Dwieście dwadzieścia sześć

15 4 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

Nie była pewna, skąd tak naprawdę wiedziała, że nie jest sama. Wrażenie bycia obserwowaną pojawiło się samo z siebie, dosłownie ją paraliżując, przynajmniej na początku, zanim zorientowała się, kto najpewniej jej towarzyszył. Poczuła, że z miejsca uchodzi z niej całe napięcie, nawet pomimo wciąż towarzyszącej jej świadomości tego, że ktokolwiek mógłby podążać za nią krok w krok. Wcale nie czuła się zagrożona, a to mogło oznaczać tylko i wyłącznie jedno, choć być może była naiwna, skoro tak po prostu ufała swoim zmysłom.

Trudno. Nawet jeśli się pomyliła, nie zamierzała żałować, szczerze wątpiąc w to, żeby ktokolwiek próbował mieszać jej w głowie. Kiedy na dodatek uśmiechnęła się pod nosem, doszła do wniosku, że intruz musiał być świadom tego, że zdawała sobie sprawę z jego obecności, być może nawet z premedytacją zdradzając jej swoją obecność.

Mimo wszystko nie dała niczego po sobie poznać, wciąż jak gdyby nigdy nic podążając naprzód. Co z tego, że po raz kolejny spacerowała po lesie sama, bez jakiejkolwiek ochrony, skoro ta w gruncie rzeczy nie była jej potrzebna? Już wcześniej wyczuła, że leciał za nią Raven, choć zdążyła zgubić to leniwe ptaszysko raptem kwadrans po tym, jak weszła do lasu. Nawet nie musiała się wysilać, jak gdyby nigdy nic poruszając się ludzkim, spokojnym tempem, choć i to wkrótce miało ulec zmianie. Trudno było polować, jeśli ograniczało się do tej ludzkiej cząstki osobowości, a ona już od dłuższego czasu miała ochotę na to, żeby się posilić. Potrzebowała tego, czując tak silne pragnienie chyba po raz pierwszy od dnia w którym... napiła się tej szczególnej krwi, podsuniętej jej przez Rafaela. Od tego czasu zadawalały ją woreczki z osoką albo ludzkie jedzenie, jednak odkąd Gabriel i Renesmee się wynieśli, zdecydowanie trudniej było o coś bardziej „tradycyjnego" w lodówce. Co więcej, momentami traciła apetyt z powodu Aldero, który przez większość czasu starał się trzymać od niej na dystans, co samo w sobie stanowiło dość bolesne doświadczenie.

Odrzuciła od siebie niechciane myśli, stanowczo zabraniając sobie myślenia o kuzynie. Zwykle działało, bo – co być może niewłaściwe, choć nie potrafiła się tym przejąć – była już wprawiona w odcinaniu się od tych emocji, które nie były jej na rękę. Tę samą taktykę stosowała, kiedy próbowała się pozbyć natrętnego adoratora, po prostu zachowując się tak, jakby ten nie istniał, więc może i tym razem miało się okazać to skuteczne. Co prawda nadal w pełni nie docierało do niej to, że ktokolwiek mógłby dowiedzieć się o niej i Rafaelu, a już zwłaszcza Al, który – słodka bogini! – niejako wyznał jej imię, ale...

To nie miało znaczenia, przynajmniej na razie. Tak było o wiele prościej, a Elena nie zamierzała psuć sobie nastroju tylko i wyłącznie dlatego, że popełniła kilka błędów, a Aldero w mniej lub bardziej kontrolowany sposób obdarzył ją uczuciem, którego nie potrafiła odwzajemnić.

W milczeniu ruszyła dalej, dyskretnie nasłuchując i przygotowując się na ewentualny atak. Zdążyła już poznać Rafaela na tyle, by doskonale zdawać sobie sprawę z tego, czego powinna się po nim spodziewać. Mogła się założyć, że nie zamierzał tak po prostu odpuścić tego, że mogłaby postępować w sposób teoretycznie nieprzemyślany, narażając się na ewentualne niebezpieczeństwo. W efekcie czekała na moment, w którym demon spróbuje się ujawnić i przy okazji najpewniej spróbować sprawić, żeby wyszła z siebie ze zdenerwowania, kiedy uda, że jest kimś, kto zamierza zrobić jej krzywdę.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz