Weszliśmy do domu, gdzie na samym wejściu dostałem ubranie.
Szybko założyłem czyste rzeczy i udałem się do kuchni. Deaton siedział przy stole, a Courtney robiła herbatę. Lekarz skinieniem kazał abym usiadł obok niego i tak też zrobiłem.
Milczał dopóki dziewczyna się nie przysiadła, stawiając ciepłe napoje przed nami.
- No więc... - zacząłem.
- Czasami odnoszę wrażenie, że jesteś okropnie rozpuszczonym dzieciakiem, który robi każdemu na złość swoim zachowaniem. - spojrzał na ucho szklanki i wrócił do rozmowy. - Jednak zdarza się, że myślisz nad tym co robisz. Jesteś tu bo chcesz się czegoś nauczyć, dlatego też stosuj się do moich poleceń i je wykonuj.
- Tak jest. - odparłem.
- Więc co tam znalazłeś? - zapytał.
- Ślady alfy oraz kilka metrów dalej bety.
- Dobra robota. Zostało nam ustalić kim są i po co przyszli.- skwitował i upił łyk herbaty. Następnie wstał od stołu i wyszedł.
- Jak to jest? - wyrwała mnie z rozmyślania nad tym czy powinienem powiedzieć Deatonowi o tej dziewczynie, którą spotkałem.
- W sensie? - mruknąłem.
- Zmieniać się w wilka. - odparła.
- Genialne uczucie jednak towarzyszy przy przemianie okrutny ból, gdy każda kość się przemieszcza, a narządy ściskają, że czujesz żołądek w gardle.
- Ochyda.
- Lepiej bym tego nie ujął.
- Sama nie wiem czy Ci zazdrościć czy może współczuć. - zaśmiała się.
Niezręczna cisza pojawiała się częściej gdy rozmawialiśmy.
Po chwili wstała i poszła na górę. Siedziałem jeszcze chwile po czym spojrzałem na zegarek.***
Szukałem miejsca skąd uciekłem.
Czy oszalałem?
Nie wykluczone.
Wolno przemieszczałem się wzdłuż lasu. W końcu udało mi się wyłapać zapach psów i krwi. Ruszyłem w jego stronę. Dotarłem do budynku przed drzwiami, którego stał wysoki dość mocno przypakowany mężczyzna w okularach. Wpuszczał ludzi, ci którzy pojawili się z wielkimi, potężnymi bestiami z łańcuchami na szyi wchodzili od tyłu. Ustawiłem się w kolejce. Słyszałem basowe szczekanie, szepty ludzi i szeleszczące papierki.
Po 10 minutach czekania nadeszła moja kolej.
- Opłata. - wychrypiał.
Odruchowo zacząłem szukać po kieszeniach. Aż w końcu wyciągnąłem banknot i wręczyłem mu go.
Otworzył drzwi i wpuścił mnie. Następnie zostałem obmacany z każdej strony i przeszedłem dalej podążając za tłumem przybyłych.
Schodziliśmy piętro w dół i weszliśmy do ogromnej sali. Na samym środku znajdował się ring ogrodzony betonowymi ścianami w których znajdowały się metalowe drzwiczki.
Wszyscy zajęli miejsca. Na środek ringu wyszedł mój stary znajomy - Cameron.
- Wszyscy czekali na tę właśnie chwile by zobaczyć starcie dwóch najlepszych zawodników. Znanego z morderczego uścisku szczęk i demona walk oraz zabójczej księżniczki, która swoją szybkością powala każdego. Przed państwem Draco i Hayden. - w tym momencie przez drzwiczki wpuszczono ogromnego czarnego brytana, który na ciele miał liczne rany od poprzednich walk wraz z dwoma mężczyznami którzy trzymali bestie. Z drugich drzwiczek wyszedł szary wilk trzymany przez Josh'a.
- Żeby było bardziej widowiskowo dołączamy do naszej zabawy kolejnego zawodnika! - krzyknął Cameron.
Z kolejnych drzwiczek wyszedł Andre z lisem. Wiedziałem, że to nie skończy się dobrze. Hayden w porównaniu do tego olbrzyma nie ma szans...
- Zamknęliśmy zakłady. Możemy zaczynać! - dodał Cameron.
Mężczyźni stojący na polu spuścili zwierzęta i szybko wycofali się za bramki jednocześnie je zamykając.
Czarny potwór rzucił się w kierunku wilka, lecz Hayden ekspresowo uniknęła go. W między czasie na jego grzbiet skończyła Cora wgryzając się psu w kark. Pies powalił się na ziemię uderzając lisem o beton, uwalniając się z uścisku. Wilczyca wykorzystała chwile i zaatakowała psa. Spojrzałem na Camerona, który był widocznie zafascynowany tym co się zaczęło dziać. Hayden została rzucona niczym zabawką o ścianę, chwile później Cora została tak samo potraktowana. Pies zbliżał się do wilczycy, która jeszcze próbowała uciekać. To już koniec.
Ruszyłem do wyjścia. Po drodze znalazłem drzwi do łazienki. Wpadłem do niej i zacząłem się nakręcać aby wywołać przemianę liczyła się każda sekunda. Jednak zero efektów. Spojrzałem nad umywalkę gdzie znajdowało się lustro, odłamałem kawałek i przyłożyłem do ręki.
"Ból" pomyślałem.
Przesunąłem szkło wzdłuż przedramienia, rozcinając skórę, powtarzając czynność kilka razy.
I wtedy się zaczęło.
Dostałem drgawek. Czułem jak wnętrzności tańczą podchodząc do gardła i wracając na swoje miejsce. Przed oczami pojawiła się mgła, moje ręce i nogi pokrywała czarna sierść...Wyskoczyłem z łazienki już na czterech łapach pobiegłem przed siebie przewracając kilka osób, które nie wiedziały co się dzieje. Dałem susa ponad ogrodzenie i wpadając na ring.
- A to proszę państwa gwiazda wieczoru! Bestia z Gévaudan! - krzyknął Cameron.
Zacząłem basowo warczeć, wtedy pies spojrzał na mnie i ruszył w moim kierunku. Gdy już miał na mnie skoczyć przeczołgałem się na drugą stronę podbiegając do Hayden.
- Nic ci nie jest? - przekazałem jej w myślach.
- Dałabym sobie rade. Po co wróciłeś?! - zostałem zrugany.
- Nie wątpię. - rzuciłem i po truchtałem do Cory.
- T...Theo? - otworzyła na chwile oczy próbując się podnieść. - Uciekaj stąd.
- Już dobrze.
Odwróciłem się do tarana, który zmierzał w moim kierunku.
Uchyliłem pysk odsłaniając zęby i wydałem z siebie basowy charkot.Po chwili do skoczyłem do psa łapiąc go za bark. Zwierzę zrzuciło mnie z siebie, chwyciło za kark i zaczęło potrząsać w różne strony. Odepchnąłem go tylnymi łapami. Chwile później znów byłem jego zabawką i moment później rzucił mną o ścianę. Zabawa w ganianego i parę starć trwało kilka minut. Aż w końcu złapałem psa za gardło i przyszpiliłem do ziemi. Brytan próbował się uwolnić jednak nic mu to nie dawało. Poczułem ciepłą ciecz, która wypełniała mój pysk. Zorientowałem się, że pies nie rusza się ani nie oddycha. Brak oznak życia.
Powoli uwolniłem szyję psa ze swoich szczęk. Spojrzałem za siebie na Hayden i Core które leżały pod ścianą. W pomieszczeniu było cicho, nie słyszałem nikogo, zwróciłem się w stronę Camerona, jednak on także milczał.
Zmęczony otworzyłem pysk i zacząłem ziać, potruchtałem do wilka i lisa.
- Musisz uciekać. Cameron będzie chciał Cię u siebie. - powiedziała Hayden, jednak nie zrobiło to na mnie wrażenia. Jeśli Cameron chce mnie będzie musiał walczyć.
- Przed Państwem niesamowita Bestia z Gévaudan - podsumował.
W tym monecie na ring weszło trzech ludzi z bronią. Wymierzyli najpierw w Core, następnie w Hayden, strzelając środkiem usypiającym. Uniknąłem strzału, rzucając się na mężczyznę i miażdżąc mu rękę. Drugi z nich zaś posłał we mnie jeden strzał a potem drugi, który ostatecznie mnie powalił i po raz kolejny dałem się złapać...
CZYTASZ
Prawdziwy Alfa
Werewolf17-letni chłopak mieszkający w Santa Rosa borykający się z problemami zwykłego nastolatka i młodego wilka który bardzo szybko się uczy, ale nie potrafi zapanować nad przemianami...