36.

5.3K 231 25
                                    

Ashley zgodziła się na moje przeniesienie. Nie pytała o nic. Zrozumiała, że potrzebowałam odpowiedniego leczenia, żeby wrócić do pełnej sprawności. Jedyny warunek to taki, że będę musiała przepracować w tamtejszej kancelarii rok. Bez urlopów i innych dziwnych wolnych, które wypadną w międzyczasie. Świetnie. Urlop macierzyński to wydłuży.

Stone obiecała, że nie powie nikomu o naszej umowie. Oficjalnie zrezygnowałam z pracy. Nic więcej nie wiedziała. Poza tym od chwili mojej pracy w oddziale w Chicago nie interesowały ją moje problemy i nie skontaktuje się ze mną. To samo działało w drugą stronę. Tylko tak nie będzie musiała nikogo okłamywać, gdy o mnie zapytają. Byłam w stanie to zaakceptować dla swojego dobra.

– To wiele dla mnie znaczy, Ashley.

– Rozumiem. - Pokiwała głową. – Porozmawiaj z Amandą. Niedługo kończy praktyki.

Polubiłyśmy się, dlatego zaproponowałam Stone, żeby zostawiła Amandę na moje zastępstwo. Może do tego czasu zwolni się jakieś miejsce i będzie mogła zostać z nami na stałe.

– Dobrze.

Przed wyjściem z kancelarii zajrzałam do Matta. Maluchu, to twój tata i obiecuję ci, że gdy twoja mamusia zmądrzeje, to go poznasz. Jeśli on również będzie tego chciał. Podjęłam tylko jedną decyzję za niego i już jej żałowałam, ale potrzebowałam czasu, żeby sobie wszystko przemyśleć. Było mi ciężko z myślą, że nie zobaczę go przez najbliższy czas. To nasze ostatnie spotkanie. Nie mogłam pozwolić, żeby się domyślił. Podjęłam taką decyzję dla dobra naszej trójki. Kiedyś on i dziecko mnie za to znienawidzą. Słusznie, ale wtedy będę gotowa na ich gniew. Teraz nie byłam gotowa na życie, w jakie bym się wpakowała, przez tę nowinę. W jakie wpakowałabym jego i jego synów. Nie mogłam im zabrać ojca. A co sprawiało, że mogłam odebrać go mojemu dziecku?

– Słyszałem, że wyjeżdżasz. - Zmarszczył brwi.

Zadbałam, żeby taka plotka rozeszła się po kancelarii. Louisa mi w tym pomogła. Była moją przyjaciółką i mogłam jej zaufać. Nie powie nikomu prawdy. Nie, bo wiedziała, że kiedyś dowie się, dlaczego to zrobiłam i domyślała się pewnie, że miało to coś wspólnego z Mattem. Nie myliła się. Chciałabym jej powiedzieć wszystko, ale teraz jeszcze nie potrafiłam. Powiem jej w swoim czasie. Teraz wiedziała wystarczająco dużo.

– Tak. - Uśmiechnęłam się.

Starałam się udawać niewzruszoną. Musiałam być silna.

– Gdzie? - Przyglądał mi się dokładnie.

– Mama dała mi kilka numerów do dobrych ośrodków poza stanem.

Nie mógł wiedzieć, że zostanę w Illinois. Za szybko by mnie znalazł. Chicago będzie pierwszym miejscem, gdzie by mnie szukał. Dlatego za miesiąc bądź dwa, w zależności od tego, kiedy Lou poinformuje mnie, że Fortman o mnie wypytywał, pojadę do kuzynki do Kanady. Nawet nie wpadnie na to, że mogłabym tam być. O ile w ogóle będzie chciał mnie szukać. Może w końcu dojdzie do wniosku, że to najlepsza pora, żeby ratować swoje małżeństwo. Dlatego lepiej, że mnie tutaj nie będzie.

– Zobaczymy się przed twoim wyjazdem? - Podszedł do mnie.

Właśnie dlatego chciałam spotkać się w pracy. Nie mógł mnie dotknąć, bo wszystko by się wydało. Moje ciało się zmieniało, a on znał je zbyt dobrze, żeby udawać, że nic się nie działo.

