- Czyj to był pomysł?
- To nie tak...
- Czyj to był, do kurwy, pomysł?
- Levi, nie złość się...
- Wczoraj jebany kibel, a dzisiaj walony schowek na miotły. Czy wy naprawdę nie macie co robić?
- No więc tak - Jean poruszył się niespokojnie, szturchając tym samym ramię Erena, stojącego obok. - Było nam nie wchodzić w drogę, tak jak wczoraj, kapralu!
- Przestańcie mnie nazywać kapralem! - czarnowłosy się naburmuszył. - Duszno tu.
- I ciemno - zauważył Jaeger.
- Bo tu nie ma światła, panie mądry - prychnął Kirschtein.
- Wyrwiesz zaraz w kły - burknął szatyn, wbijając łokieć pomiędzy żebra chłopaka.
- Ty mi lepiej nie podskakuj!
- Zamknijcie ryje, obaj! Ja stąd zamierzam wyjść, a wasza czwórka może się tu gnieździć.
- Nie, Levi! Zaczekaj! - wtrącił, dotąd milczący Marco. - Jeszcze wszyscy się nie porozchodzili do klas.
- Gorzej z wami, jak z dziećmi.
Nastąpiła cisza przerywana jedynie oddechami i szelestem ubrań. Eren westchnął głęboko, po czym oparł się ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma o tors Jeana.
- Nie pozwalaj sobie - burknął ten, nie panując nad wstępującym rumieńcem na jego policzki. Znów czuł miły dla nosa, truskawkowy zapach z nutką mięty. Eren zawsze pachniał tak słodko jak owoce. Zdawał się omamiać zmysły Kirschteina. Korzystając z otaczającej ich ciemności zbliżył swoją twarz do karku chłopaka.
- Ej, chodźmy może do mnie - zagadał Conny, nieświadomie przerywając błogi stan Jeana, na co ten coś niezrozumiale burknął.
- Albo tam gdzie zawsze za miasto. Niezła miejscówka - stwierdził Marco.
- W sumie chodźmy. To nie pierwsze nasze wagary - zaśmiał się cicho Eren, po czym zbliżył się do wyjścia ze schowka.
- Czekaj - zagadał Marco. - Słyszycie? Czy to Armin?
- Czy on śpiewa? - prychnął Jean, nadal lekko zdenerwowany.
- Nagrajmy to! - podekscytowanie w głosie Conny'ego było aż nader wyczuwalne.
- Nie, on nie śpiewa, idioci - warknął Ackermann. Odczekał chwilę, po czym uchylił drzwi schowka i wyszedł. - Chodźcie. Spadamy.
Wyjście ze szkoły nie stanowiło dla chłopców większego problemu. Bez czyjegokolwiek słowa sprzeciwu ruszyli w dobrze sobie znanym kierunku. Rozmowa przebiegała gładko i luźno. W większości opierała się na ucieczce ze szkoły, ale obejmowała także codzienne kłótnie Erena i Jeana.
- Zamknijcie na chwilę japy - warknął Levi, dostrzegając przed sobą znajomych. Chłopcy się potulnie uciszyli, a czarnowłosy przywitał się wpierw z dość wysoką dziewczyną o brązowych włosach i okularach na nosie.
- Leeeeviiii! Ile myśmy się nie widzieli?! Czy mi się zdaje czy urosłeś? - dziewczyna nie miała oporów przed czochraniem włosów Ackermanna, ani przytulaniem go jak nową zabawkę.
- Zamknij się, czterooka - fuknął jej w odpowiedzi, odpychając od siebie.
- Jejuśku! Jaką ty masz okrągłą głowę! - zwróciła się do Conny'ego, momentalnie tracąc zainteresowanie przyjacielem.
- Hej, Levi - wysoki blondyn o grzywce wpadającej w oczy i zakrzywionym nosie przywitał się z Ackermannem, jednocześnie odwracając jego uwagę od dziewczyny. - Wagarów się zachciało?
CZYTASZ
Jaeger vs Kirschtein | jearen/erejean
FanfictionDwaj impulsywni, zdeterminowani chłopcy od zawsze ze sobą rywalizowali. A zazdrość wymieszana z ich wiecznymi kłótniami zdawała się nie wpływać dobrze na ich relację. Do czasu, kiedy ich cel stał się wspólny, a między nimi pojawił się specyficzny ro...