Dwieście dwanaście

23 4 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Sprawa Isabeau nie dawała mi spokoju. Miałam złe przeczucia, których w żaden sposób nie potrafiłam sprecyzować, choć do tego akurat zaczynałam się przyzwyczajać. Również zachowanie mojej szwagierki mnie nie dziwiło, jeśli oczywiście wziąć pod uwagę to, że zraniła ją jedna z najważniejszych osób. Wciąż nie docierało do mnie to, że Dimitr mógł posunąć się do zrobienia czegoś takiego, ale starałam się o tym nie myśleć. Gdyby nie to, że w Mieście Nocy wszystko stanęło na głowie, pewnie nawet pokusiłabym się o to, żeby spróbować z królem porozmawiać, choć szczerze wątpiłam w to, żeby miał na to ochotę. Teraz pozostawało mi co najwyżej próbować wisieć na telefonie, choć i to nie prowadziło do czegoś konkretnego, bo wampir najzwyczajniej w świecie wyłączył komórkę. Nie byłam pewna, dlaczego w ogóle próbowałam się wtrąca, ale prawda była taka, że Isabeau była dla mnie jak siostra, ja z kolei martwiłam się również o Gabriela, który... wydawał się zdolny do zrobienia czegoś naprawdę głupiego, gdyby tylko uznał, że to konieczne. Jeśli Beau faktycznie była w Seattle mogłam spodziewać się dosłownie wszystkiego, więc tym bardziej wolałam trzymać rękę na pulsie.

Inną kwestię stanowiło to, że chyba po prostu potrzebowałam zajęcia. Sprzątanie domu dawało mi swego rodzaju możliwość oderwania się od wszystkiego, co było mi zbędne, ale na dłuższą metę okazało się niewystarczające, być może przez pomoc Layli, dzięki której doprowadzenie budynku do porządku zajęło mi o wiele mniej czasu. Wciąż czułam się dziwnie, nie mogąc przywyknąć do tego, że nowe miejsce w całości należy do mnie, choć prędzej czy później musiałam się z tym oswoić. Jasne, prawdziwy dom był w Mieście Nocy, ale przecież sama zdecydowałam się na to, żeby spróbować czegoś nowego. Podejrzewałam, że w pełni rozluźnię się dopiero w chwili, w której sytuacja się uspokoi, a ja znowu poczuję, że wszystko mam pod kontrolą, niezależnie od tego, jak trudne miało się to nie okazać. Prawda była taka, że w ostatnim czasie nic nie było takie, jakim mogłabym chcieć to widzieć, a ja po raz kolejny byłam gotowa przysiąc, że dzieje się coś naprawdę złego, choć to mogło równie dobrze świadczyć o tym, że po wydarzeniach z przeszłości zaczynałam być przewrażliwiona.

Zabawne, ale gdyby nie obecność Layli, Rufusa i Claire, chyba naprawdę poczułabym się źle. Mogłam pogodzić się z wyjazdem Alessi, choć i o tą zaczynałam się martwić, spinając się za każdym razem, jak słyszałam przygnębienie w jej głosie. W Lille też nie było dobrze, choć córka nie była chętna, żeby zwierzać mi się ze wszystkiego, raz po raz zapewniając, że jakoś da sobie radę w pojedynkę. Nie wątpiłam w to, co nie zmieniało faktu, że byłam zaniepokojona. Co więcej, wciąż nie miałam pewności, co takiego działo się z Jocelyne, co jedynie potęgowało odczuwany przeze mnie niepokój. Przeprowadzając się do Seattle, zdecydowanie nie brałam pod uwagi tego, że obie moje córki gdziekolwiek się przeniosą. Teraz miałam co najwyżej Damiena, ale i ten żył swoim życiem, większość czasu spędzając przy Elizabeth. Trudno było mi stwierdzić, czy są razem, choć jedno było oczywiste: chłopakowi bez wątpienia na niej zależało, nawet jeśli sama zainteresowana do tej pory była przerażona.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz