Trzysta trzydzieści

20 3 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

Przymknęła oczy, bezskutecznie próbując się rozluźnić. Czuła muśnięcie ciepłych palców Liz, która bawiła się jej włosami, usiłując doprowadzić je do stanu, który przynajmniej po części pasowałby do sytuacji, w której się znalazła. Sama nigdy nie potrafiła się porządnie uczesać, nie mając cierpliwości nawet do tego, żeby odpowiednio wiele razy przeciągnąć szczotką po lokach. Co prawda Elizabeth również było daleko do profesjonalnej fryzjerki (albo Alice czy Rosalie), ale Elena ufała jej w zupełności. Po tym, jak dziewczyna po prostu została, zamiast posłać ją do diabła na samą wzmiankę o ślubie z demonem, nie miała najmniejszych wątpliwości co do tego, że robiła słusznie.

– Spiąć ci je jakoś, czy zostawić rozpuszczone? – zapytała w pewnym momencie Liz. Siliła się na pogodny ton, ale atmosfera wciąż pozostawała co najmniej dziwna.

– Hm... Wszystko jedno – stwierdziła zgodnie z prawdą, a jej przyjaciółka wydała z siebie przeciągłe, nieco sfrustrowane westchnienie.

– Elena, której wszystko jedno jak wygląda – wyrzuciła z siebie na wydechu. – Moja idącą do ślubu Elena, której wszystko je...

– Możemy zmienić temat?! – jęknęła, nerwowo zaciskając dłonie w pięści. Potrzebowała chwili, by uświadomić sobie, że nadmiernie się uniosła i choć spróbować się uspokoić. – Przepraszam, ale... Uznajmy, że zdaję się na ciebie – zreflektowała się pospiesznie, siląc na względnie spokojny ton głosu.

Liz najwyraźniej nie miała nic przeciwko, bo bez słowa wróciła do wcześniejszego zajęcia. Przez kilka następnych minut trwały w ciszy, ale nie odebrała jej jako coś niewłaściwego czy krepującego. Była wręcz wdzięczna za to, że nagle okazało się, że ona i Liz potrafią milczeć – wciąż, tak po prostu, co najwyżej siedząc przy sobie i nie czując potrzeby rozmowy. Po wszystkim, co się wydarzyło, nie przypuszczała nawet, że coś podobnego w ogóle może mieć miejsce, ale najwyraźniej w tej kwestii się myliła.

Nerwowo wygładziła materiał białej sukienki, którą miała na sobie. Leżała idealnie, tak jak w sklepie, a może nawet lepiej, choć to akurat mogło być związane z tym, że teraz znała jej faktyczne przeznaczenie. Teoretycznie temu strojowi daleko było do sukni ślubnej z prawdziwego zdarzenia, ale wiedziała, że Rafael kierował się zupełnie innymi kryteriami, kiedy wybierał ją dla niej. Cóż, jakoś nie miała wątpliwości co do tego, że dzień wcześniej niejako pomógł jej zwrócić uwagę na coś... odpowiedniego; nawet jeśli miała racje, nie potrafiła mieć do niego pretensji z tego powodu, aż nazbyt świadoma tego, dlaczego to zrobił.

Kiedy w grę wchodził ten szczególny rodzaj ceremonii, prosta, biała sukienka była idealna do roli, którą miała spełnić. Co prawda prawie wszystko robili na opak, ale miała wrażenie, że z trzymaniem się tradycji nie było aż tak źle. Zdążyła wziąć szybki prysznic, co może i nie było najlepszym odpowiednikiem rytualnej kąpieli, ale i tak wydało jej się lepsze niż nic. Jak się nie ma, co się lubi...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz