Trzysta dziesięć

21 3 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Wciąż nie docierało do mnie to, co się wydarzyło. Próbowałam uporządkować sobie wspomnienia Jocelyne, słowa, które padły podczas rozmowy, a także to, co sama w związku z tym czułam, ale to nie pomagało – przynajmniej nie w takim stopniu, jak mogłabym tego oczekiwać. Jednym, czego byłam pewna, pozostawało to, że ktoś próbował skrzywdzić moją córkę, co samo w sobie wystarczyło, żebym zaczęła odchodzić od zmysłów. To, że Joce zdążyła się zakochać i teraz najpewniej cierpiała przez utraconą w takich warunkach miłość, również było dla mnie czymś nie do pojęcia, przez co sama nie miałam pojęcia, jak powinnam dziewczynie pomóc.

Martwiło mnie bardzo wiele kwestii, chociaż starałam się tego nie okazywać. Nie chciałam myśleć zwłaszcza o Castiel, bo jakoś trudno mi było uwierzyć w to, że mężczyzna mógłby specjalnie posłać Jocelyne do tak niebezpiecznego miejsca. Gabriel myślał inaczej ale przez to, że od samego początku traktował mojego znajomego jak potencjalnego wroga, skutecznie wzbudzało we mnie wątpliwości względem jego opinii. W efekcie łatwiej było unikać tematu i skupić się na Joce, niż prowadzić bezsensowne dyskusje na temat tego, kto i w jakim stopniu zawinił.

Nie byłem w stanie jednoznacznie określić tego, jak w całej tej sytuacji powinnam czuć się ja, a co dopiero moja córka. Próbowaliśmy być ostrożni, ostatecznie nie drążąc tematu i próbując dać dziewczynie czas na to, żeby doszła do skutku. Czułam, że to nie będzie proste, ale starałam się o tym nie myśleć, raz po raz powtarzając sobie, że Jocelyne jest bezpieczna w domu – tylko to się dla mnie liczyło, przynajmniej tymczasowo. W efekcie nie rozmawialiśmy na temat minionych tygodni, tego chłopaka i jej darze, w zamian woląc czekać aż Joce sama się na to zdecyduje. Zrezygnowałam nawet z wypytywania Rufusa, chociaż wciąż nie potrafiłam zapomnieć o tym, że ten mógł udzielić mi kilku dość istotnych odpowiedzi.

Mimo wszystko nie tak łatwo było odkręcić wszystko to, co wydarzyło się od chwili wyjazdu Jocelyne. Nie było możliwości, byśmy tak po prostu mogli zignorować dwójkę ludzi, która przed okoliczności musiała dowiedzieć się prawdy o nas i istotach nam podobnych. Shannon była znajomą bliźniaków i to oni zajęli się dziewczyną, zapewniając, że jakoś uda im się porozumieć, zaś Jeremiego po kilku dłuższych rozmowach udało się odstawić do rodziny. Tylko tyle mogliśmy zrobić, bo nie wyobrażałam sobie tego, by respektować narzucone przez Volturi prawa. Wiedziałam, że ryzykujemy – najpierw wciąż obecna pod naszym dachem Liz, a teraz pozostała dwójka – jednak zabijanie ludzi bez powodu nigdy nie było czymś, co byłabym w stanie zaakceptować. Pozostawało nam wierzyć w to, że faktycznie dochowają tajemnicy, co w zestawieniu z powodami, dla których oboje znalazł się w ośrodku, wcale nie musiało być takie trudne.

Chociaż całą sobą wierzyłam w to, że wtajemniczenie tej dwójki nie będzie niosło że sobą zagrożenia, nie byłam w stanie zapomnieć o zaproszeniu na bal. Chociaż wciąż mieliśmy czas, czułam, że pozostałe nam tygodnie zlecą ot tak– i że wtedy wydarzy się coś niedobrego. Miałam złe przeczucia, być może zbytnio przewrażliwiona sytuacją, ale naprawdę trudno było mi podzielać spokój Gabriela. Jasne, chciałam wierzyć w to, że Włosi są naszym najmniejszym problemem, ale trudno było mi się do tego zmusić, skoro w pamięci wciąż miałam to, co wydarzyło się podczas balu Pięciuset. To, a zwłaszcza wspomnienie ataku Jane. W zupełności wystarczyło, bym za wszelką cenę chciała trzymać się na dystans – z tym, że przynajmniej tymczasowo takie rozwiązanie nie wchodziło w grę.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz