Rozdział 12

314 30 29
                                    

Tiffany

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tiffany

Wcale nie cieszę się na przymusowe dni wolne, bo czuję się tutaj bardzo samotna. Zupełnie inaczej to sobie wyobrażałam - myślałam, że poznam jakąś dziewczynę i się zaprzyjaźnimy. Miałam w końcu żyć inaczej niż w Agencji, gdzie też byłam sama jak palec, nikt nigdy nie okazał mi ciepła, nie miałam nikogo bliskiego. Tyler się starał, ale to i tak było za mało. Czasami boli mnie to, że nikogo nie obchodzę, gdybym umarła nikt by po mnie nie zapłakał. Zupełnie inna sytuacja niż Teddy'ego, o którego martwią się aż nadto. To na nim skupia się miłość wszystkich, co jest bardzo niesprawiedliwe, bo ja też jestem dzieckiem Tris i Tobiasa. Nie mogę się doczekać dnia, w którym się tego dowiedzą. Ale kiedy to będzie...? Kiedy Matthew mi pozwoli. Nie wiem dlaczego wciąż każe mi to utrzymywać w tajemnicy, skoro tata się już wybudził. Ciągle obiecuje, że to się stanie już niedługo, ale jakoś nie czuję, żeby to „niedługo" miało kiedykolwiek nadejść.

Staram się, żeby mama mnie polubiła i wydaje mi się, że chyba mi się udało, ale nie mam pewności, że to nie zwykła litość. Nie chcę, żeby się nade mną litowała... chcę, żeby mnie pokochała... Czy pragnę rzeczy bardzo dużej? Tylko miłości rodziców. To chyba niezbyt wiele.

>>>

- I co masz zamiar robić z wolnym czasem Tiffany? - Pyta Damien.

Siedzę na swojej pryczy, a myślami snuję się po ponurych rejonach. Obracam się twarzą w jego stronę i opieram głowę na ręce.

- Nic szczególnego - odpowiadam. Wciąż nie mogę go rozgryźć... kiedy jesteśmy sami, jest dla mnie nawet miły, ale jeśli mamy publiczność, staje się wredny, złośliwy i bardzo mi dokucza. Nie ufam mu, zresztą mama go nie lubi, więc powinnam wierzyć jej osądowi. Zna się na ludziach bardziej niż ja. Co mogę o nich wiedzieć, skoro do tej pory żyłam wśród sztucznych tworów z Agencji, którzy rzadko kiedy pokazywali, że mają jakiekolwiek uczucia?

- Może wybierzemy się na spacer? Nad przepaść? - Proponuje chłopak, a ja przewracam oczami.

- Żebyś mnie zepchnął? Nie dzięki, wolałabym jeszcze pożyć - odwracam się do niego plecami.

- Dlaczego od razu zakładasz najgorsze? - Siada na mojej pryczy. Cholera, złaź stąd człowieku.

- A co mam zakładać? - Unoszę brwi. - Teraz jesteś dla mnie miły, ale jak tylko ktoś przyjdzie, znowu będziesz dla mnie wredny. Nie lubię ludzi o dwóch twarzach.

Damien otwiera usta jakby chciał coś powiedzieć, ale po chwili rezygnuje. Wstaje z pryczy i kieruje się do wyjścia. Zanim jednak wychodzi, mówi coś jeszcze.

- Nie jestem taki jak myślisz, Tiffany - i wychodzi.

Prycham i przykrywam się kołdrą. Doskonale wiem jaki jest, udowodnił to swoim zachowaniem wobec mnie. Chyba nie wyobraża sobie, że mogę go polubić, jeśli obraża mnie przy wszystkich, wyśmiewa to co robię... Sorry, Damien, ale nie.

>>>

Po południu chłopaków nadal nie ma w naszej sypialni transferów. To nawet i lepiej, przynajmniej mam spokój i nikt mnie nie zaczepia. Wstaję i idę do łazienki, żeby się trochę ogarnąć zanim wyjdę do mamy i taty na obiad. Wypełnia mnie dziwne uczucie, podekscytowanie, ale też i smutek, że będą myśleli, że jedzą obiad z samotnym transferem, który nie umie znaleźć sobie przyjaciół. Co by było, jeśli przez przypadek wymsknęłoby mi się coś o rodzinie...? Matthew by mnie zabił...

Mam mętlik w głowie.

CDN.

Seria „ODRZUCONA": Nowa szansa (9)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz