Niby nikt ich nie lubi, ale sporo osób na nie chodzi. Randki w ciemno. Ale nie takie ustawiane przez znajomych pragnących zabawić się w swatów. Prawdziwym wyzwaniem okazują się być internetowe randki w ciemno. Wśród większości ludzi panuje bowiem przekonanie, że jest to forma rozrywki zarezerwowana wyłącznie dla desperatów. Samotnych bab po czterdziestce, szukających wrażeń facetów z piwnymi brzuchami albo starych panien, które nie pasują do modnego określenia singielki i mieszkają w kawalerce z dwoma kotami. Albo trzema. Sytuację tę najprościej można przedstawić w ten sposób: człowiek, który decyduje się na zawarcie nowej znajomości przez Internet automatycznie ląduje po ciemnej stronie mocy. Niektórzy się boją. Ale są również tacy, którzy zamieszczają swoje ogłoszenia na portalach „poniekąd" randkowych lub, jak kto woli, matrymonialnych. Osoby te dzielą się na ostrożne i odważne. Albo zwyczajnie głupie. A może po prostu lekkomyślne? Wydawałoby się, że to kobiety częściej szukają partnera w sieci. Nic bardziej mylnego.
Z moich obserwacji wynika, że to jednak mężczyźni usilnie poszukują szczęścia lub przygody w sieci. Mają oni do wyboru dwie opcje. Pierwsi preferują zamieszczanie własnych ogłoszeń. Wśród nich są tacy, którzy z ekonomicznością słowa są za pan brat i piszą zaledwie dwa zdania, inni umieszczają w swoich opisach mnóstwo emotikonów (w końcu śmiech to zdrowie!), a ostatni w pocie czoła i z wypiekami na twarzy piszą długie listy z jasno sprecyzowanymi wymaganiami. I każdy z nich czegoś/kogoś szuka. Natomiast wielbiciele drugiej opcji sami odpowiadają na ogłoszenia kobiet. W tym miejscu należy jednak zaznaczyć, że liczba takich anonsów jest stosunkowo mała. Kobiety piszą (jeżeli już to robią) dużo. Zwykle ich tekst składa się ze zdań wielokrotnie złożonych i jest ubogi w emotikony.
Co różni ogłoszenia kobiet od ogłoszeń mężczyzn? Panie starają się wymienić wszystkie swoje zalety, opisać bogate zainteresowania i przyciągnąć cudownym charakterem. Oczekiwania wobec potencjalnego rozmówcy spychają jakby na dalszy plan. U nich ważniejsze od tego, czego chcą jest to, co mają do zaoferowania (przynajmniej na etapie prezentacji swojej osoby). U mężczyzn natomiast przeważają konkrety. Kobieta powinna być taka i owaka, umieć gotować, grać z nim w gry i jeszcze podawać zimne piwo. Cóż... Każdy ma prawo do marzeń. Ale żeby jeszcze bardziej zachęcić do siebie przyszłe rozmówczynie panowie wymieniają całą gamę swoich walorów – głównie fizycznych, a dopiero dalej charakterologicznych. Kluczowe znaczenie odgrywa tutaj WYBÓR. I znowu trzeba zdecydować: chcemy kogoś znaleźć, czy też marzymy o tym, żeby to nas odnaleziono? Pierwszy wariant wiąże się z określeniem oczekiwań. Poszukiwać można długonogiej blondynki z dużym biustem, przystojnego bruneta z drogim samochodem albo po prostu zwykłej rozmowy z nieznajomym. Można chcieć z kimś wyjść na kawę, pójść na spacer lub zwyczajnie nic nie robić. Każdy z tych motywów jest właściwy, żeby stworzyć ogłoszenie. Poważny anons matrymonialny, propozycja sponsoringu (nie ma co ukrywać, że takie też się pojawiają), list do przyjaciela albo zwięzły tekst pisany z przymrużeniem oka. Teraz wystarczy zostawić swoje namiary, nie zamieszczać zdjęć i czekać na odpowiedź. Przy pomyślnych wiatrach można ich otrzymać nawet 100 (znam z autopsji).
Paradoksalnie, pomimo tego, że kobiety zamieszczają mniej ogłoszeń, to właśnie one otrzymują najwięcej odpowiedzi. Mężczyźni mają trudniej. Muszą się naprawdę postarać, aby zainteresować kobietę. A zadanie jest nieco skomplikowane, bo co z tego, że on jest przystojny i dobrze zbudowany, jeśli w Internecie (głównie na początku) to słowo a nie wygląd zewnętrzny odgrywa kluczową rolę. A kobiety lubują się w słowach. Uwielbiają czytać, rozkładać zdania na czynniki pierwsze i odpływać w krainę wyobraźni. Chociaż na pewno znajdą się wśród nich również twardo stąpające po ziemi realistki, doszukujące się podstępu w czytanych zdaniach. Ale nieistotne są motywacje kierujące kobietami decydującymi się na odpisanie na przeczytaną wiadomość. Istotne jest, że ostatecznie decydują się to zrobić. Drugi wariant rysuje się nieco inaczej. Należy przejrzeć listę „anonsów" i wybrać odpowiedni dla siebie. Co przyciąga uwagę? Wiek potencjalnego rozmówcy, tytuł, długość czy jednak treść ogłoszenia? Czasem jest to jeden szczegół, czasem szereg następujących po sobie informacji. Całej lekturze towarzyszy gama różnorodnych emocji. Radość, śmiech, czasem złość, ale przede wszystkim – podekscytowanie. Kto jest po drugiej stronie? Jak wygląda? Czy mi się spodoba? Myśli kłębią się w głowie, bo już po przeczytaniu kilku pierwszych wyrazów ludzka wyobraźnia tworzy obraz danej osoby. I można tylko delikatnie uśmiechnąć się pod nosem i zamknąć przeglądarkę, ale można zaryzykować i odpisać.
Korespondencja mailowa może trwać kilka minut, godzin, dni, tygodni, a nawet miesięcy. Osoby ostrożne bardzo szybko proszą o wymianę zdjęć i danych osobowych, a osoby odważne, nazywane przeze mnie naiwnymi, decydują się na spotkanie w ciemno. W myśl mojej teorii wychodzi na to, że jestem naiwniarą, bo należę właśnie do tej grupy.
YOU ARE READING
Randki w ciemno
RomanceKrótkie historyjki o randkowaniu w ciemno oparte na prawdziwych zdarzeniach.