Rozdział 10

2.8K 306 207
                                    

Perspektywa Gumballa

- Panie, gdzie byłeś przez całą noc?! - zawołała Miętówka w chwili gdy wbiegłem do pałacu.

Zdyszany zacząłem wspinać się po schodach. Zatrzymałem się na chwilę na ostatnim stopniu, aby przyjrzeć się jadalni i sali tronowej. Muszę przyznać, że Fiona naprawdę świetnie się spisała. Długie stoły, jasne obrusy i firanki, odkurzony parkiet, ogromna choinka...

- Paniczu! - upomniała mnie służka, tupiąc małą stopą o podłogę. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie!

- A czy to ważne? - spytałem zniecierpliwiony.

- Tak! Wszyscy się o ciebie martwiliśmy! Za chwilę przyjeżdżają goście! Co było aż tak ważne...

- Przenocowałem u Marshalla... - oznajmiłem, zwracając tym uwagę reszty służących. - Musieliśmy porozmawiać o sprawach królestwa i dzisiejszej uroczystości...

- Mam nadzieję, że go zaprosiłeś...

- Pani Miętówko... - jęknąłem, zastanawiając się czy zdążę naszykować się na przyjęcie.

- To, że nasz Marshall jest z niższej warstwy społecznej wcale nie znaczy, że nie ma prawa spędzić miłego wieczoru w towarzystwie zamożnych gości i najlepszego przyjaciela!

- Pani Miętówko... - uśmiechnąłem się ciepło do kobiety. - ... Jak mogłem go nie zaprosić?

Służka stała chwilę w bezruchu, aby w końcu posłać mi spojrzenie pełne ulgi.

- No... A teraz szykuj się, paniczu... Nie możesz przywitać gości w takim stanie - zaśmiała się serdecznie, po czym zwróciła do służących. - A wy do roboty! I dołóżcie dodatkowe krzesło do stołu!

*

Spojrzałem ostatni raz na swoje odbicie. Lustrując wzrokiem biały garnitur i schludnie ułożone włosy, złapałem w palce jeden niesforny kosmyk. Kiedy przypomniałem sobie, jak Marshall lubił się nim bawić na moje usta wpełzł nieśmiały uśmiech. Zapatrzyłem się chwilę w przestrzeń, miętoląc kosmyk w dłoni. Postanowiłem, że nie będę ingerował w jego ułożenie i pozostawię go na swoim miejscu. - "Wyglądam... uroczo..." - przeszło mi niespodziewanie przez myśl. Za tę myśl od razu się skarciłem. Marshall pewnie by tak powiedział... Ale taki opis nie pasował do władcy! Już od dzieciństwa staram się wyglądać... jakoś. Jednak nic nie poradzę na to, że w większości wdałem się w mamę. Delikatne rysy twarzy robiły swoje, a różowe włosy niestety nie były w dość męskim kolorze.

- Co ty we mnie widzisz? - spytałem na głos, myśląc o przyjacielu.

Kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi, zerwałem się jak poparzony z miejsca, łapiąc w dłonie czerwoną pelerynę, wiszącą wcześniej na oparciu krzesła. Prędko zarzuciłem ją na ramiona, po czym zawiązałem pod szyją małą kokardkę. W końcu przed samym wyjściem nałożyłem na głowę pozłacaną koronę. Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie w lustro i byłem gotowy. Zanim się obejrzałem już biegłem korytarzem w stronę schodów. W odpowiednim momencie przystanąłem. Wyprostowałem się, aby chwilę później z gracją postawić stopę na pierwszym schodku. Dostrzegłem pierwszych gości, którzy w pośpiechu zdejmowali zimowe płaszcze w hallu. Zszedłem do sali tronowej, nie potykając się o obszerną pelerynę. Byłem dumny, że udało mi się to zrobić z godnością. Na samo wspomnienie dnia koronacji, wzdrygnąłem się.

- Książę... - usłyszałem po prawej. Spojrzałem w stronę Fiony, która lekko dygnęła.

Blondynka miała na sobie długą, niebieską suknię bez ramiączek z pozłacanymi elementami. Tym razem jej głowę zdobiły długie blond włosy, które na co dzień ukrywała pod czapką. Na ramieniu dziewczyny siedziała rozleniwiona Cake ze złotą muszką na szyi.

A co, jeśli się domyśli? (Gumlee)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz