×××

20 5 1
                                    

Tik, tak, tik, tak


Ciche tykanie zegara wypełniało zimną salę, jak i pustkę w sercu Seokjina. Rozbijało się przenikliwym echem w klatce piersiowej, pozostawiając po sobie delikatne drżenie wychudzonego i osłabionego organizmu. Przy okazji też wprawiało w ruch poranione setkami, tysiącami małych nacięć serce.
Jednak nie zostały one zdiagnozowane lub uleczone przez żadnego lekarza. Zresztą, żaden nie dałby rady.
Były niewidoczne. Zadawane bardzo precyzyjnymi narzędziami, jakimi były słowa i zaniedbanie.
Zabójca? Zbiegł z wielu miejsc zbrodni.
Niejednokrotnie zostawał też ułaskawiany przekonaniem, że to Seokjin jest tą 'wadliwą jednostką'.

Tik, tak, tik, tak


Kolejny ciężki oddech.
Osmalone z nadmiernego wdychania jego zapachu płuca z każdą chwilą wydawały mu się coraz bardziej bezużyteczne. Ściśnięte wieloma skórzanymi pasami strachu, z trudnością potrafiły nagromadzić w sobie wystarczającą ilość powietrza.
Strach? Przed czym?
Bał się, że on przyjdzie. Tu, teraz, w dowolnej chwili.
Usiądzie.
Uroni kilka łez nad nieszczęśliwym końcem bruneta.
Pójdzie.

Z a p o m n i .

Tik, tak


Byli szczęśliwi. Zakochani.
Na zabój?
Takie wrażenie miała tylko jedna ze stron.

Du dum, du dum


Zobaczył młodzieńczą twarz.
Duże, ciemne oczy, brązowe włosy. Bardzo sympatyczny i miły chłopak.
Nie dziwił się, że z nim przegrał.

Wdech, wydech


Jego uśmiech zawsze przypominał mu królika.
Nawet jego radosne podskoki, gdy razem się oddalali,

zostawiając go w tyle.

Bip, bip


Bez jego wiedzy, potajemnie dawał mu pocałunki, które powinny osiąść na ciele Seokjina lub w ogóle nie zaistnieć.
Ale czy na pewno potajemnie? Nie pamiętasz jak złączyli wargi zaraz pod oknem twojej szpitalnej sali?

Kim jesteś?
Brunet zapytał w myślach, nie oczekując jednak odpowiedzi. Doskonale wiedział, że jest tu od początku. Dotychczas siedziała na brzegu łóżka, i jak dokuczliwa starsza siostra, wtrącała się w jego myśli. Niecierpliwie odliczała czas. Oddechy, które mu zostały.
Jednak cieszył się, że przyszła.

Z niemałym trudem, po raz ostatni spojrzał na księżyc wdzierający się do środka przez wąską szparę w zasłonach. Zamknął oczy. Na jego drżące usta wdarł się lekki uśmiech.

Poczuł ciężar na piersi. Nie musiał otwierać oczu, by wiedzieć, kto to. Ogarnął go chłód płynący od czubków palców, do samego środka.

Zegar wybił północ. Wszystko dookoła zwolniło.

Ucichło, jak jego serce.

Spokojnie, Jinnie.

Wdech...

Wydech...

Wdech...

Wydech...

Wdech...

Już po wszystkim, bracie.





×××

Oto jest, pierwszy dokończony łanszot, który ujrzy światło dzienne.
Parę dni wstecz był jeszcze znany jako "PROJEKT SUKA", ale stwierdziłam, że taki tytuł niezbyt będzie pasować, no cóż.
Jak można się domyśleć po pierwszej nazwie, napisałam to, by zrobić komuś na złość.
Chociaż jak tak teraz o tym myślę, to nie do końca robienie na złość, ale dobra, nieważne, naprawdę.
Boże, przez to wyśrodkowanie i kursywę to się zrobiło takie strasznie oficjalne XDD

W każdym razie, ja spadam spać, czy coś
Papa~❤

×××

*NO KIM SEOKJINS WERE HARMED DURING WRITING THIS FF, CALM YO TITTIES*

waiting for you, dear  |×| ksj |×|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz