Nyo!Słowacja, nyo!Czechy, wspomnienia.
Zimowe popołudnie upływało Słowacji pod znakiem nudy. Wstała z kanapy i zaczęła przetrząsać pokój w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Otwierała jedną, drugą, trzecią szafkę... Aż w końcu jej wzrok przykuł stary album ze zdjęciami. Jana ostrożnie wzięła go do ręki i przedmuchała z kurzu, po czym spojrzała na etykietkę przyklejoną na okładkę.
–A niech mnie! – zaśmiała się. –To z czasów Czechosłowacji! Muszę to pokazać braciszkowi Czechy!
~*~
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Jana spojrzała przez wizjer a następnie otworzyła drzwi. Był to Václav, jej brat. Republika Czeska.
–Cześć, braciszku –uśmiechnęła się Jana. Miło, że przyjechałeś. Chcesz coś zjeść? –spytała, patrząc na brata, który ściągał ubranie wierzchnie. Jego brązowe włosy z dłuższym kosmykiem z przodu naelektryzowały się, kiedy Czech zdjął czapkę.
–Nie – odpowiedział, po czym kucnął by rozwiązać sznurówki od butów.
Jana patrzyła uważnie na swojego starszego brata. Czekała, aż Václav skończy ściągać swoje wszystkie ubrania. Czech po chwili wstał.
–Muszę ci coś pokazać! – Jana zaprowadziła brata do salonu w swoim małym domu. –Zgadnij co znalazłam!
–No... Co znalazłaś, Slovensko? Nie chce mi się bawić w zgadywanki... – mruknął Václav i usiadł na kanapie. Po chwili w jego oczy rzucił się album ze zdjęciami z podpisem "Czechosłowacja". Wziął album do ręki. –Janka, czy to twoje znalezisko?
Słowacja spojrzała na brata i poprawiła golf. Uśmiechnęła się.
–Tak, dokładnie –po chwili wskoczyła na kanapę i już siedziała koło Czecha. –Obejrzymy?–spytała z tą swoją dziecinną naiwnością, jakże typową dla niej. Václav spojrzał w jej niebieskie oczy.
–Skoro już tu jestem, to możemy – Horák otworzył album i zanurzyli się w przeszłości.
~*~
–Janka! Florka przyjechała – Czech zobaczył przez okno starego mieszkania w Pradze czerwonego malucha i wysiadającą z niego szczupłą krótkowłosą blondynkę. Jana wychyliła się z okna w kuchni.
–Rzeczywiście. Václav, odłóż te swoje gazety i przygotuj herbatę. Nie zwalaj wszystkiego na mnie – zaśmiała się cicho Jana, pstrykając brata-męża w nos. Czech skrzywił się, patrząc na Słowaczkę idącą z kuchni w kierunku salonu.
Wtem rodzeństwo-małżeństwo usłyszało pukanie do drzwi. Otworzył Václav.
–Ahoj, Florciu – brunet odsunął się od drzwi, wpuszczając dziewczynę do środka.
–Cześć, cześć... –Florentyna Łukasiewicz rozejrzała się po mieszkaniu i zaczęła ściągać buty. –Bratek, ty wiesz, jak tu ciężko dojechać tym moim cudem techniki? – zaśmiała się kąśliwie. –Jania jest?
–Jestem, jestem – w przedpokoju pojawiła się Słowacja. W tej swojej zielonej sukience w groszki wyglądała prześlicznie. –Cześć, Florka. Chcesz herbaty?
~*~
Śmiali się, opowiadali anegdoty ze wspólnego życia do późnego wieczoru. Oglądając zdjęcia, przypominały im się coraz ciekawsze i zabawniejsze sytuacje z czasu, kiedy mieszkali pod jednym dachem. Jana spojrzała na Václava i powiedziała:
–Wiesz, braciszku. Powspominajmy jeszcze kiedyś te czasy, gdy byliśmy razem.