Tris
Resztę dnia spędzam z Tobiasem, opowiadając mu o wszystkim, co się wydarzyło. Chcąc, nie chcąc powiedziałam mu o Ceremonii Wyboru i o Teddym, który zapewne wybrał Erudycję.
- Zawsze mówiłaś, że ją wybierze - przypomina Tobias.
- Ale w głębi duszy miałam nadzieję, że zostanie z nami - spuszczam wzrok.
- Hej - Tobias chwyta mnie za rękę. Zauważam, że jest w o wiele lepszym stanie, niż ja kiedy się wybudziłam. Trochę minęło zanim odzyskałam sprawność, a on wydaje się już być w pełni sił. No może nie do końca, ale i tak jest bardzo dobrze. Ciekawe, czy przez to, że u niego cały ten proces trwał dłużej. - Najważniejsze, że mamy siebie i razem damy radę. Teddy też sobie poradzi.
- Wiem, ale chciałabym, żebyśmy byli normalną rodziną, a nie porozrzucaną po całym Chicago...
- Zawsze możemy sobie zrobić drugie dziecko - sugeruje Tobias, a ja przewracam oczami.
- Albo przygarnąć kota.
- Mam alergię na koty.
- Trudno - wzruszam ramionami, a Tobias uśmiecha się do mnie.
- Kiedy musisz wracać? - Pyta.
- Jeszcze chwilkę mogę zostać - odpowiadam, patrząc na zegarek. - Najchętniej zrezygnowałabym z tego i została z tobą.
- Hej, nowicjusze potrzebują swojej instruktorki. A Matthew mówił, że nie spędzę tu dużo czasu. Góra tydzień i wracam do Chicago, więc nie ma sensu, żebyś rezygnowała z pracy.
- Chcę spędzić z tobą każdą możliwą chwilę.
- Mam tak samo, ale musimy wytrzymać.
- Za długo na ciebie czekałam - skarżę się.
- Na cenne rzeczy warto czekać, nawet długo - odparowuje dumnie, a ja parskam śmiechem.
- Jesteś niemożliwy - całuję go krótko w usta. Nie mogę się nim nacieszyć, mam wrażenie, że spotkałam go tylko na chwilę i zaraz znów zniknie. Ale jest tutaj, mogę go dotknąć, przytulić, pocałować, usłyszeć jego głos...
Niczego więcej nie potrzebuję.
No może oprócz tego, żeby Teddy jednak został w Nieustraszoności.
- No dobra, leć już do swoich uczniów - odzywa się Tobias, kiedy mój telefon ponownie wibruje w mojej kieszeni. Nie odbieram go, bo chcę cały czas poświecić Tobiasowi.
- Przyjadę jutro...
- Tris, zajmij się pracą, ja sobie poradzę. Muszę jeszcze tylko trochę poćwiczyć i za tydzień wracam do Chicago. Już wtedy się ode mnie nie uwolnisz i będziesz miała mnie dosyć, zobaczysz.
- Pewnie masz rację - uśmiecham się.
>>>
Bardzo niechętnie wracam do Chicago, ale zobowiązałam się do czegoś i muszę wykonać swoje zadanie. Jestem tak bardzo szczęśliwa, że to uczucie musi ze mnie promieniować na wszystkie strony.
Przygasa, kiedy na mojej drodze staje Tyler.
- Widzę, że z Cztery wszystko w porządku - stwierdza.
- Tak, czuje się świetnie. Za tydzień wraca do Chicago.
- Pewnie bardzo się cieszysz.
- A dlaczego miałabym tego nie robić? - Marszczę brwi. Przypominam sobie, co stało się tuż przed telefonem Matthewa i wzdycham. - Tyler, ten pocałunek... to był błąd. Byłam załamana i nie myślałam racjonalnie, to się nie liczy. Zapomnijmy o tym, dobrze?
- No tak, zawsze byłem nagrodą pocieszenia - mruczy pod nosem mężczyzna, ale i tak go słyszę.
- To nie tak.
- Dobra, nieważne, masz rację, zapomnijmy o tym. Masz męża, a ja cały czas robię sobie nadzieję, chociaż nie powinienem, bo przecież jasno postawiłaś sprawę. Kochasz Cztery, a nie mnie.
- Cieszę się, że to rozumiesz - odpowiadam. - Możemy po prostu być przyjaciółmi? Lubię cię i nie chciałabym rezygnować z naszej przyjaźni.
Tyler zastanawia się nad czymś przez chwilę, po czym wyciąga rękę w moją stronę.
- Przyjaciele.
- Przyjaciele - powtarzam.
Mam nadzieję, że to zrozumiał.
>>>
Wchodzę do domu i podskakuję ze strachu, widząc kto siedzi na kanapie w salonie.
CDN.
Fuuuuj, za słodko. 🤢🤮
Sianie zamętu to moja największa pasja. 🌚
CZYTASZ
Seria „ODRZUCONA": Nowa szansa (9)
FanficDziewiąta odsłona serii „Odrzucona" (Niezgodna). Przed przeczytaniem zapraszam do zapoznania się z pozostałymi częściami. ___ Staje się to, na co tak bardzo czekali Tris i Teddy - Tobias wybudza się. Jednak to nie koniec problemów, które czekają b...