarzy kosmyki, które uciekły z koka.

- Cholera, czemu mi nie powiedziałaś wcześniej? Musimy iść do Heleny.

- Nie da rady. Leczy epidemie w Sykehjem. Jest wolna dopiero za parę godzin.

- No to do kogoś innego, kto ogarnia co i jak.

- Nikt poza nią nie wie, co zrobić.- oby sobie nie przypomniał... Po chwili jej nadzieje spłonęły na panewce, gdy jego twarz rozświetlił uśmiech.

- Adam szkolił się u Dymitra.- spiorunowała go wzrokiem.

- Wybacz, ale wytrzymam te parę godzin.- powiedziała oschle.

- O co chodzi?

- O nic, po prostu aż tak źle nie jest.

- Ledwo się trzymasz. Jest tak źle.

-Nie przesadzaj. Będzie dobrze. Nic mi nie jest.- ostatnią rzeczą, na jaką miała ochotę, było spędzenie choćby minuty z Adamem. Popatrzył na nią uważnie i powtórzył swoje pytanie.

- Co się stało?

- Nic. Nie ważne. To po prostu bez znaczenia.- zacisnęła dwa palce na nasadzie nosa.- Chodź. Zaraz wzejdzie słońce. Nie chcę tego przegapić.

- Nadal wierzysz, że coś się zmieni?

- Oczywiście, że tak. Zawsze będę w to wierzyć. Póki istnieje choćby cień szansy zawsze warto mieć nadzieje.

- Skąd wiesz, że istnieje ten cień szansy?

Wzruszyła zdrowym ramieniem, minęła go i skierowała się do Wrotom. Wbrew pozorom, na tak wielkiej przestrzeni bardzo trudno było znaleźć miejsce, o którym nikt poza tobą, by nie wiedział. Jej udało się dopiero, gdy miała dziesięć lat. A zaczynała szukać mając pięć. Jako mała dziewczynka była bardzo ciekawska i w tym momencie mało było ludzi, którzy znaliby Kopułę lepiej od niej.

Zagłębiła się w korytarz obok Wrót i weszła do schowka. Za starą półką wciąż zapełnioną jakimiś gratami ukryta była zardzewiała drabina prowadząca na strych, a potem już tylko wystarczyło wyjść przez górne okno na dach. Jednak tym razem zadanie było utrudnione.

- Dasz radę wejść?- popatrzył na nią z troską.

- Dałam radę związać włosy jedną ręką. To nie będzie aż takie trudne.- zaczęła się wspinać, jednak to faktycznie nie było takie proste i zajęło jej to dużo więcej czasu niż zwykle. Przejście przez zakurzone poddasze, na którym nie sposób było się wyprostować, również nie było najbardziej komfortową sytuacją. Otworzyła okno i poczuła na twarzy jeszcze chłodne powietrze. Za jakąś godzinę będzie gorąco, jednak teraz było przyjemnie. Wygramoliła się na dach i przeszła na swoje stałe miejsce. Usiadła tak, by bark bolał jak najmniej i popatrzyła na wschód.

Już nieśmiało zaczynało się wychylać słońce. Niestety już po paru sekundach stało się jasne, że nic się nie zmieniło. Nadal miało zielonkawy poblask. Jakby było chore, czy coś w ten deseń. Co prawda, taką opinię znała tylko z opowieści. Sama nie pamiętała innego słońca i gdyby nikt jej nie powiedział, uważałby je za normalne. Ale kiedyś miało piękny złoty kolor i wszystko jego blasku wydawało się piękniejsze. Widziała zdjęcia i filmiki z przeszłości. To teraźniejsze słońce sprawiało jedynie, że było coś widać. Rzeczy wyglądały normalnie, a wszystko spowijała chorobliwa zieleń. I jeszcze ta mgła... pojawiała się znikąd, nawet w środku słonecznego, ciepłego dnia, i znikała równie szybko. Dzisiaj też się pokazała. Przyjrzała się jej w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek, o co w tym chodzi. I jak zawsze obeszła się smakiem.

- To musiał być naprawdę odjechany widok na żywo.- westchnął, wpatrując się w zielonozłotą kulę na horyzoncie.

- Odjechany? Ktoś tak jeszcze w ogóle mówi?- spojrzała na niego kpiąco, a później również westchnęła.- Masz rację. Może kiedyś się dowiemy...- powiedziała zamyślonym tonem.

- Nie, raczej nie. Tyle czasu ludzie już na to czekają. Minęło tyle lat... Raczej nie liczyłbym, że akurat na nas spłynie ten dar.

- Jesteśmy równie dobrzy jak każdy. Ale masz rację co do jednego. TY na pewno do tego nie dożyjesz. Jesteś zbyt pesymistycznie nastawiony i pewny siebie. I zbyt łatwo poddajesz się emocjom.

- Za to ty i twój strachliwy tyłek dożyjecie setki.

- To nie strach. To rozsądek. Ale nie dziwię się, że nie znasz tego pojęcia.- wyszczerzyła zęby w uśmiechu, gdy usiłował znaleźć ripostę. W końcu dał za wygraną i szturchnął ją lekko.

- Chodź, lepiej wracajmy. Inaczej zaczną na nas wieszać koty i twoja samotnia przestanie być twoja.

- I znowu zaczęłyby się plotki a propos naszego gorącego romansu.- roześmiała się i zaczęła ostrożnie wchodzić przez okno.- A tego byśmy nie chcieli.

- Za żadne skarby. W ogóle skąd im coś takiego przyszło do głowy? Ja z tobą?

- Chyba raczej JA z tobą?!

Zdążyć przed zmrokiemWhere stories live. Discover now