Dziewiąta odsłona serii „Odrzucona" (Niezgodna).
Przed przeczytaniem zapraszam do zapoznania się z pozostałymi częściami.
___
Staje się to, na co tak bardzo czekali Tris i Teddy - Tobias wybudza się. Jednak to nie koniec problemów, które czekają b...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Tris
Z niecierpliwością czekam aż przywiozą Tobiasa. Już kilka razy sprzątałam mieszkanie, żeby mieć pewność, że jest zupełnie czysto. Zrobiłam ciasto czekoladowe, za które kiedyś mój mąż byłby w stanie zabić. Chciałam, żeby było mu miło po powrocie.
Kiedy podjeżdża czarny wóz, podchodzę do niego. Drzwi otwierają się i wysiada Tobias, mówiąc coś jeszcze do kierowcy.
- Cześć! - Wołam podekscytowana i ściskam go. Mojej uwadze nie umyka fakt, że Tobias nie jest szczególnie wylewny. Chcę go pocałować, ale odwraca głowę.
- Chodźmy już do domu - odpowiada. Staram się ukryć to, że zrobiło mi się przykro. Nie mam pojęcia co w niego wstąpiło... może jest po prostu zmęczony po podróży. Mam nadzieję, że nic się nie stało. - Mieszkamy tam gdzie kiedyś?
- Tak, pamiętasz drogę?
- Nie jestem upośledzony - burczy. - Nie straciłem pamięci, więc nie traktuj mnie jak idiotę.
Przestaję się odzywać, bo zabolały mnie jego słowa. Przecież nie chciałam źle...
Muszę iść bardzo szybkim krokiem, żeby za nim nadążyć. Walczę z łzami, które pojawiły się pod moimi powiekami, ale nie daję im wypłynąć. Nie chcę dać mu satysfakcji.
Wchodzimy do mieszkania. Tobias rozgląda się po nim, marszcząc brwi.
- Coś tu zmieniłaś - rzuca.
- No, trzeba było tu trochę odświeżyć i...
- A nie pomyślałaś, że byłoby mi łatwiej wrócić do tego co znam? - Pyta z pretensją w głosie.
- Przepraszam - mówię tylko. Zastanawiam się jak mogłabym poprawić mu humor, który z każdą chwilą staje się coraz bardziej ponury. - Upiekłam dla ciebie ciasto czekoladowe, chcesz?
- Nie jestem głodny, dzięki - prycha. Idzie w stronę sypialni, wchodzi do środka i trzaska za sobą drzwiami.
Co zrobiłam źle?
>>>
Tobias do wieczora nie wychodzi z sypialni. Zastanawiam się, czy powinnam do niego pójść, ale z jakiegoś powodu jest na mnie zły, nie chcę go drażnić jeszcze bardziej swoją osobą.
Choć miałam dzisiejszy dzień spędzić z mężem, postanawiam jednak wyjść z domu. Nie do pracy... Dziś niedziela, nowicjusze mają wolny weekend, więc nie mam co robić. A skoro Tobias nie chce mnie widzieć, to zejdę mu z drogi, żeby go nie irytować.
Nie tak wyobrażałam sobie jego powrót. Mieliśmy być szczęśliwi i uśmiechnięci, a jedyne co mi się w tej chwili chce, to płacz. Ale jestem zbyt dumna, żeby pokazać słabość.
Nie mówię nic Tobiasowi, po prostu wychodzę z domu. Po drodze mijam się z Zekem i Uriahem, którzy idą w kierunku naszego mieszkania z butelkami wypełnionymi alkoholem.
- Tris! - Woła Zeke. - Cztery w domu?
- Niestety - burczę.
- Coś się stało? - Pyta Uriah.
- Jego się zapytajcie, to nie ja zachowuję się jak debil - warczę, zaciskając dłonie w pięści.
- Uuu, już pierwsza kłótnia, szybko wam poszło - zauważa Zeke.
- Nie z mojej winy. Cześć - żegnam się i ruszam w kierunku Pire. Nigdy tego nie robiłam, ale postanawiam przejść się do jednego z baru i zamawiać tyle alkoholu, aż się upiję. Może wtedy będzie mi wszystko jedno i zniosę jakoś humorki Tobiasa.
>>>
Jestem już trochę wstawiona, kiedy przysiada się do mnie Tyler.
- Myślałem, że ten dzień spędzasz z Cztery - zaczyna i marszczy brwi, kiedy widzi szklankę z alkoholem w moich rękach. - Tris, co jest?
- Mój mąż nie ma ochoty mnie widzieć - parskam wymuszonym śmiechem. - Miło nie?
- Powiedział ci tak?
- Po powrocie zamknął się w sypialni i z niej nie wychodzi. Świetny początek, nie mogę się doczekać reszty życia - prycham, bliska załamaniu. Upijam duży łyk swojego drinka.
- Alkohol ci nie pomoże. Powinniście porozmawiać, a nie obrażać się na siebie nawzajem za nic.
- Nie będę z nim rozmawiać przez drzwi - obruszam się. - Zresztą nie wiem czy mamy o czym gadać.
- No cóż. Chyba jednak macie - Tyler ściąga usta. - Tris, Soffia jest w ciąży.