things he said after he kissed her

36 4 0
                                    

Braelyn

Michael znowu pożyczył ode mnie ładowarkę i oczywiście nie miał zamiaru jej zwrócić w najbliższym czasie. Musiałam  więc wziąć sprawy w swoje ręce i wybrać się do jego pokoju, żeby odnaleźć moją własność. Zajęło mi to o wiele więcej niż planowałam i już miałam zamiar zawołać chłopaka na górę, kiedy dostrzegłam biały kabelek wystający spod łóżka.
Naprawdę Mike?
Co on robił z tą ładowarką pod łóżkiem?

Całkiem zadowolona z odzyskania mojej własności wróciłam do pokoju, gdzie spędzałam ostatnio bardzo dużo czasu. Po tym co usłyszałam przez przypadek od Brada jakoś odechciało mi się z nim gadać i uparcie ignrowowalam jego wszystkie smsy.

Tak szybko jak przekroczyłam próg mojego pokoju, tak szybko zorientowałam się, że nie byłam w nim sama.
Na wprost mnie, przy biurku stał Bradley i przyglądał się jednej z kartek.

- Wiesz to niegrzecznie wchodzić do czyjegoś pokoju i dotykać jego rzeczy- powiedziałam i nawet nie próbowałam ukryć w głosie mojego zdenerwowania.

Co on sobie po tym wszystkim myślał? W końcu nie byłyśmy żadnymi przyjaciółmi, żeby wpadać do siebie bez zapowiedzi.
Zwłaszcza po tym, co się ostatnio wydarzyło. Miałam po prostu awersję na tego chłopaka.

- Wybacz. Pomyślałem, ze zaraz przyjdziesz- odparł podnosząc głowę i spoglądając na mnie- Przyszedłem, żeby zobaczyć czy wszystko z tobą w porządku?

- A co myślałeś, że Michael przytrzymuje mnie tutaj bez jedzenia i zabrania kontaktu ze światem zewnętrznym? Nie. Wszystko jest w porządku, więc dziękuję za odwiedziny. Miło cię było zobaczyć...

Założyłam ręce i przewróciłam oczami, jak zawsze, gdy byłam zirytowana i przyjmowałam pozycję obronną. Nie ukrywałam, że chciałam się jak najszybciej pozbyć Brada z mojego pokoju a potem w spokoju zdissowac go we własnej piosence.

- Braelyn- zaczął z wolna, a ja widziałam, że coś go dręczyło w środku. I dobrze mu tak- Wiem dlaczego jesteś zła, ale to naprawdę nie powód, żeby się odcinać od wszystkich.

- Oczywiście, że wiesz, skoro przeczytałeś moje piosenki.

- Przepraszam. Nie wiem co dokładnie uslyszalas, ale to nie było tak jak myślisz.

- Więc jak było? Jakim cudem wszyscy się dowiedzieli, że spałam u ciebie dwa tygodnie temu? Myślałam, że jesteś zupełnie inny.

- Okej, to zupełnie nie było tak i gdybyś przez chwilę mnie posłuchała, nie powiedziałabys słów, których niedługo będziesz żałować.

- Będę żałować? Serio, Brad?

- Braelyn Amelie Bluebell zamknij się na chwilę- powiedział najspokojniejszym i najbardziej delikatnym tonem na jaki się mógł zdobyć, ale w ogóle mnie to nie przekonywało

Usiadłam więc na łóżku i obiecałam sobie, że od tej pory nie odezwę się nawet słowem.  Zamierzałam udawać, że nie istnieję.

-Sluchaj McToast- zaczął, a ja zacisnęłam pięści, bo chciałam krzyknąć mu w twarz, żeby mnie tak nie nazywał- Nie powiedziałem nikomu o tym, że u mnie spałaś ani o tym, co jest między tobą a twoja mamą. Mike wspominał o tym przypadkowo, gdy byliśmy z Tristanem, ale uwierz mi, naprawdę tylko tyle. I nie musisz się nim przejmować, Tris to moj najlepszy przyjaciel. Nikomu nie wygada - zrobił krótka pauzę i spojrzał na mnie, ale w dalszym ciągu zaciskalam usta w kreskę i nie miałam zamiaru powiedzieć ani słowa- A jeśli chodzi ci o ten materiał na dziewczynę...- zaczął ponownie j westchnął- Po pierwsze jestem idiotą...

-Bardziej dupkiem- wtrąciłam i od razu chciałam ugryźć się w język

Miałam do cholery nic nie mówić, obiecałam sobie to jakiś dziesięć sekund temu.

Brad się cicho zaśmiał, a ja chciałam się uderzyć za to, że go do tego doprowadziłam. Czy mi wszystko musiało wychodzić na opak?

- Okej, dupkiem, ale powiedziałem to tylko dlatego, żeby chłopaki się odczepili. W sumie nie wiem dlaczego tak bardzo mi na tym zależało. Przepraszam. Jesteś dobrym materiałem na dziewczynę.

-Ty za to jesteś beznadziejnym materiałem na przyjaciela. - odparłam i uśmiechałam się, chociaż nie miałam pojęcia dlaczego

-Przynajmniej udało mi się cię rozbawić. Ale naprawdę nie miałem tego na myśli- powtórzył

- Teraz ty mnie posłuchaj, Simpson Will Brad. To, że jestem tutaj tylko na trochę to nie znaczy, że będę pozwalać na wszystko, co robicie. Nie jestem z wami blisko, ale wcale nie muszę zabiegać o waszą znajomość. Nawet mnie to nie obchodzi!

- Ale kłamiesz- wtrącił kręcąc głową

- Teraz mówię ja. I naprawdę mam wystarczająco na głowie, żeby jeszcze przejmować się tym, że ktoś o tym wie

- Wyluzuj, McToast nikt o tym nie wie. Trisowi możesz zaufać.

- Już ci raz zaufałam- odparłam i spojrzałam na niego znacząco

- Nie wygadałem się nikomu. I pamiętaj że zawsze trzymałem twoją stronę...

-Oprócz...

- Tak, ale naprawdę tego żałuję...

- "Naprawdę tego żałuję"- przedrzeźniałam go- Coś sprawia, że wcale nie mogę ci uwierzyć. Może jestem od ciebie o rok młodsza, ale to nie znaczy, że możesz mi wciskać kit, kiedy jest ci wygodnie. Nie mówię, że tak bardzo się przejmuję twoją opinią, ale to trochę niefajne z twojej...

Nawet nie zdążyłam zareagować, kiedy Brad chwycił za moją twarz, obrócił ją w swoją stronę, a następnie złożył pocałunek prosto na moich ustach. Byłam tak zszokowana, że w pierwszym odruchu wcale go nie odepchnęłam i dopiero po kilku sekundach, kiedy mój umysł znowu zaczął działać poprawnie, odsunęłam się na bezpieczną odległość.

-No teraz to chyba trochę przegiąłeś- krzyknęłam i wcale nie dbałam o to,czy ktoś mnie usłyszy

Byłam naprawdę zła.

-Czy ja wiem? Po pierwsze naprawdę chciałem to zrobić, żeby ci udowodnić, że wcale nie mówiłem serio w zeszły czwartek, a po drugie wreszcie na chwilę się uspokoiłaś. Więc w sumie nie wyszło tak źle

Brad faktycznie uśmiechał się, jakby cieszył się z takiego obrotu sprawy, a ja wiedziałam, że jego już nie zmienię, choćbym pół godziny mówiła mu o swoim punkcie widzenia. On już taki był i ja też już taka byłam.

- Na ogół nie biję ludzi, ale mam wrażenie, że będziesz tym pierwszym- odparłam już całkiem spokojnie i podniosłam na niego wzrok.

Co za porąbany chłopak, przeszło mi przez myśl. Jednak co gorsza, zdawało mi się, że moja cała frustracja nagle opadła. Nie byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy. Powinnam była go jeszcze trochę pomęczyć.

-Pozwoliłbym ci się uderzyć tylko po to, żebyś już nigdy więcej nie znikała na tak długo - odpowiedział, a mi się wydawało, że mówi poważnie- Ale ty i tak tego nie zrobisz. 

-Skąd taka pewność?

- Trochę cię rozgryzłem.

-Ostrzegam cię, nie próbuj ze mną grać w żadne głupie gry, McFlurry.

-Braelyn, jeśli chodzi o ciebie, to zdecydowanie szkoda mi czasu na gry.

lyrics & melodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz