Elena
Instynktownie spróbowała cofnąć się w tył, dla pewności zaciskając palce na ramieniu Aldero. Miała ochotę nim potrząsnąć i kazać mu uciekać, nie jako jedynemu zresztą, bo sama była gotowa zrobić wszystko, byleby znaleźć się od rozszalałego wampira. Tym większym zaskoczeniem było dla niej to, że zamiast skoczyć na jej kuzyna, Garrett nagle został odrzucony niemalże na drugi kraniec pokoju, chyba jedynie cudem nie przebijając ściany na wylot. Powietrze jak na zawołanie wypełniło się pyłem i tynkiem, Elena jednak nie zamierzała sprawdzać tego, jak poważne okazały się uszkodzenia konstrukcji. Jedynym, czego była pewna, pozostawało to, że Aldero musiał użyć telepatii – i że gdyby nie ona, wtedy mieliby poważny problem.
Wciąż spięta i niespokojna, cofnęła się o kilka kolejnych kroków. Omal nie wyszła z siebie, kiedy u jej boku bez jakiegokolwiek ostrzeżenia zmaterializowała się Esme, bez chwili wahania biorąc ją w ramiona. Pozwoliła matce na to, wręcz przysuwając się bliżej i bez słowa wtulając się w wampirzycę. Nadal była oszołomiona, zresztą w stopniu niewiele mniejszym, co i reszta obecnych w salonie, tym bardziej, że dopiero po długich, ciągnących się w nieskończoność sekundach ciszy, w końcu zaczęło się prawdziwe zamieszanie.
– Garrett! – zaoponowała wyraźnie wytrącona z równowagi Kate, niespokojnie wodząc wzrokiem to w stronę wciąż podenerwowanego Aldero, to znów zachowującego się tak, jakby całkiem już oszalał, nieśmiertelnego.
Wampirzyca przez dłuższą chwilę sprawiała chętnej, żeby rzucić się w stronę partnera, jednak ostatecznie nie przesunęła się nawet o milimetr. Jej oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, sama Denalka zaś sprawiała wrażenie kogoś, kto czuje się zagubiony i nie ma pojęcia, co i dlaczego powinien zrobić, by być w stanie nad tym zapanować. Nawet z odległości dało się zauważyć, że się trzęsła, być może przez nadmiar emocji, a może z jakiegoś innego powodu, którego w tamtej chwili Elena nie była w stanie określić. Wiedziała jedynie, że wszystko jest nie tak, jednak i tego nie potrafiła wytłumaczyć, zdolna co najwyżej do tego, żeby względnie spokojnie trwać w ramionach wciąż obejmującej ją mamy.
– Zabierz stąd Elenę – usłyszała wyraźnie zaniepokojony głos niemniej zaskoczonego sytuacją Carlisle'a. Tata przesunął się tak, by móc osłonić zarówno ją, jak i żonę, choć mało prawdopodobnym wydawało się to, żeby ktokolwiek mógł swobodnie przejść obok jej wciąż gotowego do ataku kuzyna. – Aldero...
– Tylko nie mów mi, że to wypadek, dziadku, bo naprawdę nie ręczę za siebie – obruszył się chłopak, a Elena po raz kolejny wychwyciła w jego tonie tą dziwną, charakterystyczną nutę, którą słyszała, kiedy ostatnim razem rozmawiali, a Al niejako wyrzucał jej wszystko to, co drażniło go w jej zachowaniu. Nie potrafiła go zrozumieć i to już od dłuższego czasu, wciąż mając wrażenie, że oczekiwał o wiele więcej, aniżeli była w stanie mu zaoferować, to jednak w tamtej chwili wydawało się najmniej istotne – nie dla niej. – Kogo wy zapraszacie do domu, skoro...? – zaczął, jednak cokolwiek zamierzał powiedzieć, nie było mu dane dokończyć.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)
FanfictionElena ma wszystko - kochającą rodzinę, popularność i niezwykłą urodę. Adorowana i rozpieszczana, nigdy nie zastanawiała się nad znaczeniem uczuć i tym, jak wiele można poświęcić, by ocalić tych, których się kocha. Wszystko zmienia się, gdy na jej dr...