Braelyn
Przez kilka następnych dni po urodzinach pogoda była taka beznadziejna, że prawie całe pięć dni spędziłam w domu. Michael namawiał mnie, żebym poszła razem z nimi do Caluma, ale nie miałam na to ochoty, a poza tym czułam się naprawdę słabo. Dwa ostatnie dni spędziłam prawie całe leżąc, bo bolał mnie tak brzuch, że było mi i duszno i niedobrze na przemian.
Moja mama nieco się uspokoiła ze swoimi kłótniami i tego ranka nawet rozmawiałam z nią całkiem normalnie. Nie wierzyłam w magiczne przemiany, ale miałam nadzieję, że była to pierwsza oznaka wracania do normalności.
- Braelyn zejdziesz na dół? Przyszli....
Michael wpadł do mojego pokoju kilka minut po piątej, ale zatrzymał się w pół kroku, prawdopodobnie widząc w jakim stanie leżałam.
- Jezu, umierasz?- spytał podchodząc bliżej i przyglądając mi się badawczo
- Mike, spokojnie to tylko okres- oparłam a potem westchnęłam - Przeżyłam już to parę razy
-Moge cos dla ciebie zrobić?
- Masz jakąś czekoladę?
- Widzę, że nie jest tak źle- uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu - Zaraz wyślę, któregoś z chłopaków. Jak będziesz chciała to zejdź do nas, okej?
- Okej. Ale raczej dzisiaj sobie odpuszczę- stwierdziłam
Leżałam z termoforem na brzuchu i mokrym, zimnym ręcznikiem na głowie. Prawdopodobnie nie wyglądałam zbyt korzystnie, ale Mike widział mnie już i tak bez makijażu z rana więc nie robiło mi to większej różnicy.
-Dzwon jakbyś czegoś potrzebowała albo coś się działo- skinal głową w stronę mojego telefonu
Kiwnelam głową, a gdy tylko uslyszalam, że drzwi za Mikem się zamknęły, wróciłam do leżenia i krzywienia się z bolu. Czasami sama miałam wrażenie, że umrę, ale potem okazywało się, że jednak byłam w stanie dotrzeć do kolejnego miesiąca. I tak dalej.
Kilka minut później usłyszałam, że drzwi się otworzyły, ale nie otworzyłam oczu, bo byłam pewna, że to tylko Mike, więc jedynie wyciągnęłam rękę, chcąc złapać czekoladę.
-A magiczne słowo?
Pytanie jednak nie padło z ust Mike, więc momentalnie otworzyłam oczy i spojrzałam na "intruza".
Przede mną stal Brad z dużą biała czekoladą bombelkowa. Czy on musiał mnie tak torturować?-O nie- mruknelam- Miałam nadzieję, że unikne wizyt... Moja twarz nie jest dziś zbyt wyjściowa
- Daj spokój- machnął ręką - Chyba pierwszy raz cię widzę w sytuacji, gdzie nie jesteś w stanie podbić świata.
- Dzisiaj nie jestem nawet w stanie wstać z łóżka.
- Brałaś już jakieś leki? Mogłaś mi powiedzieć, to bym jakieś kupił
- Nie odkryles Ameryki, McFlurry. Jestem już bardziej naćpana niż po narkotykach.
Brad tylko się zaśmiał a potem zapytał
- Czyli nie schodzisz na dół?
-Nie, dziękuję, poumieram sobie tu
- Okej, dawaj...
-Znac jak będę już umierać. Tak wiem
Brad wręczył mi czekoladę, ja mu podziękowałam i wysililam się na słaby uśmiech, a potem spróbowałam się przespać.
Minęło może z pół godziny, może godzina, a tabletki, których się nalykalam od rana widocznie zaczęły działać, a ja zaczęłam odżywać. Przebudziłam się, a ból brzucha i pleców już mnie tak uporczywie nie nękał.
Byłam nowo narodzona.
Podniosłam się, pierwszy raz od dobrych trzech godzin i postanowiłam zejść na dół do kuchni. Bardzo możliwe, że zaczynałam też być odwodniona.
Byłam gdzieś w połowie drogi na schodach, kiedy usłyszalam coś co przykuło moją uwagę na tyle, że przystanęlam w pół kroku. Salon znajdował się tuż przy zejściu, więc chcąc nie chcąc słyszałam wszystko.
-No i co będzie coś?- rozpoznałam głos Michaela- Nie mów, że nie...
-Zwlaszcza po tym jak u ciebie spała - dodał najwidoczniej Tristan
Co? Skąd Tris mógłby wiedzieć o tym, że dwa tygodnie temu spałam w domu Brada? Czy nie zauważyłam czegoś? Mike wszystkim wygadał?
- Dajcie spokój- odpadł Brad
- Nie musisz przeczyć z grzeczności. To moja kuzynka, ale jest też dziewczyną.
A może to Brad wszystkim o tym opowiedział, chociaż obiecał, że nic nikomu nie powie?
Chyba zaczynałam czuć się głęboko rozczarowana. Niby mogłam się tego spodziewać, ale myślałam, że Brad był trochę inny.- Jasne, że tak. Dlatego to wyłącza ja z materiału na dziewczynę
Okej, zdecydowanie nie powinnam usłyszeć tej rozmowy i głęboko żałowałam, że nie zostałam w łóżku trochę dłużej.
O ile pięć sekund temu byłam głęboko rozczarowana to w tamtym momencie było mi naprawdę przykro.
Nie dość, że Brad złamał swoją obietnicę, to jeszcze stwierdził, że nie byłam dobrym materiałem na dziewczynę? Naprawdę? Po tych wszystkich rozmowach, które przeprowadziliśmy? Co to w ogóle miał oznaczać "dobry materiał"? Nie byłam pieprzonym jedwabiem.Myślałam, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni złapaliśmy te nic porozumienia, ale widocznie się pomyliłam.
Jak najciszej wycofałam się z powrotem na górę i stwierdziłam, że najlepszym rozwiązaniem będzie zostanie w pokoju, dopóki chłopaki nie wrócą do domu. Ewentualnie dopóki wszyscy nie pójdą spać.
W ostateczności mogłam też poczekać do ostatniego dnia tych pokręconych wakacji, a potem zwyczajnie wrócić do domu. Może nie byłam również zbyt dobrym materiałem na znajomą.