~16~ Trzymaj się, Clara.

4.9K 189 26
                                    

Strasznie tu twardo... w nocy było jakoś tak... inaczej. Otwieram oczy. Spałam na kanapie.

Co?

Niezdarnie podnoszę się do siadu i rozglądam po pokoju.

Stolik, fotel, telewizor, lodówka, Austin, miska z owocami. Wszystko po staremu.

Chwila, coś... coś mi tu nie pasuje... Austin?!

Przecieram oczy w nadziei, że to sen ale on dalej tam siedzi.

Bezczelnie siedzi na MOIM krześle, przy MOIM stole i pije MOJĄ kawę w MOIM kubku, na dodatek w MOIM mieszkaniu.

- Co ty... - zaczynam i nagle wszystko mi się przypomina.

Sen, impreza, narkotyki, jednorożce i motylek. Tak, motylek.

- Proszę. - z zamyślenia wyrywa mnie głos bruneta, który nie wiem skąd znalazł się przede mną i podaje mi kubek z herbatą.

Patrzę na niego jak na kosmitę. Co tu się stanęło?

- No weź, nie jest zatrute. - przewraca oczami, śmiejąc się i podsuwa bliżej kubek.

To, że tak powiedziałeś nie znaczy, że tak jest.

Powoli odbieram od niego herbatę i... dlaczego nie kawę?

- Herbata? - pytam.

Nie, smoła idiotko.

- Przecież wiem, że nie lubisz kawy. - mówi, jakby to było oczywiste.

A no tak... zaraz, co?

- Skąd? - otwieram szerzej oczy.

- Nie trudno się było domyślić po twojej ostatniej rozprawce, w której za wszelką cenę starałaś się udowodnić, że kawa prędzej czy później zbuntuje się i zapanuje nad światem. - zaczyna się śmiać.

Faktycznie. Pozwólcie, że to przemilczę.

- Emm... zapomnijmy o tym. - czerwienię się. - Jest Jen? - pytam, mając nadzieję, że nie zauważy tej jakże profesjonalnej zmiany tematu.

- Jest. - wstaje powoli z podłogi i siada obok mnie. - Ma gościa. - puszcza mi oczko a ja oszołomiona zrzucam z siebie koc i podchodzę do białych drzwi z naklejką jednorożca.

Pukam.

Po co ja pukam, do cholery?! Otwieram drzwi i przez szparę dostrzegam Jen i Jaspera. Aww...

Umm, czy oni? Nieee... ale gdyby tak nie było pewnie nie spali by nago pod kołdrą.

O kurwa.

Wracam się szybko do pokoju i rozglądam po szafkach.

- Co się dzieje? - brunet wygląda jakby nic nie rozumiał.

A czy on kiedykolwiek coś rozumiał?

- Telefon! - krzyczę szeptem.

- Co?

- Gdzie ten telefon?! - biegam po kuchni.

- Masz mój. - podaje mi urządzenie a ja niczym kobieta kot zakradam się do sypialni Jenny.

Po drodze oczywiście zrzucam zegarek z komody.

Kobieta kot.

Tsaa... kobieta słoń raczej.

Podnoszę go błyskawicznie i odkładam spowrotem.

Podchodzę do łóżka i włączam aparat w telefonie Austina.

Zdjęcie. Cholera , nie wyłączyłam dźwięku.

It Is Never EasyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz