Elena ma wszystko - kochającą rodzinę, popularność i niezwykłą urodę. Adorowana i rozpieszczana, nigdy nie zastanawiała się nad znaczeniem uczuć i tym, jak wiele można poświęcić, by ocalić tych, których się kocha. Wszystko zmienia się, gdy na jej dr...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Elena
Pokój był mały, ale przytulny. Z uwagą rozejrzała się dookoła, po chwili zastanowienia dochodząc do wniosku, że gdyby nie to, że nie miała go na wyłączność, mógłby jej się spodobać, począwszy od nowoczesnych mebli, po jasne, zachęcające kolory.
Na zewnątrz już dawno zrobiło się ciemno, to jednak odpowiadało jej rodzinie – w końcu w większości z dość istotnych powodów musieli uniknąć światła słonecznego. Sama nie była pewna, czego powinna spodziewać się po Volterze, mimowolnie myśląc o niej jak o potencjalnym grobie, więc tym bardziej zadziwił ją widok zadbanego, całkiem ładnego miasteczka. Nie mieli czasu na zwiedzanie, kiedy w pośpiechu szukali wybranego wcześniej hotelu, ale zdążyła zauważyć, że kręte, brukowane uliczki miały w sobie coś urokliwego. Gdyby sytuacja była inna, bez chwili wahania wybrałaby się na zwiedzanie, ale w tym wypadku nie było mowy o samodzielnym błąkaniu się na zewnątrz.
Czuła się co najmniej zaniepokojona perspektywą tego, że najpewniej jeszcze tej samej nocy mieli udać się na spotkanie z Volturi. To wydawało się jedynym sensownym wyjściem – szybkie, krótkie spotkanie przed balem, podczas którego mogło wydarzyć się dosłownie wszystko. Co prawda wciąż dręczyła ją możliwość, że również teraz sprawy nie miały się lepiej, ale starała się o tym nie myśleć, raz po raz powtarzając sobie, że nie ma powodów do niepokoju.
Być może dzisiaj miała zobaczyć Rafaela...
Czuła się co najmniej podekscytowana tą perspektywą, choć zarazem wątpiła w to, żeby podczas ich wizyty którakolwiek demon tak po prostu kręcił się po korytarzach – przynajmniej nie tym razem. Również ta myśl nie przyniosła dziewczynie ukojenia, jedynie podsycając towarzyszące Elenie wątpliwości, ale próbowała się nad tym nie zastanawiać. W tym wypadku myślenie mogło co najwyżej doprowadzić ją do szaleństwa, a ta perspektywa zdecydowanie nie wydała jej się atrakcyjna.
– Rosalie zamierza dzisiaj wyjść z tej łazienki? – zapytała rozdrażnionym tonem, nie po raz pierwszy od chwili przylotu zastanawiając się nad tym, czy rodzice specjalnie zdecydowali się na taki podział, by wylądowała w pokoju z siostrami.
Och, to zdecydowanie musiało być celowe działanie, choć to bynajmniej nie miało przyspieszyć jej zgody z Rose albo zmusić do jakiejkolwiek integracji z rodziną. Z dwojga złego wolała dołączyć do Claire i Jocelyne, tym bardziej, że obie zostawały w hotelu na czas balu. Była zawzięta i to bardziej niż wcześniej., żeby trzymać się od wszystkich na dystans, choć zarazem czuła, że rozsądniej było trzymać się tych, którzy w razie komplikacji mieli szansę ją obronić. W gruncie rzeczy nie miała pojęcia, czego tak naprawdę chciała, rozdarta między tak sprzecznymi emocjami i pragnieniami, że z wrażenia aż zaczynało kręcić się jej w głowie.
– Pewnie za chwilę – zapewniła ją niemalże pogodnym tonem Alice. Uśmiechnęła się blado, uważnie przypatrując stojącej przy oknie, nerwowo podrygującej Elenie. – Mamy jeszcze czas. Poza tym wszystko będzie w porządku – dodała z przekonaniem.