Nagle zrobiło mi się gorąco, strasznie gorąco. Normalnie jakbym miał gorączkę lub był chory. Tylko wiedziałem, że to nie było to...
-O Boże! - wrzasnął, biegnąc gdzieś. - łykaj to szybko! - dodał, gdy wrócił po chwili.
Zrobiłem jak kazał, tylko tak jakoś... nie pomagało. Chyba zaraz zacznę panikować. Dalej nic, a minuty mijały. Czułem już swój zwód robiący się coraz większy. A tabletki nic nie dały.
-I..idę do pokoju...- wstałem pośpiesznie, chcąc się jak najszybciej znaleźć w bezpiecznym miejscu.
-Kochanie, samemu zajmie ci to wieki i będzie bolało. bardzo. - mówił, nagle przerywając i mnie na ręce biorąc. - Idę z tobą.
-A..ale..- zacząłem, po czym uświadomiłem sobie, że kłótnia tutaj nie ma sensu. I, że rzeczywiście będzie boleć samemu...
Spokojnie, choć było widać na jego twarzy, że się powstrzymuje, położył mnie wygodnie na materacu. Po chwili również na nim się znajdując.
Czym prędzej ściągnął moją koszulkę oraz spodnie, pozostawiając mnie na chwilę w bokserkach, które de facto były już mokre. Super. Z szafki stojącej obok łóżka wyciągnął pośpiesznie kilka prezerwatyw oraz lubrykant. Dokończył rozbieranie mnie, po czym jego ciuchy także zniknęły. Doskonale widziałem, że tylko dzięki jego silnej woli się jeszcze na mnie nie rzucił.
Tymczasem podniecenie u mnie rosło coraz bardziej, do tego stopnia, że zaczynało to już boleć. Nawet nie zauważyłem kiedy, ale wsunął we mnie jeden palec, starając się mnie przygotować. Jak miło, mimo iż jest to dla niego wielki wysiłek robi wszystko by było przyjemnie. Chwilę poruszał palcem we mnie, po czym dołożył drugi, a potem trzeci i zaczął mnie coraz bardziej rozciągać, wywołując u mnie jęki.
Gdy stwierdził, że jestem już odpowiednio przygotowany wyciągnął palce i nałożył na swojego, stojącego już dawno niemalże na baczność, penisa prezerwatywę. Wszedł we mnie powoli, cały czas pocierając moje przyrodzenie. Gdy wszedł do końca krzyknąłem z przyjemności.
-przepraszam... już dłużej nie mogę..- powiedział tracąc całkowicie resztki samokontroli. Od razu zaczął się poruszać, co, ku mojemu zdziwieniu, sprawiało mi wielką przyjemność.
Zdzierałem sobie gardło, krzycząc z rosnącej z każdą chwilą rozkoszy. Zakryłem usta dłonią, czując, że spełnienie jest blisko, jednak nie było dane mi długo pozostać cicho, gdyż Blase położył moje dłonie obok mojej głowy, przyspieszając.
-nie... przestań... ja zaraz...zaraz- nie mogłem się wysłowić.
Dochodząc, wygiąłem plecy w łuk. Jednak to mi nie wystarczyło, chciałem więcej. Na szczęście mój partner nawet nie miał zamiaru przestawać. Odwrócił mnie tylko tak, bym klęczał, przez co mógł we mnie wejść o wiele głębiej. Oczywiście podniecenie znów mnie dopadło i stałem się momentalnie twardy. Miał rację mówiąc, że seks podczas rui jest jeszcze przyjemniejszy. Ale nie spodziewałem się, że do tego stopnia, że odbiera możliwość trzeźwego myślenia.
Po dłuższym czasie w końcu i on doszedł, wyciągnął go ze mnie i wyrzucił zużytą prezerwatywę. Jednak mi wciąż było mało, co zresztą zauważył. A że wciąż działałem na niego tak jak działałem, cały czas był twardy, co za skutkowało ponowną jego obecnością we mnie. W tym momencie całkowicie straciłem zdolność racjonalnego myślenia. Jedyne co pragnąłem w tym momencie, to by mnie zapłodnił, by mnie pieprzył do upadłego, by..mnie złamał. Całkowicie.
Nie mam pojęcia, ile razy doszedłem, ile razy on doszedł. Wiem tylko, że było nieziemsko. Jednakże zaraz po tym jak ruja minęła, zemdlałem ze zmęczenia.
Rano obudziłem się wtulony w chłopaka. Wyplątując się, usiadłem krzywiąc się z bólu. Po całonocnym pierdoleniu bolało mnie jak cholera. W dodatku byłem cały lepki, a na dodatek z tego co czułem później nie używał prezerwatyw. Postanowiłem więc pójść się umyć i zastanowić skąd wziąć jakieś tabletki antykoncepcyjne. Nie chciałem zajść w ciążę. Jeszcze nie. Na razie przerażała mnie myśl, że mógłbym zostać matką, że coś by się we mnie rozwijało... Siedząc na brzegu łóżka zatrzymałem się, czując dotyk na plecach. Odwróciłem się, patrząc w zaspane oczy Blase.
-Gdzie idziesz..?- spytał.
-Umyć się- odparłem- zaraz wrócę..
-Pomóc Ci?- zaoferował pomoc- sam się nie wyczyścisz...
-No.. dobrze...
Czym prędzej wstał, wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki. Widać było, a nawet czuć, że sam jest ledwo żywy. Tylko dla mnie znajdzie, tę resztkę siły. Wszytko było w porządku z jego strony, do momentu, w którym po ułożeniu mnie w wielkiej wannie, sam do niej nie wszedł... Bo jak twierdził, tak będzie mu lepiej. Chociaż dzięki temu zauważyłem, że mimo wszystko mam mniej malinek, niż on zadrapań. Co nie zmienia dalej wydarzeń poprzedniej nocy, czyli tego że później się nie zabezpieczył...
Siema!
Jak widać kolejny rozdział na dodatek 18+ :D
Mam nadzieje, że komukolwiek się to jako tako podoba i no
Wesołych Świąt Wielkanocy :D
CZYTASZ
Dziękuje, że mnie kupiłeś |abo|
JugendliteraturSiedzimy zamknięci w sierocińcu. Obcy ludzie zastępują nam matki, wychowują nas na wzorowe żony, dają najpotrzebniejsze rzeczy... Całe poświęcenie tylko dla tego, aby później spodobać się temu ,,jedynemu". On daje określoną sumę pieniędzy i już, mo...