ROZDZIAŁ.1 POZNAJ...

495 24 3
                                    

Zbliżał się wieczór. Lucy bawiła się drewnianymi klockami, a ja na moim telefonie oglądałem zdjęcia moje i Cruz z rozdania nagród. Faktycznie trenowanie i dzielenie się z kimś wiedzą może być przyjemne. Kiedy fotografie zaczęły się powtarzać spojrzałem na Lucy. Budowała wieże. Podszedłem do niej i kucnąłem na kocu.

-Budujesz wieże? - zapytałem.

-Tak! Jest już bardzo wysoka!- mówiła dumnie. Wieża sięgała jej nieco ponad głowę. Widziałem, że moja córeczka próbowała dokładać kolejne klocki, lecz nie dawała rady. Złapałem ją pod pachy i uniosłem do góry.

-Teraz układaj.- stwierdziłem, a w jej oczach dostrzegłem iskierkę. Przez następne minuty układaliśmy wieże, lecz i ona w pewnym momencie runęła na ziemię.

-No trudno. Jutro zbuduje większą.- westchnęła krótko Lucy. Odłożyłem ją na ziemię i spojrzałem na zegarek w telefonie. Była 18:09. Cruz pewnie jest w drodze do Chłodnicy Górskiej. W tym czasie warto byłoby, aby Buntowniczka ubrała się cieplej.

-Lucy, wracamy do domu. Założymy getry i bluzę.- odparłem, a dziewczynka złapała mnie za rękę.

-A mogę czerwoną?- prosiła z nadzieją w głosie. Uśmiechnąłem się.

-Oczywiście, że tak! A potem pójdziemy do cioci Loli.

******

Po tym, jak założyłem Lucy getry i bluzę ta podeszła do lustra i zaczęła się przeglądać.

-Coś nie tak?- zapytałem.

-Włoski wychodzą.- mówiąc to wskazała na luźne blond kosmyki, które wyszły spod czerwonej wstążki.

-Poprawię Ci.- stwierdziłem krótko po czym przykucnąłem. Rozwiązałem jej włosy.- Lucy, gdzie jest szczotka do włosów?- zapytałem, a ta pobiegła do swojego po pokoju po chwili wracając z poszukiwanym przedmiotem. Wziąłem od niej szczotkę i podziękowałem. Zacząłem od nowa wiązać jej włosy. Najpierw rozczesałem je  i uniosłem na odpowiednią wysokość. Lucy lubiła mieć włosy spięte na pewnej wysokości. Zacząłem zaczesywać je do tyłu, a gdy wszystko było w porządku zawiązałem je czerwoną wstążkę. Zawsze była to kokarda.

-Dziękuje tato!- przytuliła mnie.- Lubię tą bluzę.- spojrzała w lustro strzepując z niej "kurz". Jej czerwona bluza miała numer 95 i małe logo Rust-eze. Tex Dinoco stwierdził, że młoda McQueen powinna taką mieć, aby wszyscy wkoło wiedzieli jaka krew płynie w jej żyłach.

-Wiem, że lubisz.- uśmiechnąłem się łapiąc jej drobną dłoń.- Idziemy do Loli.

******

Weszliśmy do V8. Dziewczynka na widok Loli rzuciła się jej w ramiona.

-Ciocia Lola!- krzyczała.

-Cześć kruszynko!- odparła kobieta kucając przy niej.- Właśnie piekę ciasteczka dla gości? Pomożesz mi?- zapytała.

-Pewnie!- odparła króko Lucy biegnąc do wejścia kawiarni.

-Zajmiesz się nią?- zapytałem Loli.- Sally kończy robotę, a ja wyjadę Cruz na spotkanie.

-Nie ma problemu. Lucy to anioł nie dziecko.- Jedź już.- odparła.

-Pa Lucy! Niedługo wrócę!- krzyknąłem, lecz nie otrzymałem odpowiedzi. Zapewne paprała się już w glutku z mąki i wody. Wybiegłem z kawiarni w kierunku składzika Hudsona. Trzymałem tam mój samochód. Otworzyłem właz do garażu na oścież i zdjąłem z samochodu płachtę. Moim oczom ukazałam się granatowy Chevrolett z tym samym motywem co moja kurtka. Wskoczyłem do auta przez okno. Nadal nie zdemontowałem klatki bezpieczeństwa i inaczej się nie dało. Kiedy już siedziałem coś kusiło mnie, abym założył swój czerwony kask z numerem i motywem płomieni. Ostatecznie powstrzymałem się i ruszyłem na spotkanie z Cruz.

LET'S RACE!- Cars (Auta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz