I

1.8K 68 4
                                    

June
Ciepły czerwcowy wiatr otula moją twarz, a zachodzące za wielkimi drapaczami słońce rozświetla mnie swoim pomarańczowym blaskiem.

Pozornie przeciętna dziewczyna wraca do domu do kochanej mamy, kochającego ojca i młodszego brata. Lecz pozory mylą, skrywamy więcej tajemnic niż możemy pojąć. W domu nie czeka mnie nic takiego. Ojczulek bijący matkę, albo grający z kolegami w pokera i skacząca w okół nich Hay. Wolę chodzić po parku rozmyślać o życiu, patrząc na tych ludzi. Szczęśliwie pary, rodziny chodzące na spacery, dzieci wprowadzające psy. To jest piękny widok. W tle słychać wycie syren, w Gotham to już normalne.

Gotham - miasto które zabija i niszczy. Tak twierdzą ludzie, mało kto widzi piękno tego miasta, piękno ludzi tego miasta.

Słońce dawno zaszło już za horyzont. Na niebie króluje teraz księżyc ze swoimi migającymi gwiazdami. Chodziłam tak po mieście od kilku godzin. Jest już ciemno pora wracać. Idąc tak ciemnymi uliczkami, gdzie raz na kilkadziesiąt metrów jest lampa, a resztą włada przenikliwa ciemność. Dla niektórych to strach, koszmar dla dzieci. Ja lubię ciemność jest przyjemna, nie liczy się w niej nic, tylko ona. Zostały mi jeszcze parę przecznic jedna najdłuższa - która łączy piękne gotham, z tym o którym ludzie nie lubią mówić. W oddali pod jedną z lamp widać dwie osoby, w momencie, który pokazuje dlaczego nie mowi się o tej części gotham. Nienawiść, brutalność, zabójstwo. Nie przejmuję się tym, ojciec gdy byłam mała pokazywał mi gorsze rzeczy, sama robię gorsze rzeczy.

W jednej chwili pojawia się on - bohater, osoba, która jest zarazem kochana i nienawidzona. Lecz tym razem nie jest sam, Jest z nim Robin. Pierwszy raz go widzie, zazwyczaj gdzie się pojawia joker przybywa sam batman.

Schowałam się za koszem by obserwować ich ruchy, przez jakiś czas batman próbował ratować rannego, ale było już za późno. Wielki strumień krwi szybko płynął po szyi faceta by spłynąć po nie równym, betonowym krawężniku, aby na końcu wpaść do kratki kanalizacyjnej. Jeszcze przez jakiś czas stali przy tamtym miejscu. Po chwili ich już tam nie było.

Całą resztę drogi myślałam o Robinie, bardzo ciekawiła mnie jego postać, wiele pytań do tej postaci kręciło mi się w głowie.

Jeszcze paręnaście metrów zostało, żeby przekroczyć próg domu, domu wariatów.

Już od progu słychać, że w domu jest pełno ludzi. Wszędzie snuje się zapach alkoholu i dymu papierosów. Wszyscy siedzą przy dużym dębowym stole grając w karty, paląc cygara i pijąc wóde.
- June! Gdzie ty się szlajasz cały dzień?!- Głos wyściekłego Jokera roznosi się po całym pomieszczeniu. Rozglądam się i widzę parę osób grających w karty, a przy barze siedzi Harley z Ivy i Catwoman. Pewnym krokiem podchodzę do niego,a on łapie mnie za rękę i mocno ją ściska
- Mogłem Cię utopić jak byłaś mała.- zaczyna się śmiać swoim rozpoznawalnym śmiechem. Zdążyłam już rozpoznać parę twarzy jest tu; Pingwin , Riddler, Ivy, Twu-face i syn Pingwina, a reszta jak zawsze same 'grube ryby'.
- może zagrasz z nami? - zapytał nagle Pingwin.
- oczywiście - odpowiedziałam.

DON'T LOVE MEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz