Dwieście sześćdziesiąt osiem

20 4 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Atmosfera w aucie zaczynała być nie do zniesienia, ale byłam na to przygotowana. Raz po raz odwracałam się w stronę Allegry, nie mogąc powstrzymać się przed tym, by ponownie spojrzeć na jej brzuch. Za każdym razem czułam przyjemne ciepło, które rozchodziło się po całym moim ciele, skutecznie poprawiając humor i sprawiając, że czułam się chociaż odrobinę lepiej. Euforia wydawała mi się czymś w zupełności zrozumiałym, nawet w takich warunkach, tym bardziej, że sama dobrze wiedziałam, jak niezwykłym doświadczeniem była możliwość noszenia pod sercem dziecka. Z mojej perspektywy tylko to jedno miało jakiekolwiek znaczenie, a kwestia ojcostwa Marco, obaw Gabriela i wszystko inne momentalnie schodziły na dalszy plan.

Nie rozmawialiśmy, co z dwojga złego wydało mi się lepsze od ciągnięcia tematu Isabeau. Co prawda miałam wrażenie, że kwestia uświadomienia Allegrze tego, że jej córka ma się nie najlepiej, jest dość istotna, ale skoro ani Gabriel, ani Layla się do tego nie garnęli, sama również zdecydowałam się na milczenie. Musiałam zastanowić się nad tym, co i jak powinniśmy zrobić, tym bardziej, że kwestia obecności ciotki i ojca mojego męża z nami pod jednym dachem, mogła okazać się dość... problematyczna. Nie miałam pojęcia, czego powinnam się spodziewać, a to, że kobieta była w ciąży, wcale mi tego nie ułatwiało.

– Dlaczego właściwie wyjechaliście z Miasta Nocy? – zapytałam pod wpływem impulsu, po czym mimowolnie skrzywiłam się, kiedy cała uwaga jak na zawołanie skupiła się na mnie.

– Bo Allegra spodziewa się dziecka – wyjaśnił uprzejmym tonem Marco – a wszyscy zaufani lekarze nam gdzieś wybyli. Poza tym tam ostatnio jest za dużo stresu.

To miało sens, przynajmniej do momentu, w którym nie zdecydowali się przyjechać do Seattle. Wątpiłam, żeby Gabriel albo kwestia Isabeau były bardziej korzystne dla dziecka od wariactw Dimitra, ale zdecydowałam się tego nie komentować.

– Więc pojechaliście zobaczyć się z Theo – dopowiedziałam, bo to akurat stanowiło dla mnie dość oczywistą kwestię. – Rosalee miała z wami jakiś problem czy jak?

– Ależ skąd – obruszyła się Allegra. – Jakby mogła, toby cały czas wokół mnie skakała. Teoretycznie to żaden problem, tylko... Pomyślałam po prostu, że będzie dobrze was uświadomić – wyjaśniła ze spokojem, przeczesując palcami jasne włosy. – A to nie była rozmowa na telefon, chociaż Layla akurat zbytnio się niecierpliwiła, żeby poczekać. Uznałam po prostu, że lepiej zobaczyć z wami teraz niż któregoś razu pojawić się w progu z nosidełkiem.

W tamtej chwili lewo powstrzymałam się od nieco histerycznego śmiechu, chcąc nie chcąc musząc przyznać jej rację. Wolałam nie zastanawiać się nad tym, jak wielkim zaskoczeniem dla któregokolwiek z nas byłby widok Allegry i Marco, którzy jak gdyby nigdy nic pojawiliby się z gaworzącym niemowlęciem, by móc przedstawić Gabrielowi i Layli ich brata albo siostrę.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz