Zaczęłam widzieć coraz więcej światła. Uchyliłam powieki, a jasność prawie mi nie wypaliła oczu. Mrugnęłam kilka razy, ale i tak nie zdążyłam się przyzwyczaić do otoczenia. Po kilku minutach wkońcu mogłam normalnie otworzyć oczy. Ja żyję? Rozejrzałam się po pomieszczenu i zauważyłam blondwłosą postać, to była Clarke. Siedziała ona na krześle niedaleko mnie i patrzała się na mnie ze zdziwieniem.
- N-niylah.. o-ona się chyba.. obudziła..!- wykrzyknęła.
W tym samym momencie do pokoju wyparowała Niylah. Spojrzała najpierw na mnie, a następnie na Clarke. Chwilę stała w osłupieniu, ale po chwili podeszła do mnie i położyła rękę na moim czole.
- Lexa, słyszysz mnie?- zapytała cicho.
- Ta.. Ja żyję?- zapytałam.
- Najwyraźniej- powiedziała z wielkim uśmiechem.
-N-Niylah..- zaczęła Clarke- przeniosłabyś mnie do łóżka?..
-Oczywiście, Clarke- uzyskała szybką odpowiedź.
Przyjaciółka przeniosła blondynkę do miejsca obok mnie i się uśmiechnęła do niej.
- Idę zrobić coś do jedzenia, bo zgaduje, że napewno jesteś głodna- stwierdziła patrząc na mnie, na co tylko kiwnęłam głową.
- Już dobrze się czujesz?- zapytała Clarke, kiedy Niylah wyszła z sypialni.
- Chyba tak.. Gdzie jest Luna? Chciałabym się z nią wkońcu zobaczyć..
- Ehh.. no tak, ty jeszcze nic nie wiesz..- zacząła bawić się nerwowo palcami- Luna.. nie żyje.
W tym momencie poczułam straszny ucisk w klatce piersiowej. Łzy zaczęły mi się zbierać pod powiekami, na jej słowa. Zagryzłam wargę, pozwalając łzą cieknąć po moich policzkach.
-Jak?- zapytałam nerwowo, cała sie trzęcąc.
-Słucham?
-Jak umarła!?- wykrzyknęłam w stronę Clarke.
- Kolega Roana.. ją udusił..
-C-co? Ale Jak? Po co? Dlaczego?- krople łez cały czas lały się z moich oczu.
- Bo nie zabił Ciebie, Lexa..
- Nie zabił?
- No nie. Tak, to przecież ze mną nie rozmawiała..
- Przecież on mnie..- zaczęłam ale niebieskooka mi przerwała.
- Gdyby nie Ontari, to byś nie żyła. W ostatniej chwili weszła do namiotu i przerwała czyny tego co ci robił krzywdę.
- Naprawdę? Myślałam, że ona mnie jeszcze zabiję..
- Na początku chciała, ale się otrząsneła i zaniosła Ciebie nam, ale w tym czasie kolega Roana zdążył przyjść do nas i.. no wiesz.. Ale spokojnie, on już nam nie zagrozi, bo dostał wyrok śmierci od Ontari.
- A gdzie była w tym czasie Niylah?- zapytałam wycierając łzy, które trochę lżej ciekły.
- A no tak, Niylah została związana przez tego mężczyznę, bo ona chciała go obudzić, by wyszło, że to on zabił Roana. Ale sprawy potoczyły się nie po jej myśli i on pomyślał, że Niylah chce go okraść. No i już same wiemy co się działo dalej..
Nic na to odpowiedziałam, tylko zaczęłam myśleć o tej całej sprawie i o Lunie. To ja powinnam umrzeć, a nie ona. To miało wyjść całkowicie inaczej. Gdybym nie spotkała Clarke, to Luna cały czas by żyła. To wszystko przez nią.
-Wyjdź..- powiedziałam spokojnie.
-Lexa, ale co..- zaczęła, ale jej przerwałam.
-Wyjdź teraz, zanim ja Cię uduszę!- wykrzyknęłam i wybuchnęłam ponownie płaczem.
Zakryłam głowę poduszką i zaczęłam płakać. Straciłam najważniejszą osobę w moim życiu.
CZYTASZ
COMMANDER LEXA || Clexa
AksiLexa jest zwykłym kłusownikiem, lecz kiedy poznaje kobietę o imieniu Luna, to jej życie zaczyna się gwałtownie zmieniać... (Pisałam tą książkę dość dawno, więc jest w niej dużo błędów)