Cień na Północy

13 1 0
                                    

Topór po wielu obrotach wbił się w czaszkę ogra. Celność Olafa jak zawsze była niezawodna. Gdyby nie ona, to Frejr pewnie sam skończyłby ze stalą w głowie, gdyż zatopił swój miecz w karku przeciwnika na tyle głęboko, że nie zdążyłby jej wyjąc, aby się obronić.

Cała grupa wojowników walczyła jak jeden organizm. Gromada ogrów nadbiegała, wymieniała kilka ciosów z wojami, po czym wszyscy atakujący padali martwi od ciosów elfów.

Sam Frejr nie czuł się swobodnie z dwuręczną klingą. Wolał mobilność i szybkość w przeciwieństwie do Surtra, który siał zniszczenie dwuręcznym toporem. Wyglądało to tak jakby broń była przedłużeniem jego morderczej woli.

Frida pomimo swego niezwykłego talentu do łuku, który pozwolił jej wysłać na drugi świat około sześciu przeciwników, aktualnie z taneczną gracją malowała śnieg na czerwono swymi krótkimi ostrzami. Frejr miał obiekcje ku temu, by na taką wyprawę zabierać swoją młodszą siostrę, ta jednak udowadniała mu, że wszelkie obawy były bezpodstawne. Ogry wyglądały przy niej jak małe dzieci, które po raz pierwszy chwyciły za oręż.

Zdekapitował nadbiegającego przeciwnika, by w mgnieniu oka odeprzeć kolejny cios i zadać pchnięcie rywalowi obok. Tego, którego atak odparł, Baos przeszył swoją włócznią.

- Ogry zaczynają się wahać. - wyjął drzewiec z truchła. - Ich morale opadły.

- Zatem ruszmy za ciosem!

Drużyna Elfów była w swoim żywiole. Nie sposób odmówić im zamiłowania do walki. Czymże innym są Liosalnas, Ci Którzy Umiłowali Wojne?

*

Krystaliczna biel śniegu została tego dnia zbrukana krwią ogrów.

Szkoda. Wielka szkoda.

Jeśli Śnieżne Elfy kochają coś bardziej niż wojaczkę, niebezpieczne wyprawy i podobne potyczki, to zdecydowanie jest to to piękno zimy. Pomimo tego, że każdy z elfickich szczepów umiłował sobie inne dziedziny, w każdym z nich zawsze jawiła się pewna iskra szczególnego uczucia do piękna. Być może widok zbrukanego śniegu byłby dla nich o wiele smutniejszy niż śmierć towarzyszy, której tego dnia na szczęście nie doświadczyli.

Cała drużyna przeżyła starcie bez większych urazów. Fridę jeden z ogrów zdołał zadrapać w ramię, ale zaraz potem skończył ze zmasakrowaną twarzą. Podczas walki wstępował w nią jakiś demon i o ile u każdego Śnieżnego Elfa można odnieść takie wrażenie, to Frida w oczach Frejra była o wiele bardziej dzika, zwłaszcza kiedy była zmuszona chwycić za sztylety. Łukiem grała powolną symfonie śmierci, natomiast swoimi krótkimi ostrzami gwałtowny i brutalny koncert.

Frejr schował miecz do pochwy u pleców.

- Widzę, że oręż naszego dziadka nie służy ci tak, jakby on sam sobie tego życzył. - Zauważyła podchodząc do brata.

- Ciężkie klingi pozostawiam elfom pokroju Surtra. Myślę, że krew naszej matki wzięła górę jeśli chodzi o nasze preferencje w walce. - Sam Frejr jest przez wielu określany mianem Śnieżnego Tancerza. Zyskał ten przydomek kiedy wyposażony w dwa krótkie miecze, iście tanecznymi ruchami urządził rzeź piętnastu ogrom, którzy za blisko zbliżyli się do Alfhainu.

- Niewykluczone. Ale kto wie, może pewnego dnia zachwycisz nas wszystkich i klinga Orona ponownie zetnie kilka czerepów w wielkich bitwach. - powiedziała obdarzając go ciepłym siostrzanym uśmiechem.

- To z tą wojną, jest stwierdzeniem mocno na wyrost. - wtrącił się Surtr wycierając swój topór z ogrzej krwi. - Prędzej śniegi Zguby Starożytnych stopnieją niż Ogry z Mokur ponownie ruszą na Alfhain.

Cień na PółnocyWhere stories live. Discover now