– Nie wiem, czy zdążymy. - Cmoknęłam go w policzek.

– To przynajmniej pocałuj mnie teraz, jak należy. - Uśmiechnął się. – A po pracy przyjadę do twojego mieszkania.

Nie miałam go już. Zrezygnowałam wczoraj. Swoje rzeczy wywiozłam już do Chicago w ostatni weekend. Dzisiaj opuszczę miasto. Właśnie, dlatego że wiedziałam, że Matt nie odpuści. Musiałam go okłamać.

Przymknęłam na chwilę powieki i go pocałowałam. Pozwoliłam, żeby nasze języki na chwilę się połączyły. To tyle. Czas iść. Chciałabym zostać, ale byłam zbyt słaba, by teraz ponieść konsekwencje swoich czynów. Nosiłam pod sercem największą konsekwencję, której nigdy, nawet przez chwile nie zamierzałam się pozbyć. I była najpiękniejszą konsekwencją naszej chwili zatracenia.

– Pa Matt. - Spojrzałam na niego ostatni raz i wyszłam ze łzami w oczach.

Przez drogę do gabinetu Louisy próbowałam się uspokoić. Kilka głębokich wdechów i oddechów jakoś pomogło. W gabinecie siedziała Lou z Amandą. One też dobrze się dogadywały, chociaż blondynka czasami nadal bała się mojej przyjaciółki i nie zawsze wiedziała, kiedy ta żartowała.

– Amanda, przyjmij umowę za mnie, a nie pożałujesz. - Spojrzałam na nią.

Wiedziałam, że chciała stałą pracę i załatwię to jakoś. Jednak na razie musiała pocieszyć się tym. Jeśli zrezygnuje, nie będzie miała szansy tutaj wrócić.

– Na jak długo? - Zmarszczyła brwi.

Nie potrafiłam jej odpowiedzieć teraz na to pytanie. Chciałabym wrócić jak najszybciej, ale nie miałam na to wpływu. Wszystko zależało od tego, jak przebiegnie moja ciąża. Możliwe, że będę nawet w stanie wrócić do pracy kilka miesięcy po porodzie, żeby rok umowy minął szybciej, a ja mogłabym wrócić do Evanston.

– Tylko dzięki temu uda cię tutaj zostać później na stałe – dodałam.

– A co z tobą? - Louisa spojrzała na mnie.

Rozmawiałyśmy o tym, ale wiedziałam, że chciała stwarzać pozory przy Amandzie.

– Za jakiś czas wrócę. - Próbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł mi grymas.

Bardzo chciałabym zostać i powiedzieć Mattowi wszystko, ale bałam się odrzucenia. Co, jeśli nie o nie chciał dziecka? Nie ze mną. Przecież nawet nie miał rozwodu. Musiałam stąd uciec i to teraz.

– Przepraszam. Zadzwonię. - Wstałam i wyszłam z gabinetu.

Nie mogłam dłużej udawać, że wszystko było ok. Robiłam to zbyt długo.

Wybiegłam z kancelarii i ze łzami w oczach skierowałam się na przystanek. Jeśli nie wsiądę do tego autobusu, to nie wiedziałam, co się ze mną stanie. Fortman nie byłby ze mną szczęśliwy. Nie nadawałam się do związku. Oboje wiedzieliśmy, że nie mieliśmy żadnej przyszłości. Właśnie dlatego trwaliśmy w tym układzie. Powinniśmy być bardziej odpowiedzialni, aby nie pozwolić dopuścić do tego, co się stało.

Zajęłam miejsce na końcu. Chciałam na chwilę zapomnieć o swoich problemach, o tym, że pod sercem nosiłam cząstkę Matthew. Ale o tym nie mogłam zapomnieć. To maleństwo będzie dla mnie teraz największym wsparciem i tylko dla niego będę silna. Dam sobie jakoś radę. Obiecuję. Będę dobrą mamą i postaram się poukładać sobie wszystko, jak najszybciej, żeby moje dziecko miało też ojca.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz