Był rok 845. Tytani żyli tylko za murami Marii, żaden nie przedarł się do środka...
Do czasu...
*
Biegłam. Gdzie? Przed bramę muru. Po co? Żeby ich zobaczyć. Kogo? Zwiadowców.
Biegłam z uśmiechem na twarzy. Moje brązowe włosy często opadały mi na twarz, więc je poprawiałam.
"Mam nadzieję, że on wróci."-pomyślałam. Miałam na myśli swojego starszego brata, który dołączył do oddziału zwiadowców. Po kilku minutach biegu, zobaczyłam tłum ludzi, oraz zielone, powiewające na wietrze peleryny.
-Zdążyłam...-mruknęłam do siebie.
Przepychając się wśród tłumu, zauważyłam ławkę, na której mogłam stanąć. Mimo iż byłam wysoka jak na swój wiek (1.52 w wieku 10 lat) to i tak nic nie widziałam. Eh... W porównaniu z dorosłymi wyglądam jak krasnal. Stanęłam na ławce, wypatrując blond czupryny swojego brata. Wypatrywałam już mojego braciszka jakieś kilka minut. Nagle ktoś mnie trącił.
-Ej! Uważaj jak stajesz na ławce!- krzyknęłam lekko podirytowana. Tak, mam dosyć mocny charakterek.
- P-przepraszam... Nie chciałem...- Spojrzałam się w dół. Na przeciwko mnie stał długowłosy, niski blondyn, z książką w ręce.
-Ugh, w porządku.- odburknęłam do niego.
Nagle dostrzegłam mojego brata.
-FINN!- krzyknęłam podbiegając do niego.
Całe szczęście wrócił cały i zdrowy... Po za nim nikogo nie mam.
-RITA!- odpowiedział zsiadając z konia. Przytulił mnie bardzo mocno.
-Finn, przestań, zaraz mnie udusisz!-powiedziałam, używając resztek mojego powietrza.
-No już dobrze krasnalu.-odpowiedział, puszczając mnie z mocnego uścisku. Faktycznie, przy nim wyglądałam jak kurdupel, bowiem był o trzydzieści centymetrów wyższy.
-Dobra, Rita, lepiej już idź bo dostanę ochrzan od kapralka Levisia.-oznajmił wsiadając na swojego wierzchowca.-Do zobaczenia w domu, mam jeszcze coś do załatwienia.
-Pa pa!-pożegnałam się z nim odchodząc.
Gdy wracałam do mojego domu, zauważyłam tego samego blondyna, co na ławce.
Ale...
Jakiś trzech, wyraźnie starszych od niego dzieciaków go biło.
(Tak wiem, najpierw go pobili a później poszli przed mury...)
-Zostawcie mnie... Jeżeli mnie bijecie, znaczy to, że nie potraficie w inny sposób wyrazić swojego zdania.-powiedział długowłosy. (Włosy dosięgały mu do ramion.)
-Zamknij ryj!-warknął jeden z napastników i uderzył blondyna najpierw w brzuch a później w twarz.
Nie mogłam go tak zostawić.
Podeszłam do dręczycieli.
-Ej, wy!-krzyknęłam. Dręczyciele odwrócili się. Kurdupel również.
-Czego chcesz suko?-powiedział do mnie jeden z nich.
-JAK MNIE NAZWAŁEŚ?!-podeszłam do niego i z całej siły kopnęłam go w krocze.
-O kurwa...-jęknął z bólu. -Eric, Yato uciekamy!-
Po kilku sekundach uciekli gdzie pieprz rośnie.
-D...Dziękuję...-w rogu szepnął blondyn.
Kucnęłam przy nim.
-Nie ma za co.-uśmiechnęłam się do niego-Jestem Rita, a ty?
YOU ARE READING
I Need You... (Armin Arlert x Reader)
RomancePorywcza, i śmiała dziewczyna oraz nieśmiały i spokojny chłopak... Czy odnajdą wspólny język?