Ruby mnie zostawiła, w zasadzie sam jej na to pozwoliłem. Ja pierdole. Jest ciemno w chuj, zimno w chuj, a ja stoję jak taki zjeb. Jeżeli tak dalej pójdzie to gratuluję sobie.
Już mam iść, ale zauważam zeszyt. Zapewne należy do Ruby, musiała go zgubić. Podnoszę go i biorę ze sobą. Wracam do domu bo Jack dzwonił do mnie już siedem razy.
Oczywiście wchodząc do naszego zajebistego mieszkania już przed blokiem można się domyślić, że mieszka tu pięciu pajaców, którzy kochają się bawić i hałasować.
Wchodzę i Rye łapie mnie od razu, i jak na spowiedzi muszę im wszystko mówić. Tak więc, opowiedziałem im wszystko oprócz tego, że chowam przed nimi słodycze. Tego niech lepiej nie wiedzą. Ich reakcja, jak zawsze: ŁOOOO TYPIE, DAJESZ JĄ, A KIEDY ŚLUB I DZIECI, OO MIKEY SIĘ ZAKOCHAŁ i takie inne.
Idę się umyć, myślę o Ruby, potem myję zęby, myślę o Ruby i później kładę się do łóżka. Otwieram zeszyt owiany tajemnicą. Czytam kilka pierwszych stron. Myślę sobie: 'O ja jebie'. To jest jej pamiętnik. Czytam dalej. Wiem o niej chyba wszystko. Szukam jakichkolwiek informacji na temat tego, gdzie mieszka, gdzie chodzi do szkoły, cokolwiek.
Mam. Numer telefonu. Jutro do niej napiszę, muszę tylko powiedzieć chłopakom, może mi doradzą tak, żebym nie zrobił z siebie idioty.
Czytam cały pamiętnik. Wiem, że to nie w porządku, ale nie potrafię się powstrzymać.
*RUBY*
Jednak wyszło jak zawsze, to nie był dobry dzień. Jest ciemno i teraz boję się milion razy bardziej niż jakbym od razu wróciła do domu. Wtedy też bym nie spotkała tego popaprańca. Czy on nie może zachować się bardziej męsko i nie bać się? Myślę, że wtedy zrobiłby na mnie większe wrażenie, jeżeli zrobił w ogóle jakiekolwiek.
Wchodzę do domu i rodzice od razu pytają gdzie byłam. Mówię, że na zajęciach, aby nic nie podejrzewali. Biorę talerz z kanapkami i idę do pokoju. Odpalam netflix'a i oglądam kolejny odcinek Orange Is The New Black. Po tym idę się umyć, patrzę w lustro i znów brzydzę się na swój widok. Rozstępy widoczne na tak bladej skórze, blizny i okaleczenia na ciele, no cóż.
Praktycznie jak co dzień zasypiam wypłakując się w poduszkę. Ten dzień nie przyniósł nic dobrego. Kolejna chujnia.
Jednak, moje myśli wciąż krążą wokół Mikey'ego. Dlaczego? Przecież mam go za dupka, niby jest miły i całkiem przystojny, ale jednak gapił się na mnie, później stał przede mną murem, nie odzywając się, i później jeszcze ta scena nad rzeką.
Może to tylko złudzenie? Może znów sama siebie oszukuję?
Zasypiam z mieszanymi uczuciami.
YOU ARE READING
Don't be afraid to say hello
FanficHistoria młodego wokalisty zespołu RoadTrip i dziewczyny, która ma w życiu pod górkę.