*✭˚・゚✧*・゚*✭˚・゚✧*・゚*
Ta noc jest naprawdę piękna. Na niebie nie ma ani jednej chmury, widać wszystkie gwiazdy, a księżyc świecie pełnym blaskiem.
Po polnej dróżce pędzi czarny kabriolet, podskakuje na każdym kamieniu. Korony drzew zasłaniają widok na cudne niebo, a jedynym źródłem światła stają się lampy owego jaguara.
- Powiesz mi w końcu? – spytała dziewczyna, przerywając tę błogą ciszę.
- Co mam ci powiedzieć?
Dziewczyna westchnęła i oparła swoją głowę o rękę.
- No jak to co? Papiery, jak?
Mężczyzna zaśmiał się lekko przycisnął gaz.
- Swoim urokiem – mruknął.
- Tak, już ci uwierzę... Zaraz i tak się dowiem.
- Oczywiście.
Gdy wyjechali z lasu im oczom ukazała się wielka brama, a za nią widać było ogromny dworek. Brama otworzyła się, a samochód wjechał na posesję, pełną rzeźb i różnorakich roślin. Zaparkował tuż przy wejściu.
Na schodach stał wyskoki mężczyzna, miał na sobie idealnie dopasowany garnitur w paski. Uśmiechał się szeroko i palił cygaro.
- Dobry wieczór.
Uścisnęli sobie dłonie.
- Witam Oriwieru, jak tam masz te papierki dla wujaszka?
- Pewnie, że mam!
- Alexandro, witam!
- Ach witam, witam!
Wysoki mężczyzna pocałował ją w bladą dłoń.
- Wejdźmy do środka.
Za każdym razem, gdy wchodzisz do tego dworku czujesz to samo. Każdy kąt, każdego pomieszczenia jest idealny. Cudowne tapety, piękne rzeźby, kryształowe żyrandole zwisające z sufitu. Bogactwo i przepych.
- Nigdy nie przestanę się zachwycać tym dworkiem – mruknęła Alex.
- Wiem, kochana – Płomień uśmiechnął się.
Grupka wlazła po szerokich schodach na górę i skręciła w lewo w ciemny korytarz, który prowadził do gabinetu szefa.
Płomień usiadł w skórzanym fotelu za biurkiem i włączył laptopa. Oriwieru i Alexandra zajęli sofę.
- Daj mi zobaczyć te papiery.
- Proszę – Prokoppu wyciągnął teczkę z torby i podał ją Płomieniowi.
- Hem... - mruknął i zaczął czytać zawartość papieru – zgadza się. Pieniądze wyślę ci jutro na konto.
- W porządku.
- Napijecie się czegoś?
- Ja poproszę wodę – powiedział Oriwieru.
- A ja whisky.
- Haa, Alex moja krew!
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego. Facet podniósł słuchawkę i złożył zamówienie. Po kilku minutach napoje mieli tuż przed nosem.
- Jak się czujesz? – spytał.
- Jest lepiej – wzięła łyk napoju.
- Czemu okłamujesz wujaszka, przecież wiesz, że wiem wszystko.
- Przepraszam, ale nie chcę cię martwić.
- Jesteś dla mnie, jak córka... Mów mi, jak się źle czujesz. Bądź ze mną szczera.
- Dobrze... Jestem zmęczona. Dobranoc.
Dziewczyna rzuciła niemrawy uśmiech i wyszła z gabinetu.
- Ja się też będę zbierał.
- Och już? Myślałem, że dłużej posiedzisz.
- Przepraszam, ale jestem naprawdę zmęczony.
- No dobrze, jak chcesz możesz tu spać.
- Nie, nie wrócę do siebie. Dobranoc.
- Dobranoc, przyjedź jutro na obiad.
- Dobrze, przyjadę.
Głośna muzyka od paru godzin dudniła w uszach Adriano. Mężczyzna aktualnie znajduje się w jednym z najgorszych gejowskich klubów w mieście, a co najlepsze nie wie, że w nim jest. Adriano dalej tańczy, pomimo tego, że ledwo stoi na nogach. Nigdy nie wypił aż tylu alkoholu co tej nocy.
- Hej, ty! – usłyszał za sobą, odwrócił się i opadł w ramiona nieznajomego.
- Mm, słucham wisz ciebie...
- Adriano?! – krzyknął Emil.
- Emilga mojaaaa debgilka – bełkotał niezrozumiale.
- Ileś ty wypiłeś człowieku?
- Jak się bawić to się śmiać, garaż wyjebać dywan wsadzić...
- Co?
- Jak się bawić...
- Ok – przerwała mu - chodźmy stąd, bo cię zaraz te pedały zjedzą tu na środku.
Panienek przerzuciła pijaczynę przez ramię I wyszła z klubu.
- Taki duży taki gruby może wielki być!
- Zamknij się.
- Emilebeg kocha Boga życia aaaaaaaaaa!
Emilek debilek rzucił facetem o podłogę.
- Raz powiedziałem...
- Ok.
Po 15 minutach męczarni udało mu się wpakować gwiazdeczkę do samochodu.
- Kurwa...
- Nie! – krzyknął.
- Co się drzesz?
- Nie używaj wulgaryzmów!
Dudek wywrócił oczami i ruszył przed siebie.
- Gdzie mieszkasz?
- W mieszkaniu, a co?
- Podaj mi adres kurwa!
- Nie tak agresywnie Emilku, spokojnie, wdech i wydech.
- Zaraz cię stąd wyrzucę.
- No... Wiesz, gdzie Julianna?
- Nie.
- Uciekła mi... Zostawia mnie samego, zamiast odprowadzić pod mieszkanie za rączkę...
- Daj adres.
- Brygidka 27, mieszkanie 6...
Facet przyśpieszył, na ulicy Ackermana odbił w lewo na Króliczą, aby potem skręcić w prawo na Brygidkę.
- Który blok?
- Ten – Pęd wskazał palcem na wieżowiec z jego ryjem.
Emil wykrzywił się na ten widok. Zaparkował pod nim i wyszedł z samochodu.
- Wysiadaj – warknął.
Jakimś cudem Emilowi udało się wtargać półmartwego Adriano na górę. Gdy winda przyjechała na odpowiednie piętro, zrzucił go z siebie na czerwony dywan i z powrotem zjechał na dół.
Adriano doczołgał się do drzwi i cudem wpisał odpowiedni kod. Zatrzasnął za sobą drzwi i położył się na kanapie.
Następnego dnia obudził się na kanapie, nie w swoim mieszkaniu i związany.
- Jak chcesz to krzycz i tak nikt cię nie usłyszy. Jedynie w prezencie ode mnie dostaniesz kolejnego siniaka...
CZYTASZ
Tamud
Misteri / ThrillerKroczył szerokim korytarzem, butami stąpał po czerwonym dywanie ciągnącym się wzdłuż pomieszczenia. Mijał piękne obrazy w złotych ramach i marmurowe rzeźby, na które nie raczył nawet zerknąć. Chwycił za klamkę drzwi z ciemnego dębu i wkroczył do śro...