7

19 1 1
                                    

Charlie pv.

Nie mogę doczekać się aż wkońcu zobaczę Leo.
Nie widzieliśmy się prawie 2 miesiące, wiem tyle że teraz mieszka z nim jakiś chłopak i dziewczyna.
Wiem że ma 17 lat, Leo mi wszystko powiedział jak to ona mu się podoba I wogóle. Hahahah  dawno nie widziałem go w takim stanie ,on  chyba dawno nie był zakochany. Nie jest zbyt odpowiedzialną osobą żeby być teraz w związku tym bardziej że się samookalecza. Sama myśl że to robi a ja nic nie mogę zrobić jest straszna...
Nie ważne.
Po kilku minutach pakowania się wyszedłem z domu i wsiadłem do auta.
Jechałem ok. 3 godziny aż wkońcu dotarłem do Port Talbot.
Wreszcie.
Nie nawidzę tak długo jeździć. Tym bardziej jak to ja prowadzę.
Mam chorobę lokomocyjną i zawsze mam mdłości.
Tu już nawet nie chodzi o tą głupią chorobę tylko o to że poprostu nie lubię jeździć.
Gdy tak rozmyślałem zdążyłem dojechać pod dom Leo i właśnie pukam do drzwi.
- Dzień dobry pani Wiktorio-mama przyjaciela z pogodną miną otworzyła mi drzwi
- Dzień dobry Charlie, Leo jest u siebie- odpowiedziała przyjaźnie kobieta

Także udałem się do pokoju Leo, ale po drodze napotkałem drzwi od łazienki ,więc postanowiłem że zanim pójdę do przyjaciela to skorzystam.
O nie...
Z prędkością światła pobiegłem do leżącego na ziemi chłopaka.
Krwawi...
- Coś ty zrobił?!?!- zacząłem na niego krzyczeć
- Ciszej! bo jeszcze ktoś przyjdzie.- powiedział i przy tym usiadł opierając się o ścianę musiał widocznie stracić poczucie równowagi przez zbyt dużą utratę krwi i dlatego leżał na podłodze.
- Po jakiego chuja to zrobiłeś?!- zapytałem jednocześnie patrząc na żyletkę znajdującą się w dłoni chłopaka.
- Chciałem iść porozmawiać z Weroniką i tylko jedną kreską dodać sobie odwagi- lekko załkał
- Jezus, ale ty jesteś głupi! to ci w niczym nie pomoże! Ty potrzebujesz normalnego leczenia.- oznajmiłem przejęcie z troską o przyjaciela.
- Nie potrzebuję żadnego leczenia!Jesteś moim przyjacielem, powinieneś mnie zrozumieć, a nie kazać mi robić coś czego nie chce! - zaczął na mnie krzyczeć

On naprawdę potrzebuje pomocy...

-Jestem twoim przyjacielem i nie chcę Cię stracić, cały czas myślisz o sobie. Może czas pomyśleć o innych, a nie robić coś co w każdej chwili może odebrać ci wszystko! - wydarłem się wściekły na jego postawę.

-Niech Ci będzie spróbuję! Nie potwierdzam w 100% że to się uda ale spróbuję. - oznajmił lekko, przestraszony?

-To już coś Devries, to już coś- odpowiedziałem nadal lekko zły.
A teraz oddaj mi wszystkie żyletki jakie masz...I wiedz że jeśli zostawisz choć jedną to znaczy że jesteś egoistycznym dupkiem który myśli tylko o sobie! Pomyśl czy Weronika chciałaby chłopaka trupa.- Nie chciałem tak ostro ale do niego nic innego N-I-E  D-O-C-I-E-R-A!
-Okej- powiedział przybity jakby wkońcu sobie coś uświadomił.
Oderwał jedną kafelkę od wanny i wyjął z niej pudełko ze srebrnymi przedmiotami posłusznie mi je oddając i zakrywać spowrotem kryjówkę.
Jeśli Ta cała Weronika jest taka fajna będę musiał z nią o tym porozmawiać...

Weronika pv.

Zamurowało mnie...
Nie przypuszczałam że Leo się tnie i to jeszcze przeze mnie...
Tak ,odkąd usłyszałam krzyki w łazience obiecałam Pani Wiktori, że sprawdzę co się dzieje, ale wolałam podsłuchać.
Stety nie Stety usłyszałam całą ich rozmowę. On musi się leczyć. Nie może nas opuścić. Ma kochającą rodzinę, która go kocha.
A może ja tak tylko sobie wmawiam, bo go kocham?
Nie to jest tylko mój przyjaciel. Nikt więcej.(Tak wmawiaj sobie Weronika,wmawiaj).
Nagle usłyszałam jak drzwi od łazienki się otwierają , więc pędem pobiegłam do swojego pokoju i oparłam się o drzwi od środka. Usłyszałam rozmowę chyba Leo i Charliego:
-Leo idź do siebie ja jeszcze skorzystam. Zaraz do ciebie przyjdę. - powiedział
- Okey- dodał drugi i chyba poszedł do swojego pokoju

Po chwili do mojego pokoju ktoś zapukał, więc grzecznie otworzyłam drzwi. Nie był to kto inny niż Charls.

-Hej jestem Charlie. Miło mi cię poznać- zaczął rozmowę
-Mi również. Jestem Weronika.-odpowiedziałam przyjaźnie, chociaż nie wymarze z pamięci tego co przed chwilą usłyszałam w łazience.
-To pilne musimy porozmawiać, tylko gdybyś mogła duchować tajemnicy,okey? Nie chce żeby Leo o tym wiedział- oznajmił dość zabicie
-Jasne że nikomu nie powiem. O co chodzi? - zapytałam mimo tego że dobrze wiedziałam o co chodzi.
-Możemy pogadać o tym jutro wieczorem?Leo jedzie wtedy na kolację do cioci z mamą i Tilly. - powiedział
-Jak chcesz- powiedziałam uśmiechając się do niego
-To ja już ten tego, 
do niego pójdę,do zobaczenia- powiedział i wyszedł lekko się rumieniąc
-Pa- odparłam w ostatniej chwili
  *Skip Time*
No to nieźle pewnie chce o tym pogadać specjalnie wtedy kiedy jego nie będzie, żeby Leo niczego nie podejrzewał.
Szczerze boje się o Leo...
Boję się że pewnego dnia będzie tak załamany że nawet kilka kresek mu nie pomoże, a mnie natomiast w tej chwili słabości nie będzie obok, boje się że go stracę, że go wszyscy stracimy.
Kątem oka spojrzałam na zegarek jest już późno a od przyszłego tygodnia zaczynam chodzić do szkoły. Wtedy nie będę mogła tak późno chodzić spać bo zajęcia mam na 8.00.
Ale mniejsza o szkołę.
Jest teraz 23 nie wiem jakim kurde cudem.
Ale no tak to jest kiedy cały czas oglądasz filmy i wychodzisz z pokoju tylko  coś zjeść bo toaletę masz w swoim pokoju.
Postanowiłam że wezmę długą relaksacyjną kąpiel i wysmaruje ciało balsamem.
Kiedy już skończyłam, wskoczyłam w pierzynę i szczelnie się przykryłam.
Po paru minutach odpłynęłam do krainy Morfeusza.
************************************
Mam nadzieje że rozdział się podobał.
Dziś mamy 889 słów 😘
Jeśli nie wiesz czemu rozdziałów nie było wczoraj to zapraszam do przeczytania poprzedniej notki.
Pozdrawia Autorka❤
PS. Wiem że miałam wstawiać w piątek, ale nie chcę kazać wam czekać😍

Życie ma dużo niespodzianek || L.DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz