27 Ciekawość Lucjusza

325 18 0
                                    

Erika bardzo źle przeżyła śmierć rodziców. Była bardzo sfrustrowana i nie wiedziała co ma ze sobą teraz począć.

Będąc w domu Malfoy'ów otrzymała wielkie wsparcie od całej rodziny jej przyjaciela. Codziennie była pocieszana przez Narcyzę i Draco. Lucjusz podchodził do tego w nieco inny sposób, ale i tak czuła jego opiekę nad nią za co była wdzięczna wszystkim dookoła. Dostawała co jakiś czas listy od profesora Snape'a, który pytał się o jej stan. Była nieco zdziwiona, ale zawsze odpowiadała to samo. "Jest lepiej", co nie zawsze było prawdą.

Siedziała samotnie w swoim pokoju jaki dali jej Malfoy'owie patrząc w szybę z powagą i zmęczeniem na twarzy. Westchnęła, lecz nagle usłyszała pukanie do drzwi.

             - Proszę? - zerknęła na nie i ponownie spojrzała w okno. Do pomieszczenia wszedł Lucjusz. Zamknął za sobą drzwi i podszedł do niej powoli siadając na krześle obok Eriki. Spojrzała na niego siląc się na lekki uśmiech.

             - Musi być ci dalej ciężko, ale chciałbym cię o coś poprosić - zaczął mężczyzna uważnie wpatrując się w jej oczy.

             - Słucham - odwróciła się bardziej przodem do Malfoy'a.

             - Profesor Snape opowiadał mi o twojej zdolności. Chciałbym ją zobaczyć... Na własne oczy - powiedział nieco zciszonym tonem głosu. Spojrzała w bok zastanawiając się nad czymś głęboko. Dopiero po jakimś czasie odwróciła wzrok z powrotem na czarodzieja.

             - Jest pan śmierciożercą, prawda? Snape opowiedział mi nieco o mojej... Sytuacji i otoczeniu - spytała uważając na głos, aby nie mówić za głośno. Jasnowłosego nie zdziwił fakt, że dziewczyna wie o tym wszystkim. W końcu miała się dowiedzieć o tym właśnie teraz.

             - Tak. Ale skoro tutaj jesteś to moim zadaniem jest wprowadzić cię w ten nowy świat. Aby zostać pełnoprawnym śmierciożercą musisz przejść swoją pierwszą misję - wyjaśnił jej spokojnie pochylając się nieco w jej stronę.

              - Coś w stylu inicjacji - na moment zapomniała jak się oddycha. Jeszcze dobrze nie zajęła się sprawą śmierci swoich rodziców a już musiała zająć się takimi rzeczami. Lucjusz kiwnął głową potwierdzając jej słowa.

             - Najpierw będę musiał zobaczyć twoje zdolności, dobrze? Zaufaj mi - powiedział uśmiechając się do niej jak zazwyczaj, czyli nieco sztucznie. Ostatecznie odwzajemniła gest.

             - Więc... Kiedy? - spytała ocierając dłonie o swoje spodnie. Czuła zdenerwowanie. Nie wiedziała dlaczego, ale nagle przestała się czuć bezpiecznie tutaj. Wolała dom swojego profesora, gdzie wiedziała, że jest bezpieczna. Zdziwiło ją to.

             - W nocy. Przyjdę po ciebie - odpowiedział wstając i kierując się do wyjścia. Kiedy wreszcie została sama spojrzała na swoje biurko, gdzie leżał niedokończony list do Severusa. Zebrała w sobie siły i podeszła siadając nad kawałkiem pergaminu. Pochwyciła list do ręki czytając go jeszcze raz.

"Szanowny profesorze,

Rodzina Malfoy'ów robi wszystko, abym czuła się lepiej, co działa pozytywnie na moje samopoczucie. Dziękuję za wszystkie listy jakie pan do mnie wysyła. Czuję się coraz lepiej."

Wiadomość była jeszcze nie skończona, ale kiedy to czytała nie czuła satysfakcji z tych słów. Wyjęła różdżke podpalając pergamin na drobny mak. Zdobyła drugi chwytając pióro do dłoni. Zastanwiając się nad złożeniem kontretnych zdań zaczęła je powoli przelewać na pergamin. Nie zajęło jej to jednak długo. Słowa okazały się same przelewać na kartkę, którą schowała w kopercie i dała Thoth'owi, aby przekazał go profesorowi.

Pociągnęła nosem przyodziewając na ramiona puchaty kocyk po czym usiadła na łóżku ćwicząc magię niewerbalną i bezróżdzkową. Ten drugi rodzaj magii został stale pielęgnowany przez ich rodziców, przez co potrafiła czarować bez różdżki. Wymagało to od niej dużej koncentracji i umiejętności o co nie musiała się martwić. Teraz o tej zdolności wiedział jedynie profesor Snape. Nawet Malfoy'owie nie mieli pojęcia o wykształceniu dziewczyny w tej dziedzinie.

Spędzając cały dzień w domu przyjaciół jej rodziny siedziała z Draco rozmawiając i robiąc jakieś odprężające rzeczy. Czasami wpadła na Narcyze pomagając jej w czymś i ucinając krótkie, kobiece pogawędki. Jednak wreszcie nadeszła późna noc a ona siedziała w pokoju najciszej jak potrafiła czekając na Lucjusza. Wreszcie drzwi do pokoju otworzyły się a do środka wszedł ów czarodziej.

             - Muszę mieć przestrzeń, aby się zmienić, więc nie może być to w domu, lub w jego otoczeniu... Przemiana czasami jest trochę głośna - powiedziała na wstępie.

             - Rozumiem. Dlatego teleportujemy się w bardziej odpowiednie miejsce - podszedł do niej użyczając jej swojej ręki. Złapała go i momentalnie poczuła zawroty głowy i nagłe zimno.

Znajdowali się na ponurym cmenatrzy wypełnionym starymi pomnikami zmarłych. Przez moment zastanawiała się, czy Malfoy wybrał to miejsce, aby dobić ją przypadkowo myślą o śmierci jej rodziców.

             - ... Proszę wyjąć różdżke. Czasami smok może zranić - ostrzegła przed przemianą. Jasnowłosy mężczyzna chwycił swoją broń oczekując ukazania swojej zdolności przez Erike. Po chwili zaczęła przyjmować formę dużego gada ze skrzydłami i bialymi łuzkami. Stanęła przed nim warcząc groźnie. Smok rozglądał się dookoła zdezorientowany.

             - Niesamowite... - wydukał Lucjusz uśmiechając się tajemniczo. Zrobił krok w stronę bestii, lecz ta spojrzała na niego i ryknęła głośno gotowa zaatakować. Uniósł różdżke chcąc rzucić zaklęcie w ostateczności. Gad wzniósł się machając mocno skrzydłami i zaczął krążyć po niebie wykonując różne zwroty aż wreszcie zionął ogniem  po czym wylądowała bezpiecznie obok Lucjusza zmieniając się z powrotem w człowieka.

             - Tak to wygląda - powiedział podchodząc bliżej śmierciożercy.

             - Teraz rozumiem dlaczego Czarny Pan wybrał do swojej armii akurat ciebie. Masz zdolność jakiej nie posiada dużo magów w naszym świecie... Co jeszcze potrafisz? - spytał zachwycony przedstawieniem jakie przed chwilą zobaczył. Westchnęła unosząc różdżke z której wyskoczył wąż. Zaczęła z nim rozmawiać w języku węży. Nie miała siły sprzeciwiać się jego zamiarom. Lecz nawet bez sił wiedziała, że nie może pokazać mu wszystkiego. Lucjusz przez moment pomyślał nawet, że Erika może być równa mocy z jego panem, ale szybko skarcił się w myślach za takie myślenie, które mogłyby obrazić Voldemorta. Na koniec zniszczyła węża zerkając na Malfoy'a wyczekująco.

              - Czarny Pan... Zniknął dawno temu. Ma wrócić? - spytała po chwili.

             - Oczywiście. Nastąpi to już niebawem w trakcie roku szkolnego - odpowiedział wyraźnie zadowolony Lucjusz. Dziewczyna kiwnęła głową rozumiejąc jego słowa.

             - Więc wtedy będę musiała przejść inicjacje? - schowała różdżke za pasek spodni.

             - Inicjacja odbędzie się wcześniej. W te wakacje na zawodach świata w Quiwitch'u - odparł z lekkim uśmiechem. Przeszły ją ciarki na myśl o tym, co będzie musiała zrobić. Zdawała sobie sprawę, że nie będzie to jakaś ładna i dobra praca. Może nawet będzie musiała użyć zaklęć niewybaczalnych.

Postanowili wrócić do domu i zakończyć dzień idąc do swoich pokoi. Erika umyła się i przebrała w piżame kładąc się na łóżku. Wiedziała, że jej życie zmieniło się za szybko.

Opal w ogniu / Księga 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz