Dwieście dwadzieścia dwa

22 4 0
                                    

Aldero

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Aldero

Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej czuł coś takiego. Jasne, doświadczał najróżniejszych emocji, począwszy od gniewu, po te o wiele bardziej pozytywne, jednak nie na co dzień miało się do czynienia z aż taką mieszanką. Co więcej, w efekcie sam już nie był pewien co do tego, co i dlaczego odczuwał, samemu zaczynając gubić się zarówno we własnych słowach, jak i reakcjach.

Cholera, był idiotą. Idiotą jak się patrzy, co dla niektórych pewnie nie było niczym nowym, ale nawet zdając sobie z tego sprawę, wcale nie poczuł się lepiej. Jakby tego było mało, zdecydowanie nie spodziewał się tego, że w złości zapędzi się aż tak daleko i to na dodatek w rozmowie z Eleną. Nie był w stanie wyczuć jej emocji, ale jej zachowanie wydawało się jednoznaczne. Zranił ją, co zresztą wcale go nie dziwiło, wręcz sprawiając, że miał ochotę przywalić w coś solidnego głową, żeby doprowadzić się do porządku.

Jednak z drugiej strony... Na litość bogini, co tak naprawdę powinien był sobie myśleć?! Już nie chodziło tylko o to, że jego przeczucia okazały się słuszne, a ona faktycznie coś ukrywała. Widział jak przez te wszystkie tygodnie każdego dnia znikała, zdystansowana i niedostępna bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Obserwował ją przez cały ten czas, próbując zrozumieć, chociaż w przypadku Eleny nie było to takie łatwe, bo ta dziewczyna zwykle robiła to, co aktualnie było jej na rękę. Irytował się na nią, raz po raz dawał temu upust, ale mimo wszystko był, nie potrafiąc tak po prostu się od niej odwrócić. Chociaż wychowała go matka, czasami doświadczając zachowania kobiet, sam miał ochotę się ewakuować, nigdy niepewny tego, czego powinien się spodziewać, więc przez cały ten czas wolał zakładać, że humorzastość Eleny też miała jakieś błahe wytłumaczenie, chociażby hormony, choć podejrzewał, że za ten argument któraś przedstawicielka płci przeciwnej kiedyś miała go zabić.

No cóż, nic bardziej mylnego. Teraz zakładał, że prędzej zrobi to ten demon.

Spodziewał się wielu rzeczy, ale na pewno nie czegoś takiego. Sam nie miał pewności, co takiego wstrząsnęło nim bardziej: widok Eleny, całującej się z samym Rafaelem, czy może sam fakt tego, że dziewczyna mogłaby go bronić. Wciąż wszystko w nim aż rwało się do walki, chociaż instynkt podpowiadał mu, że to prawie jak prośba o szybką i najpewniej bolesną śmierć. Mógł przewidzieć, że oberwie, ale nie dbał o to, wręcz poirytowany tym, że tak po prostu mógł dać się pokonać – i to na dodatek na oczach Eleny, choć ta nie wydawała się być tym zainteresowana. W zasadzie wydała mu się wściekła i skoncentrowana przede wszystkim na tym, żeby – o ironio! – nie ucierpiał ani on, ani dotychczas trzymając go demon.

Prawie nie zarejestrował tego, że Rafael chcąc nie chcąc go puścił, ku zaskoczeniu Aldero reagując na żądania Cullenówny. Mimowolnie pomyślał o tym, jak serafin zwracał się do dziewczyny – o pieszczotliwym „lilan", którego znaczenie prawie na pewno dobrze rozumiał – i coś ścisnęło go w gardle, sprawiając, że znowu zapragnął nieśmiertelnemu przyłożyć, nawet gdyby to miało okazać się ostatnią rzeczą, którą zrobi w życiu. W końcu do trzech razy sztuka, prawda? Jakkolwiek by nie było, perspektywa walki wcale nie wydała mu się najgorszą z możliwych, tym bardziej, że wciąż czuł smak i zapach własnej krwi. Nie po raz pierwszy ktoś był na tyle uprzejmy, żeby złamać mu nos, jednak jak reakcję kuzynek na niektóre żarty był w stanie zaakceptować (to, że kiedyś załatwiła go również Claire, do tej pory wydawało mu się... zaskakująco zabawne), jednak tym razem... Chodziło o coś o wiele bardziej złożonego, a jego emocje wcale nie miały związku z tym, że mógłby mieć przed sobą niebezpiecznego serafina, który przed latami był prawą ręką samej Isobel.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz