Nie miałam ochoty mówić zbyt wiele przez resztę podróży. W ogóle nie miałam ochoty na robienie czegokolwiek. Nawet myślenie mnie denerwowało.
Może już jakiś czas temu powinnam przywyknąć do kłótni z mamą, ale dziwnym sposobem tak się nie działo. Kiedy przez ostatnie parę dni było między nami nie najgorzej zaczęłam mieć nadzieję, że zrozumiała, że rozwód nie zmienia aż tyle w jej życiu i nie jest powodem do wyżywania się na mnie. Judy często z nią rozmawiała, zabierała do znajomych i wydawało mi się, że to działało.
Widocznie nie.
Zaczęło się już od momentu, kiedy wróciłam do domu i od razu zostałam skrytykowana za to, że moje spodenki były za krótkie. Przymknęłam na tą uwagę oko, bo chociaż chciałabym stanąć w swojej obronie, wiedziałam, że lepiej nie dolewać oliwy do ognia. Nie podziałało, bo po chwili zaczęła zwymyślać na całą moją egzystencje w przeciągu ostatnich dwóch tygodni. W tamtym momencie już nie wytrzymałam, zaczęłam najzwyczajniej odpierać jej ataki, dopóki nie stanęło na tym, że zostałam obwiniona za rozwód. Judy wkroczyła wtedy do akcji i sama zaczęła krzyczeć. Późniejsze wyzwiska docierały do mnie jakby zza tafli wody.
Nie miałam wyboru w takiej sytuacji. Musiałam zaufać Bradleyowi, chociaż byłam pewna, że jego rodzice nie mogli mieć o mnie najlepszego zdania. Brad często zostawał ze mną do tak późnych godzin, a poza tym tamten raz, kiedy spałam u niego w pokoju. Niby się o tym nie dowiedzieli, ale coś sprawiało, że myślałam, że było wręcz przeciwnie.
Brad całą drogę do domu trzymał moją dłoń, a ja wcale nie protestowałam. Zwłaszcza, gdy weszliśmy do jego domu i niemal natychmiast natknęliśmy się na jego mamę.
-Mamo, obiecuję, że wyjaśnię ci wszystko jutro- powiedział od razu, mocniej ściskając moją dłoń, prawdopodobnie próbując dodać mi otuchy
Mama Brada wyglądała jakby miała ochotę zadać masę pytań, ale potem przyjrzała mi się dokładniej i widocznie stwierdziła, że mój wygląd mówi sam za siebie, a każde dodatkowe pytanie mogłoby mnie załamać.
Jej mina uległa zmianie, a potem westchnęła, jakby ostatecznie okazało się, że nie jest dla źle, jak jej się mogło zdawać. Szczerze mówiąc, jeśli miałam ją kiedykolwiek poznać, wolałabym, żeby to odbyło się w nieco innych okolicznościach.
-Potrzebujecie czegoś?- zapytała i spojrzała najpierw na mnie, a potem na Brada
-Nie, dzięki mamo
Brad wyglądał na dość zadowolonego taką, a nie inną postawą swojej mamy i szybko pociągnął mnie do swojego pokoju.
Chciałam przeprosić za "odwiedziny" o tej porze, ale chyba nie zdobyłabym się na słowo, więc postanowiłam, że zrobię to kiedy indziej, jeśli tylko nastanie taka możliwość.
- Nie powiedziałaś ani słowa od jakiś dziesięciu minut- stwierdził w końcu Brad, zamykając za nami drzwi.
Wreszcie puścił moją dłoń, a ja odniosłam dziwne deja vi. Znowu znajdywałam się w tym samym pokoju, późno w nocy i znowu z powodu mojej matki. Szczerze mówiąc to czułam się z tym okropnie. I zrobiłabym wszystko, żeby do tego nie dopuścić, ale nie wyobrażałam sobie powrotu do domu. Przynajmniej nie tej nocy.
-Nie wiem, co ci mogę powiedzieć- odparłam- Wyszedłeś w środku nocy i znowu tu jestem, chociaż prawie się nie znamy...
-Skąd znowu. Znamy się bardzo dobrze, i wcale nie masz za co dziękować. Od tego chyba są przyjaciele, prawda?
Poczułam się trochę dziwnie, ale nie wiedziałam z jakiego powodu. Starałam się z nim zgodzić, ale coś mi w tym przeszkadzało. Miałam wrażenie,że moja głowa przegrzała się od nadmiaru wrażeń dnia dzisiejszego.
Brad widocznie to zauważył, bo od razu zaproponował, żebym usiadła.
Gdyby tylko to mogło mi pomóc...
-Nie mam pojęcia, co zrobić dalej- wyznałam
Wiedziałam, że rano będę musiała wrócić do domu i zmierzyć się z własną matką, a poza tym przeprosić Judy i Michaela za całą tą sytuacje. Nie zdziwiłabym się też, gdyby Judy wyprosiła nas z domu. Oznaczałoby to, że będziemy musiały wrócić do naszego miasta. Dałoby mi to jednak szansę na skontaktowanie się z tatą i może przeprowadzenie się do niego...
Ale nie powinnam zostawić mamy samej. Była wybuchowa, ale może jakaś terpia byłaby jej w stanie pomóc?
Myśli zaczęły przelatywać jedna po drugiej, a ja czułam się coraz bardziej skołowana i zmęczona. I bezradna.
-Nie musisz wiedzieć. Jest już późno, proponuję, żebyśmy poszli spać, a jutro wszystko na spokojnie ustalimy, okej? Nie zostałaś z tym sama
Jego uśmiech był nieco uspakajający, ale szybko zorientowałam się, że Michael dzwoniąc do niego, prawdopodobnie wybudził go ze snu, więc musiał być równie zmęczony jak i ja.
-Okej- odparłam i kiwnęłam głową
Chociaż mimo zmęczenia, nie wydawało mi się, żebym mogła zasnąć, postanowiłam nie protestować. I tak wykorzystywałam jego gościnność.
-Chcesz coś luźniejszego?- zapytał wstając z łóżka
- Mogę spać w tym- stwierdziłam i spojrzałam na swój strój
Gdybym wiedziała, że te spodenki zrobią taki problem, w ogóle nie pomyślałabym, zeby je włożyć. Ale w dzień było tak gorąco, a ja do tej pory nie widziałam w nich nic złego.
- Jasne, że możesz, ale kto by tam chciał- uśmiechnął się i podszedł do szafy- Zaraz ci coś znajdę
-W takim razie po co pytałeś?
-Z grzeczności.
Przewróciłam oczami, ale i tak uśmiechnęłam się, gdy Brad wręczył mi jedną ze swoich bluzek. Od razu dostrzegłam na niej logo znanego mi zespołu
-Arctic Monkeys? Hm? Zdradziłeś The 1975?
- Zaraz tam zdradziłem. Zostawiłem więcej dla ciebie. - odparł i machnął ręką- Skoczę po coś do picia, a ty się może przebierz
Oznajmił to, a chwilę później już go nie było. Nie mogłam nic poradzić, że uśmiechnęłam się do samej siebie, bo Brad tak bardzo różnił się od chłopaków, których dotąd znałam i z którymi się spotykałam. Chyba żaden nawet nie zdobyłby się na pretekst wyjścia po cokolwiek, żebym mógła się w spokoju przebrać.
Postanowiłam jednak wykorzystać tą okazję i pozbyć się tych przeklętych spodenek i bluzki, która mialam na sobie.
Chwilę później wrócił Brad obrzucając mnie tym samym pytaniem, co ja jego wcześniej. Oczywiście kolejny raz starałam mu się podziękować, ale nawet nie chciał tego słuchać i niemal wepchnął mnie do łóżka twierdząc, że potrzebuję snu.
Może faktycznie tak było, ale sen wcale nie miał zamiaru do mnie przyjść.Stwierdziłam jednak, że lepszym rozwiązaniem będzie udawanie, że śpię niż dawanie Bradowi kolejnego powodu do zmartwień. Leżałam więc już od dłuższego czasu, starając się nie przewracać z boku na bok, co zawsze mi się zdarzało przy problemach z zaśnięciem.
Byłam pewna, że Brad już usnął, bo jego oddech stał się spokojny. Szybko zorientowałam się, że w jego domu panowała cisza, której trudno było zaznać z moją mama w ostatnim czasie.
Nie byłam pewna ile czasu minęło, może pół godziny, może trochę więcej, kiedy poczułam jak Brad odgarnal mi kilka kosmyków, które mi opadały na twarz.
- Wiesz, to do bani jeśli nie jesteśmy niczym więcej niż przyjaciółmi
A ja chociaż bardzo chciałam otworzyć oczy, żeby zobaczyć jak w tamtym momencie wyglądał, postanowiłam, że lepiej będzie, jesli zostaną one zamknięte.
CZYTASZ
lyrics & melody
FanfictionShe didn't want him to save her She wanted him to runaway with her