Rozdział 4

281 23 41
                                    

Teddy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Teddy

Cały czas obserwuję Soffię, która wygląda tak jakby zaraz miała zejść i zastanawiam się jak zamierza skoczyć do siatki. Wybrała za nas Nieustraszoność, więc mam nadzieję, że wie co robi... A może to hormony? Dałem zadecydować o naszej przyszłości dziewczynie, która przechodzi przez hormonalną burzę. Nie no, gratulacje Teddy.

Z drugiej strony nawet się cieszę. Zostaję w domu, ale na pewno nie przestanę się uczyć. Chcę wiedzieć o świecie jak najwiecej, bo właśnie taki człowiek jest silny i ma władzę.

Połowa nowicjuszy już skoczyła do siatki. Pierwszy wyrwał się ten kretyn, Damien. Nie wiem po cholerę wybrał Nieustraszoność. Byłoby lepiej, jakby został w tej swojej Prawości i już nigdy bym go nie spotkał.

- Dasz radę? - Pytam Soffii.

- Nie, ale muszę wziąć się w garść - odpowiada słabym głosem.

Patrzę niepewnie na Amara, zastanawiając się, czy nie mogę tego jakoś załatwić... Ale to jedno ze sprawdzianów nowicjuszy. Nie odpuszczą tego.

Zresztą, co mu powiem? Chcemy zachować w tajemnicy informację o ciąży jak najdłużej.

W Erudycji byłoby nam łatwiej.

- Dobra, chodź - Soffia podchodzi bliżej. - Im szybciej to zrobię, tym lepiej. Chcę to już mieć za sobą.

Chcę jej coś odpowiedzieć, ale dziewczyna odpycha jednego chłopaka z Erudycji, po czym wchodzi na podest i od razu rzuca się do siatki. Z jej ust nie wydobywa się żaden dźwięk.

Wzdycham i staję za Tiffany, która ma nieco przerażoną minę. Poznaję ten wyraz twarzy, bo pewnie mam taki sam.

- Masz lęk wysokości? - Zagaduję ją.

- Tak, okropny. Nie mam pojęcia jak mam skoczyć... Już sam skok z pociągu na dach był straszny, a teraz znowu mamy skakać...

- Jeśli cię to pocieszy to mam tak samo - uśmiecham się do niej. - Tata mi przekazał.

- Też ma lęk wysokości? - Dziewczyna otwiera szeroko oczy.

- Tak. Każdy z nas ma jakieś lęki. On ma cztery, stąd jego pseudonim.

- Wiem, wiem. Jest legendą - brunetka wzdycha, widząc jak kolejka się przesuwa. - Chcesz iść pierwszy?

- O nie, przypilnuję, żebyś nie zrezygnowała.

- Za bardzo chcę być w tej frakcji, żeby zrezygnować.

- Udowodnij to - wskazuję ręką na pusty już podest. Dziewczyna przełyka głośno ślinę i staje na nim. Zamyka oczy i rzuca się w dół.

- No to został nasz ostatni nowicjusz - Amar uśmiecha się złośliwie. - Wiesz, coś mi to przypomina.

- Niby co? - Pytam, trochę obrażony. Nie lubię jak się ze mnie śmieją. Zresztą, kto lubi?

- Twój ojciec też skoczył jako ostatni. Chyba ktoś tu odziedziczył jeden z jego lęków...

- Każdy się czegoś boi - burczę i staję na podeście.

Jak tu jest wykurwiście wysoko.

Pomyśleć, że mogłem wybrać Erudycję i nie brać udziału w tak okropnym sprawdzianie.

- Teddy, nie mamy całego dnia - ponagla mnie Amar.

Spieprzaj.

Robię to samo, co Tiffany. Zamykam oczy i po prostu lecę w dół. Nie trwa to jakoś szczególnie długo. Nim się spostrzegam, odbijam się od siatki.

Ktoś wyciąga rękę, pomagając mi wyjść. Słyszę śmiech Amara i po chwili sam ląduje w siatce. W oddali widzę Soffię i Tiffany, które ze sobą rozmawiają. Rozglądam się w poszukiwaniu mamy, ale nigdzie jej nie widzę. Serce podchodzi mi do gardła. Może chodzi o tatę?

Podchodzi do mnie Tyler i uśmiecha się.

- Witaj z powrotem - rzuca.

Nie odpowiadam, bo podchodzi do nas Amar.

- Gdzie jest Tris? - Pyta.

- No właśnie, gdzie mama? - Dodaję.

- Prosiła, żebyś ją dzisiaj zastapił - Tyler zwraca się do Amara. - Dostała telefon z Agencji. Cztery się wybudził.

CDN.

💪🏿

💪🏿

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Seria „ODRZUCONA": Nowa szansa (9)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz