Cameron
Leah wydała mu się zestresowana. Nie żeby w jej przypadku było to czymś nowym, ale i tak poczuł się dziwnie w towarzystwie wyraźnie wrogo nastawionej do niego wilczycy. Nie znal jej dobrze, a z tego, co zdążył zaobserwować, jednoznacznie wynikało, że Clearwater wcale nie chciała „zostać poznaną". To wydało mu się co najmniej zastanawiające, tym bardziej, że Cameron był gotowy przysiąc, że dziewczyna wcale nie była aż tak wielką samotniczką, jak przez większość czasu próbowała udawać. Nie miał pewności, jednak instynkt jednoznacznie podpowiadał mu, że to wyłącznie pozory – wygodna dla niej maska, którą przybierała, najpewniej tylko i wyłącznie po to, żeby trzymać z daleka tych, którzy mogliby mieć szansę na to, żeby ją skrzywdzić. To wydawało się sensowne, przynajmniej dla niego, tym bardziej, że po zachowaniu własnej mamy zdążył zaobserwować dość, by rozpoznać taką taktykę.
Ha, gdyby Aldero choć podejrzewał, co takiego chodziło mu po głowie, pewnie nie miałby życia przez co najmniej wiek. Z drugiej strony, Cammy od zawsze przejawiał swoisty talent do rozpoznawania nastrojów innych osób, co w wielu przypadkach było dość wygodne. Nie był empatą – nie w takim sensie, jak Damien – ale łatwo przychodził mu analizowanie cudzych zachowań i wyciąganie zwykle trafnych wniosków. Tak było również z Leą, której postępowanie już od pierwszej chwili dało mu do myślenia, wydając się dość jednoznaczne i bardzo proste do zinterpretowania. Co prawda nie sądził, żeby sama zainteresowana przyznała się do takiego stanu rzeczy, gdyby zapytał, ale potwierdzenie w gruncie rzeczy nie było mu potrzebne.
– Co tutaj robisz? – zapytała gniewnie dziewczyna. Prawie wywrócił oczami, słysząc naglącą, ostrzegawczą nutę w jej tonie. Być może popełniał błąd, bo wyglądała na taką, co potrafi porządnie przyłożyć, gdyby zaszła taka potrzeba, ale wątpił, by w jego przypadku posunęła się szczególnie daleko. – Ktoś kazał ci mnie śledzić czy...?
– „Ktoś", czyli wujek Rufus? – zapytał z niewinnym uśmiechem, a dziewczyna wydała z siebie zdławiony jęk.
– Wiedziałam! – Wyrzuciła obie ręce ku górze, po czym bez chwili wahania odwróciła się na pięcie, nagle zaczynając nerwowo krążyć. – Mogłam przewidzieć, że to się skończy. Nie wiem, co Seth z tą dziewczyną robią na polanie, ale coś czuję, że prędzej czy później to skończy się tak, jak w jakimś cholernym „Ojcu chrzestnym" czy... – zaczęła i w tamtym momencie rozbawiła go do tego stopnia, że bezwiednie wybuchnął śmiechem.
Leah zastygła w bezruchu, nagle prostując się niczym struna. Gdyby wzrok mógł zabijać, w tamtej chwili bez wątpienia byłby martwy – co do tego jednego nie miał najmniejszych wątpliwości. Przez moment patrzył na rozjuszoną wilczycę, która pewnie bez chwili wahania byłaby w stanie przeistoczyć się w niebezpieczne zwierzę, a potem rzucić mu się do gardła.
Cóż, nie zrobiła tego. W zamian zamachnęła się, robiąc taki gest, jakby chciała trzepnąć go w ramię.
– Ej, żartowałem tylko! – zreflektował się, w pośpiechu odskakując na bezpieczną odległość. – Tak tylko sobie gdybam...
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)
FanfictionElena ma wszystko - kochającą rodzinę, popularność i niezwykłą urodę. Adorowana i rozpieszczana, nigdy nie zastanawiała się nad znaczeniem uczuć i tym, jak wiele można poświęcić, by ocalić tych, których się kocha. Wszystko zmienia się, gdy na jej dr...