Dziewiąta odsłona serii „Odrzucona" (Niezgodna).
Przed przeczytaniem zapraszam do zapoznania się z pozostałymi częściami.
___
Staje się to, na co tak bardzo czekali Tris i Teddy - Tobias wybudza się. Jednak to nie koniec problemów, które czekają b...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Tris
Rozpoczyna się drugi etap nowicjatu. Nie jestem przekonana co do tego wglądy w lęki tych dzieciaków. Przede wszystkim, nie chcę naruszać prywatności Teddy'ego, każdy z nas ma swoje tajemnice, które wolałby zachować dla siebie, dlatego prawdopodobnie poproszę Tylera, żeby to on zajął się Krajobrazem Strachu.
- Hej - witam się z Tylerem, kiedy otwiera mi drzwi do swojego mieszkania. Odsuwa się, więc wchodzę do środka. - Masz chwilę?
- No mam, coś się stało? - Pyta. Kieruję się do kuchni i siadam przy stoliku, a Tyler opiera się o framugę, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Tak. Mógłbyś zająć się Krajobrazem Strachu? Będzie mi niezręcznie to wkradanie się do mózgu Teddy'ego - sięgam po apetycznie wyglądającą kanapkę, która znajduje się na talerzyku przede mną. Zatapiam w niej zęby, a z ust Tylera wydobywa się jęk żalu.
- To moje śniadanie - oznajmia.
- No wiem. Robisz pyszne kanapki, nie mogłam się oprzeć - szczerzę zęby, co nie było zbyt dobrym pomysłem, bo nie przełknęłam jeszcze jedzenia. - To co?
- Spoko, mi to bez różnicy. Ale co za to dostanę?
- Kopa w dupę - wysyłam mu gniewne spojrzenie. - Moją wdzięczność?
- A w jaki sposób się objawi?
- Będę zawsze pamiętać, że zrobiłeś ten dobry uczynek.
- To niewiele - ciągnie Tyler i udaje mu się ukraść plasterek pomidora z kanapki, którą wciąż jem. Uderzam mocno jego dłoń, aż się krzywi. - I jeszcze tak źle mnie traktujesz, wstydź się Beatrice.
- Czy ja kiedykolwiek mówiłam ci jak brzmi pełna wersja mojego imienia? - Zastanawiam się na głos.
- Mieszkał z nami twój brat, który cię tak nazywa, zapomniałaś? - Tyler unosi brew. No jasne.
- Dobra, to ja będę lecieć, skoro się najadłam - mówię, ale zauważam jeszcze kubek parującej herbaty. Sięgam po kubek, zanim powstrzyma mnie Tyler, który przejrzał moje zamiary. - I napiłam - dodaję, odstawiając do połowy opróżniony kubek. - Spotykasz się z nowicjuszami o dwunastej.
- A ty co będziesz robić?
- Leżeć i pachnieć - rozciągam mięśnie, a Tyler rzuca mi krzywy uśmiech.
- Później do ciebie dołączę.
- Nie dzięki, wolę spędzać czas w łóżku sama. Wiesz, luz w nogach, nikt nie chrapie, nie zgrzyta zębami...
- Czyli Cztery śpi w salonie? - Żartuje Tyler.
- Nie, po prostu zasypia po mnie, żebym ja nie musiała się męczyć w razie czego - odpowiadam, a on parska śmiechem. - Dobra, lecę. Dzięki, jestem twoją dłużniczką - wstaję.
- To dobrze - Tyler porusza brwiami, a ja walę go z łokcia. - Ała.
- Co się stało z facetami? Wszyscy jesteście tacy strasznie delikatni - przewracam oczami. - My kobiety jesteśmy twardsze od was.
- Szczególnie ty.
- Od ciebie na pewno.
- Wyzywasz mnie na pojedynek?
- Chciałbyś.
- Chciałbym.
- Marzenia to dobra rzecz.
- Szczególnie gdy się spełniają - Tyler przybliża się do mnie i poważnieje. Zakłada kosmyk moich włosów za ucho, a jego dłoń przechodzi na mój policzek, który gładzi.
- Tyler...
- Wiem, przepraszam - odsuwa się nieznacznie i spuszcza głowę. Nie mogę patrzeć na jego smutek, więc niewiele myśląc, przytulam go, a on odwzajemnia uścisk. Nie potrafię wytłumaczyć uczuć, które w tej chwili mnie wypełniają. To dziwna, trudna do opisania mieszanka. Wiem jedynie, że jest niebezpieczna i nie powinnam dopuszczać do tego, żeby to czuć. Odrywam się od Tylera, ale się nie odzywam. Bez słowa wychodzę z mieszkania i zamykam po sobie drzwi, po czym puszczam się biegiem do swojego domu.
Kiedy wchodzę do środka, od razu idę do łazienki. Podchodzę do zlewu i odkręcam zimną wodę, którą ochlapuję twarz. Podnoszę wzrok i patrzę na swoje odbicie w lustrze.