5| I let you leave me again

20 4 0
                                    

Krzyczę za nią: 'Hej,Ruby! Dlaczego uciekasz?'. Później uświadamiam sobie, że to nie ma sensu. Nie słyszy mnie. W zasadzie zapewne nie chce słyszeć i udaje. Jest taka piękna, czuję że nie jest tak zwyczajną dziewczyną jakie spotykałem do tej pory. Stoję w tym samym miejscu od kilku minut, wyglądam jak idiota. Tylko mój smutny wzrok zwrócony jest w stronę, w którą odeszła. 

Dzwoni do mnie telefon. To Andy. 

-No stary, kiedy wrócisz? Zamawiamy żarcie i będziemy chyba robić live'a. 

-Na pewno niedługo będę, ale nic mi nie zamawiajcie. 

Chciało mi się rzygać od wcześniej zjedzonych słodyczy, które chowałem przed chłopakami, więc nie chciałem nic jeść. 

Ale jestem zjebany. Mikey Cobban, obiekt westchnień wielu nastolatek,  ale jednak pizda. Nie potrafię pobiec za nią, zresztą już za późno. Nie wiem gdzie poszła. I jeszcze ten jej wzrok, ma mnie za debila. Zajebiście. A jest taka piękna. Kruczoczarne długie włosy, głębokie butelkowozielone duże oczy, blada cera, figura wysportowanej dziewczyny. Jednak nie tylko to mnie do niej przyciąga. Czuję, że ma w sobie coś więcej niż wszystkim się wydaje. Jest warta dużo więcej niż sama myśli. 

Ruszam się z miejsca i idę w stronę, w którą poszła Ruby. Idę strasznie wolno, w słuchawkach leci jakiś smutny kawałek. Tatuaż napierdala dalej. 

Jakby na to nie patrzeć, cieszę się że chociaż mi się przedstawiła. Choć tyle o niej wiem. Ruby. 

Słyszę jakby krzyk nad rzeką. Straszny wrzask, wycie. Dziwię się, że wszyscy ludzie którzy tu są nie reagują. Idę szybszym krokiem, jednak cicho i tajemniczo. Na brzegu siedzi Ona. To Ona krzyczy. Co się dzieje? 

Nagle cisza, położyła się, po furii zaczęła oddychać głęboko, wszystko stało się w przeciągu może pół minuty, a krzyki było słychać od jakichś trzech. 

                                                                                  *RUBY* 

Widzę, że się ściemnia. Już się uspokoiłam, jednak mimo to czuję się chujowo. Tusz do rzęs podrażnia mi oczy, rozpuścił się przez potok łez. Robi się coraz zimniej i ciemniej, ale nigdzie się nie ruszam. Słyszę lekki szelest w krzakach, co jest kurwa? Czy ktoś znowu mnie obserwuje? 

Przypominają mi się jedne z najgorszych rzeczy w życiu. Boję się. Moja psychika wypomina mi okropne rzeczy. 

-KTO TAM JEST? 

                                                                                *MIKEY* 

Kurwa, jak zwykle. Czy ja nawet oddycham za głośno? Co jak znów ucieknie? 

-Ekhmm, hej, to ja. 

Wychodzę z krzaków na tyle by mogła mnie zobaczyć w cieniu zachodzącego słońca. 

R: -Mikey? Czego Ty chcesz? Kim Ty w ogóle jesteś?

M: Podchodzę bliżej, patrząc na nią i znosząc jej wkurwione spojrzenie. 

-Przepraszam, że Cię nachodzę. Zobaczyłem Cię w parku i stwierdziłem, że może się poznamy. Mam na imię Mikey. Wiem, głupio wyszło bo tylko się gapiłem na Ciebie, ale nie mogłem wydusić z siebie słowa. Co tutaj robisz? 

R: Wiedziałam! Mówiłam, że w parku się czaił na mnie. Jestem zła, że zamiast zachowywać się normalnie to się czai jak nie wiadomo kto i na co. 

-Już nic, już idę właśnie do domu, nie mam pojęcia dlaczego ciągle za mną łazisz, daj mi kurwa spokój. 

I odeszłam szybkim krokiem.

M: I odeszła, ja znowu zostałem sam, tyle że tym razem przy rzece a nie w środku parku. 

Don't be afraid to say helloWhere stories live. Discover now