Dobrze się bawisz, prawda?
Tylko mu się przyglądałam. Naprawdę, nic więcej, ale ty musiałaś się zjawić. Wszystko psujesz! Niszczysz moje ułożone już życie, dlaczego?!
Zalewałam się wewnętrznie łzami, inaczej już nie umiem. Zewnętrzne łzy mi się skończyły. Okazało się że to wcale nie jest studnia bez dna.
Dobra może i gapiłam się na niego, ale to jeszcze nie powód, żebyś wchodziła z butami w moje życie! Może i nie miał wtedy na ciele koszulki, ale to nadal się nie liczy! Głupia! Nie pozwoliłam ci, nie powiedziałam, że chce cię znowu czuć! Twoja obecność mnie niszczy.
Głupia miłość!
Kiedyś było źle, przyszłaś i zarzekałaś się że będzie wspaniale. Miałaś być słodka i delikatna. Miałaś czynić życie kolorowym! Cały czas kłamiesz! Jesteś nic nie warta, nie chce cię nigdy! Nigdy! Nigdy.
I co ja poradzę, że nie umiem bez ciebie żyć?
Że twój odwieczny towarzysz pragnienie nie pozwala mi spać, że myślę o nim cały czas. Że pragnę poczuć smak jego ust. Nie powiem tego głośno. Nigdy świat nie usłyszy moich pragnień.
One nie są prawdziwe. Powstały na skutek zawładnięcia moimi myślami. Ja taka nie jestem. Nie jestem pożądliwa. Nie pragnę bliskości.
Sama. Sama! Sama aż do śmierci. I dłużej. Samotność nie niszczy. Boli mnie, ale nie stara się zniszczyć mojego wnętrza.
A ty jesteś inna, miłość, tak o tobie mówię! Przeklęta. Pamiętasz jeszcze jak mnie męczyłaś, jak czułam jednocześnie nadzieję i żal, radość i smutek, strach i błogość? Pamiętasz to jeszcze? Głupia! Zła, ty jesteś prawdziwie podła!
Tak bardzo pragniesz mojego zniszczenia. Od tamtej chwili jesteś moim narkotykiem. Umieram nie czując ciebie. A kiedy się pojawiasz? Wtedy jest jeszcze gorzej.
Podła kreaturo! Odejdź ode mnie, boje się ciebie. Poddajesz głupie pomysły. 'Powiedz mu, powiedz.' To szeptałaś ostatnio. Pamiętasz jeszcze?
Pamiętasz jak nocami kazałaś mi go spotykać? Jak zsyłałaś na mnie te wspaniałe wizje. Jak mogłam czuć smak jego ust, jak czułam na ciele jego dłonie? Nie czułam. To było kłamstwo, złudzenie, ułuda, nierzeczywistość, to byłaś ty! Perfidna!
Jak spoglądałam tęsknie w jego stronę. Jak cierpiałam widząc go w jej ramionach. Każdy gest – gdy wodziła dłońmi po jego torsie, gdy trzymał ją za rękę, kiedy dotykała jego włosów, kiedy ją całował. A mi serce pękało. Raz za razem i znowu. Na zawsze. A ty raniłaś mnie tymi odłamkami i wciąż, wciąż szeptałaś 'Powiedz mu, powiedz'.
Wszystko dobrze, wszystko źle. Naraz czułam radość i smutek.
Bo był, istniał, mój i dla mnie; w twojej wizji.
Bo nie był, nie istniał, nie mój i nie dla mnie; w twojej wizji.
Twoje wizje! One! One mnie męczyły, dawały nadzieje. Żywiły jak matka dziecko.
I miał powiedzieć 'Tak, kocham cię', a usłyszałam tylko 'Śpieszę się na autobus, sory. Musze lecieć'
Potem był ból; wieczny, niezniszczalny, raniący bardziej niż ich wspólny dotyk. Bolały myśli, serce, twoja obecność. I wyleczyłam się z ciebie. Straciłam z tobą kontakt. Zostało po tobie wspomnienie. Wspomnienie i jedno malutkie miejsce w moim sercu. Nie miałaś go znowu zająć! Nie dość mnie zraniłaś?
Nie dość bolało? Pamiętasz! Widziałam! Nie wykręcaj się! Wiem że w twoim spojrzeniu zapisane było 'Tak, dość już cię skrzywdziłam.', zostaw mnie już, proszę. Proszę! Daj mi już żyć, normalnie. Wole czuć melancholię po tobie, niż twoją obecność.
Mówię sobie czasem 'Jak to byłoby znowu ją czuć?', ale pogódź się z tym że cię już nie chce. Nie chce! Nie chce. Nigdy już cię nie chce.
Odejdź. Jeszcze jest szansa. Jeszcze nie kocham go tak bardzo. Jeszcze nie potrzeba mi jego głosu. Jeszcze nie chce smaku jego ust. Jeszcze potrafię się oszukać. Jeszcze jest szansa.
Więc zostaw, by nie bolało.
Zrobisz to dla mnie?
Z bólem jak dawniej,
twoja ofiara.
YOU ARE READING
Umysł
Short Story~Nie wchodzić! Ryzyko szaleństwa! Wchodzisz na własną odpowiedzialność, niebezpieczne obiekty!~ Gdyby mój umysł był miejscem, takie tyły by przed nim tablice ostrzegawcze. Kłębowisko myśli, które przebiega przez niego każdego dnia jest niespotykane...