56 Przysięga

251 12 2
                                    

Jak narazie nie udało jej się dotrzeć do Zakonu bez zauważenia tego przez Glizdogona. Postanowiła zrobić to zaraz na początku roku szkolnego, który zbliżał się coraz szybciej. Erika wypatrywała w wakacje Lucjusza lub Narcyzy, którzy mieli do nich przyjść i porozmawiać ze Snape'em, lecz jak narazie ani śladu po nich. Spędzała dnie w swoim pokoju trzymając się z dala od Glizdogona, który irytował ją do szaleństwa swoim zachowaniem. Co jakiś czas siadała przy paninie i nuciła jakieś samotne nuty.

Ułożyła nawet melodię do Kołysanki przelewając nuty na pergamin. Kiedy skończyła je układać ułożyła je przed sobą i dotknęła klawiszy zaczynając wygrywać dźwięki z kartki. Starała się to robić w taki sposób, aby nikt jej nie słyszał w mieszkaniu co było dość trudnym zadaniem.

Znajdujący się kilka pokoi dalej Snape czytał Proroka codziennego nasłuchując jej gry. Działała na niego odprężająco. Nie pamiętał kiedy ostatnio cokolwiek było w stanie tak go uspokoić. Nie odważył się jeszcze poprosić o zagranie czegokolwiek dziewczyny. Cierpliwie czekał w swoim pokoju lub w salonie aż sama zacznie.

Wiedział bowiem, że takie czasy już nie nadejdą dla niego. Poświęcenie się misji zleconej przez Albusa oznaczało dla niego prędzej czy później śmierć. Jeśli to on zabije właściciela Czarnej Różdżki to stanie się jej panem a nie Voldemort, któremu ta różdżka miała być dana. Postawił na siebie wyrok śmierci i dobrze o tym wiedział.

Co innego mu zostało do zrobienia? Tak długo cierpi i nie znajduje sensu w swoim istnieniu... Chce to po prostu zakończyć i połączyć się ze swoją niespełnioną miłością po śmierci. 

             - Severusie. Masz gości - jego przemyślenia przerwał głos Glizdogona zaglądającego do salonu. Zwinął gazetę obserwując wchodzące do środka Narcyze i Bellatriks. Nie słyszał także już pianina, ale mimo to Narcyza spoglądała w stronę z której wydobywał się ten słodki dźwięk, aby po chwili ujrzeć wychodzącą ze swojego pokoju Erike. Czarownica stanęła jak wryta witając się z matką jej przyjaciela.

             - No proszę, Racsess. Grałaś dla rodziców? Pewnie to oni nauczyli cię tej bezużytecznej rzeczy - prychnęła Bella pod nosem na co cała uprzejmość wyparowała z jasnowłosej.

             - Przymajmniej ja umiem pojedynkować się i grać na pianinie a nie to co ty - mruknęła nastolatka zbliżając się do salonu i ustępując Narcyzie w przejściu. Nie to co Belli, która musiała wejść za Eriką wypychając Petera na koniec.

             - Ty mała wiedźmo - syknęła ciemnowłosa uciekinierka z Azkabanu podnosząc różdżke na Racsess, która jednym ruchem powstrzymała ją tak samo jak Snape.

             - Zachowuj się, Bella nie jesteś w swojej celi więziennej - upomniał ją profesor po czym dwie znienawidzone kobiety zrobiły dwa kroki od siebie stając między Narcyzą. Erika domyślała się po co przyszły. Zapewne w sprawie Dracona.

Na początku nie chciało jej się słuchać ich rozmowy, jednak kiedy usłyszała złamany i błagalny głos Narcyzy nie mogła przepuścić tego płazem.

             - Severusie... Mój syn... Mój jedyny syn... - zaszlochała ocierając łzy z policzka. Wyjęła z kieszeni swoją jedwabną chusteczkę podając ją zapłakanej matce.

              - Myślę, że trzeba zrobić wszystko co w naszej mocy, aby pomóc Draconowi w jego poleceniu - skomentowała Erika stając obok Severusa dumna i pewna siebie.

             - Nie mogę zmienić woli Pana - odparł wreszcie jej opiekun na co niemal wyskoczyła z siebie spojrzała na niego zaskoczona.

Opal w ogniu / Księga 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz