❝Figlarna pani wiosna❞

376 51 11
                                    

Przy każdym kroku dwóch mężczyzn przechadzających się po jednym z polskich parków, śnieg pod ich stopami wydawał dźwięki imitujące skrzypnie. Nie został on jeszcze do końca ubity, ze względu na opady, które zakończyły się zaledwie kilka minut temu. W przeciwieństwie do zimowych dni, na chodniku nie było odcisków miliona podeszw, a jedynie kilku, co świetnie wyjaśniał miesiąc, w którym pogoda postanowiła spłatać kilka figlów mieszkańcom Polski. Właśnie kończył się marzec, a zgodnie z zapowiedziami na stronie internetowej, przez cały ranek padał śnieg. Każdy niespodziewany turysta klnął pod nosem, gdy dochodziło do niego, że w niedługim odstępie czasu ulice będą wypełnione błotem przez roztopiony śnieg i prawdopodobnie poruszanie się samochodami lub też zwykłe spacery staną się czymś nieprzyjemnym.

- Czemu namówiłeś mnie na to wyjście...? - zapytał Vash Zwingli, patrząc uważnie w fioletowe oczy Austriaka, który był pomysłodawcą przechadzki po parku.
- Nie możemy przez cały wyjazd siedzieć w hotelu - powiedział stanowczo Roderich Edelstein, chowając nieposłuszne, brązowe kosmyki, które wbrew jego woli wymykały się spod czapki, niszcząc jego estetyczny wygląd. - Szwajcario, musimy przecież korzystać z tego, że Feliks nie zdołał nas jeszcze wytropić. Co będzie, jak poinformuje Prusy o naszym pobycie w tym miejscu...? Po tym, gdy dorwał nas na spacerze w Budapeszcie, byłbym skłonny do wykorzystania jego braku jak najlepiej...
Zwingli westchnął, nie mogąc zaprzeczyć słowom swojego chłopaka. Gilbert Beilschmidt był osobą irytującą, która ze względu na swoją niechęć do Austriaka dokuczała jemu i jego ukochanemu przy każdej możliwej okazji. Innym państwom często wydawało się to zabawne i zdarzało się, że ktoryś z ich przyjaciół wyjawił mężczyźnie miejsce pobytu Vasha i Rodericha. Para, aby znaleźć choć odrobinę spokoju musiała wyjeżdżać w momencie, gdy tylko obydwu krajom wypadały wolne dni w tym samym czasie. Tym razem postanowili udać się do Polski, chcąc posłać w niepamięć nieudaną wizytę na Węgrzech, podczas której byli świadkami jak wściekła Erzébet goniła za Gilbertem, ściskając swoimi niewielkimi dłońmi patelnię, którą chciała zdzielić nieistniejący od dawna kraj. Miało to być karą za to, że Beilschmidt bawił się w, jak on to ujął, pranki i najzwyczajniej w świecie uprzykrzał swoim znajomym życie nieśmiesznymi kawałami, a ze względu na to, iż Węgierka chciała miło ugośić swoich przyjaciół próbowała zmusić Prusy do zaprzestania z wygłupami. Szkoda, że zrobiła to siłą...

- Cholera! - krzyknął głośno Zwingli, gdy jego stopa natrafiła na wielki kawałek w połowie roztopionego śniegu. Szwajcar poślizgnął się i mimo prób zachowania równowagi, upadł na trawnik znajdujący się przy ścieżce. Usłyszał za sobą cichy śmiech Austriaka, który Edelstein starał się stłumić, zasłaniając usta dłonią, co niezbyt dobrze mu wychodziło. - To takie zabawne, idioto?! - zawołał głośno, nie kryjąc swojej irytacji. Roderich podszedł do niego, mając zamiar podać mu rękę i pomóc wstać, lecz sam poślizgnął się przez ten sam, felerny kawałek śniegu. W przeciwieństwie do Szwajcara, Austriakowi udało się utrzymać równowagę i z satysfakcją wymalowaną na twarzy, podał dłoń swojemu chłopakowi. Szwajcaria uśmiechnął się i chwycił dłoń Edelsteina, ciągnąc ją w dół, co spowodowało, iż Roderich upadł na niego.

- Vash, co ty robisz?! - zawołał głośno zaskoczony Austriak.
- Nie myśl sobie, że ten śmiech ujdzie ci na sucho, Rod! - krzyknął w odpowiedzi Zwingli i szybkim ruchem zepchnął z siebie Edelsteina. W mgnieniu oka znalazł się nad nim i wtarł w jego twarz wielką kulę śniegu. Usiadł okrakiem na swoim chłopaku i z satysfakcją wpatrywał się w swoje dzieło. Rezultatem zabawy Szwajcarii były zarumienione od zimna policzki Austrii, lekko wygięte przez siłę włożoną w śnieżny cios okulary oraz czapka, do której płatki sprytnie się uczepiły, nie chcąc aby dłoń zirytowanego Rodericha je zrzuciła.
Vash, z którego twarzy wciąż nie znikał szeroki uśmiech, wstał i otrzepał swoją mokrą kurtkę. Roderich za to podniósł się jedyne do pozycji siedzącej, wiedząc, iż ciapa (nawet nie potrafił nazwać tego śniegiem) potraktowała już jego ubrania na tyle intensywnie, że i tak trzeba będzie je wysuszyć. Przybrał lekko obrażony wyraz twarzy i obejrzał dokładnie swoje okulary.
- Zniszczyłeś mi je... - zaczął narzekać na Vasha.
- No już, nie marudź - zgasił go Zwingli. - I tak lepiej wyglądasz bez nich - dodał.
- Tylko ty tak uważasz - burknął Austriak.
- Wstawaj, musimy wracać - Zwingli zignorował wcześniejszą wypowiedź mężczyzny. - Chyba, że chcesz resztę wyjazdu przeleżeć w łóżku z zapaleniem oskrzeli - powiedział, podając Edelsteinowi dłoń. Roderich niechętnie ją przyjął, a Vash zanim zdołał wyczuć podstęp, został pociągnięty w dół dokładnie w ten sam sposób, w jaki wcześniej wykiwał Austrię. Fioletowooki sprytnie powtórzył sekwencję ruchów Zwingliego i znalazł się na górze. Lewą ręką trzymał wyrywającego się Vasha, prawą zaś sięgał po śnieg, który miał zamiar wetrzeć w twarz Szwajcarii.
- Nie rób tego! - zawołał szybko Zwingli.
- A kto mi zabroni? - zapytał Austria zaczepnie. Vash posłał mu zdenerwowane spojrzenie. - Coś za coś, kochanie.
- Jak wrócimy do hotelu, zrobię ci moją najlepszą czekoladę! - krzyknął natychmiastowo blondyn.
Edelstein zawahał się, słysząc obietnicę swojego chłopaka. Co prawda nie przepadał za słodyczami, lecz prawdziwa szwajcarska czekolada była czymś, co z całego serca uwielbiał, a czego nie mógł dostać na co dzień. Mieć satysfakcję z wtarcia śniegu w twarz Vasha czy nie mieć jej, ale dostać za to taki przysmak...?

Tę chwilę myślenia u Austrii, wykorzystał Zwingli, ponownie trafiając białą kulą prosto w czoło Rodericha. Nim ten zdążył jakkolwiek zareagować, Vash zepchnął go z siebie i wstał w błyskawicznym tempie.

Edelstein westchnął zrezygnowany.

- A dostanę chociaż tę czekoladę...? - zapytał z nadzieją.

- Jasne, Rod - odparł Vash. - Tylko błagam, nie kupuj kolejnych okularów, których nie potrzebujesz! - poprosił.
- Mhm - mruknął jedynie Austriak, doskonale wiedząc, iż Zwingli i tak nie uwierzy w jego słowa.

Mężczyźni wrócili na ścieżkę i skierowali się z powrotem w stronę hotelu. Roderich uśmiechał się lekko, trzymając dłoń Vasha. Kto by pomyślał, że figlarna pani wiosna w Polsce sprawi, iż mimo całego przemoczonego ubrania i zniszczonych okularów dostanie najsmaczniejszą istniejącą czekoladę?

❝Figlarna pani wiosna❞ → Austria x SzwajcariaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz