Paryż okryty mrokiem był tak cichy że wydawał się być martwy. Mimo wczesnej wieczornej godziny na ulicy nie było żywej duszy. Raz po raz w oknach kamienic można było dostrzec słabe światło bądź zarys postaci wyłaniającej się zza zasłonki i ciekawskim okiem spoglądającej na okolice. Na zachód od centrum, już prawie przy granicy miasta słychać było bieg dwóch osób. Zwinne ruchy i przyspieszony oddech obijał się echem po opustoszałym mieście. Dwie postacie skakały po dachach, z ich ust wydobywała się gęsta para świadcząca o minusowej temperaturze na dworze. Oni jakby nieświadomi okoliczności biegli dalej, w skupieniu podążając w tylko sobie znanym kierunku. Zeskoczyli z ostatniego wysokiego budynku i zeszli na ziemię zatrzymując się na przedmieściach. Byli już dawno za domami mieszkalnymi, w okolicy były tylko stare fabryki. Oboje rozejrzeli się wokół siebie badając przestrzeń po czym schowali się pod wiatę najbliższego z budynków.
- Ślad się urwał, a to znaczy że on musi być gdzieś tutaj – szepnął chłopak w skupieniu patrząc na komunikator wskazujący położenie wroga.
- W takim razie trzeba przejrzeć całą okolice. Musimy być ostrożni, to może być pułapka – odpowiedziała mu dziewczyna po czym porozumiewawczo dała znać aby się rozdzielili. Przebiegła kilka metrów zaglądając do odstraszających budynków. Mimo skupienia na twarzy miała w sobie wiele wątpliwości. Dlaczego tutaj? Wszystko zawsze działo się w centrum miasta, dlaczego akurat tym razem nie dość że pokazał się osobiście to jeszcze odciągnął ich od centrum. A co jeśli...
Jej rozmyślania przerwał wielki huk niewiele dalej od niej. Zaczepiła swoje jo-jo o najbliższą latarnię i czym prędzej pospieszyła w tamta stronę.
- Chyba nie myśleliście że dam się tak łatwo pokonać? – Hawk Moath zaśmiał się złośliwie. Stał na wysokim gzymsie jednego z budynków i obserwował wszystko z góry. – To dziś będzie wasz koniec! – Zamachnął się ręką a wszystkie szyby momentalnie pękły. Odłamki kierowane magiczną mocą natychmiast poleciały w stronę chłopaka, który stał na środku placu. Biedronka w mgnieniu oka rzuciła się mu na pomoc, po drodze chwyciła blaszana pokrywę i ochroniła ich przed atakiem. Klika zbłąkanych kawałków drasnęło ich płytko, zostawiając po sobie ślady. Nie wiele myśląc, chłopak złapał dziewczynę i za pomocą swojego kija wzbił ich w powietrze. Wylądowali na budynku obok.
- Na czym polega jego moc? Czy gdzieś w pobliżu jest kolejna ofiara akumy? – Zapytała od razu niebiesko włosa
- Wątpię żeby gdzieś się chowała, gdy natknąłem się na niego był zupełnie sam, zupełnie tak jakby na nas czekał – odpowiedział marszcząc brwi. Spojrzał za siebie gdzie wróg tylko czekał aż ponownie wrócą na pole bitwy.
- Czyżbyście się bali stanąć ze mną twarzą w twarz? – Ryknął z satysfakcją w głosie
- Ja mu pokażę – warknął chłopak. Już się rwał do akcji, jednak dziewczyna złapała go za nadgarstek.
- Poczekaj. To nie czas na spontaniczne decyzje. Trzeba to dobrze rozegrać.

Biedronka wybiegła na środek planu i stanęła twarzą w twarz z Hawk Moth'em.
- Mnie szukasz? – Krzyknęła wyzywająco. Mężczyzna natychmiast zaatakował posyłając w jej stronę stare opony, które wytoczyły się z opuszczonego magazynu zaraz obok. Dziewczyna była na to przygotowana – ominęła wszystkie i była gotowa na kolejny atak.
- Naprawdę myślisz że tak łatwo nas pokonać? Twoje akumy nie dały rady wiec stwierdziłeś że sam wpadniesz? – Jej krzyki tylko go rozjuszyły, ale też uśpiły czujność. Zamachnął się a w jej stronę poleciały metalowe kubły. W tym samym czasie chłopak zakradł się do niego od tyłu i w momencie gdy wróg miał zaatakować dziewczynę po raz kolejny, ten popchnął go lekko do przodu. Hawk moth stracił równowagę, wszystkie jego ataki nagle zostały przerwane a on sam poleciał w dół. Nie trzasnął jednak o ziemię a spadł na nogi. Nie był jednak przygotowany na taki obrót sprawy, na jego twarzy malował się strach. Było w nim cos jeszcze ale Biedronka nie potrafiła tego nazwać. Ostateczne starcie – po jednej stronie Chat Noir oraz Ladybug a po drugiej zdezorientowany Hawk Moth.
- To już koniec. Zostałeś pokonany – powiedział kot zbliżając się do niego powoli z lewej strony.
- Oddaj nam Twoje Miraculum. Ono nigdy nie powinno być używane do złych celów. Oddaj je a nikomu nie stanie się krzywda – Biedronka powoli zbliżała się do mężczyzny, wiedziała że nie odda on Miraculum dobrowolnie. Powoli wyciągnęła rękę w kierunku jego broszki. Wtem dostrzegła jego chytry uśmiech. Wszystko zadziało się tak szybko że nie potrafiła zareagować. Mężczyzna machnął dłonią na budynek za sobą a on w ułamku sekundy zaczął się walić. Spojrzała w górę, widziała nad sobą ścianę cegieł opadającą w jej stronę. Naglę z lewej strony ktoś gwałtownie popchnął ją, przez co odleciała kilka metrów dalej. Uderzyła plecami o ziemie, na sobie czuła czyjś ciężar. Mimo otwartych oczu nic nie widziała. Po zawaleniu się budynku wokoło uniósł się gesty pył, nie słyszała samego huku, w uszach słyszała tylko nieprzyjemny pisk. Poczuła jak ktoś kto na niej leżał podnosi się na swoich łokciach. Jak z oddali usłyszała wolanie.
- Ladybug, wszystko w porządku? Ladybug, odezwij się! – Gdzieś nad sobą ujrzała blondyna patrzącego na nią z przerażeniem w oczach. Gdy zobaczył że jej wzrok nie jest już pusty uścisnął ją lekko w ulgą. Dziewczyna spojrzała w bok na swoją dłoń. Miała zaciśniętą w pięść a po palcach leciała jej stróżka krwi. Otworzyła ją ostrożnie czując jak ogromny ból przeszywa jej ciało. W dłoni miała broszkę Hawk Moth'a, jej ostre krawędzie poraniły jej dłoń ale nie to się teraz liczyło. Miała ją w swoich rękach. Odebrała mu ją. To już koniec.  

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 25, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Miraculous: Po latachWhere stories live. Discover now