Dokładnie tak jak się spodziewałem, moja mama z miejsca polubiła Braelyn, a gdy dodatkowo wyjaśniłem jej całą sytuacje w skrócie, stała się chyba najdziwniejszą matką w historii. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, ale byłem pewien, że Braelyn nie bardzo wiedziała, jak się zachować wobec troskliwości, którą została objęta przez niemal obcą kobietę.
Mój tata oczywiście musiał pochwalić się swoją zdolnością parzenia kawy, a Natalie napadła na Braelyn, jakby była jej dawno niewidzianą przyjaciółką. Jedynym słowem, w moim domu już z rana zaczął rozkładać się cyrk.
Co prawda o wiele bardziej podobało mi się to przedstawienie, niż gdyby moja rodzina miała czynić z pobytu Braelyn jakieś problemy. I tak musieliśmy jeszcze się zastanowić, co zrobić dalej. A ja jak najbardziej chciałem jej pomóc.
- Nareszcie się ich pozbyłem- powiedziałem wracając do kuchni
Oczywiście wszystkie wspomniane wyżej wydarzenia rozegrały się jeszcze zanim zdążyliśmy zjeść śniadanie, czy cokolwiek takiego. Uznałem więc, że wygonienie ich do sklepu, mimo wczesnej pory, będzie najlepszym rozwiązaniem. W końcu zabrakło płatków. A może Braelyn miała ochotę na płatki?
Nigdy nie uważałem moich rodziców za głupich ludzi, dlatego wiedziałem, że zrozumieli, że dałem im tylko pretekst, żeby chociaż na chwilę dali nam spokój.
- Uważam, że są bardzo mili- odparła Braelyn zajmując miejsce przy stole i obserwując nasze podwórko przez okno- Chciałabym mieć taką atmosferę w domu.
- Tu nie zawsze tak jest- pokręciłem głową- Oni po prostu próbują wyglądać na superwyluzowanych...
- Chociaż próbują. I twój tata robi naprawdę świetną kawę
- O tak, płynnie posługuje się ekspresem- uśmiechnąłem się
Braelyn się uśmiechnęła, a potem zerknęła na swój kubek i wydawało mi się, że momentalnie posmutniała. Od razu się domyśliłem, że myślała o swojej mamie, a może i o swoim tacie.
Usiadłem obok i przyjrzałem jej się dokładnie.
Natalie od razu zaproponowała jej jakieś płyny do zmywania makijażu i chętnie się zgodziła, żeby w razie potrzeby użyła jakiś jej kosmetyków. Nie chciałem się w to mieszać, bo wiedziałem, że mojej siostry już nic nie zmieni, ale Braelyn o dziwo przyjęła tą dziwną propozycje złożoną o jakieś ósmej rano z dziwną ulgą.
Widocznie postanowiła jednak nie nakładać makijażu i szybko sobie uświadomiłem, że był to chyba pierwszy raz, kiedy widziałem ją bez żadnej czerwonej szminki, albo umalowanych rzęs.
Ale wcale nie wyglądała źle. Miałem nawet wrażenie, że coś przyciągającego było w tym naturalnym wydaniu.
- Jak się czujesz?- zapytałem w końcu, orientując się, że przyglądam jej się trochę za długo
- Wiesz, normalnie nic mnie nie boli, nawet to dziwne szumienie w głowie ustało...
-Szumienie? Braelyn poważnie cię pytam.
-A ja ci poważnie odpowiadam. Wszystko się w porządku, oprócz tego, że zaraz wrócę do domu i nie mam pojęcia jakiej reakcji się spodziewać. Nie wiem, co powinnam zrobić z takim zachowaniem mamy, ale jestem pewna, że coś powinnam.
- Co z twoim tatą?
- Mój tata ma w głębokim poważaniu moją mamę, odkąd wzięli rozwód.- odpowiedziała i oparła się o krzesło patrząc w sufit- Ale myślę, że tak czy inaczej będę musiała z nim pogadać.
- Też bym tak zrobił. Poza tym, masz zawsze mamę Michaela, jestem pewien, że stoi po twojej stronie
- Ja bym nie była tego taka pewna. To nie ładnie mieszkać u kogoś i urządzać w jego domu awantury co noc
-W takim razie, jestem pewna, że moja mama chętnie cię przyjmie pod swój dach, a Natalie wreszcie zyska siostrę, którą zawsze chciała mieć, ale los zesłał jej niestety brata- podsumowałem
Szczerze mówiąc nie byłem pewien, jak zachowałbym się na miejscu Braelyn. Jasne, zdarzały mi się kłótnie z rodzicami, czasami potrafiliśmy być skłóceni nawet tygodnie, ale nigdy do tego stopnia, żebym wyszedł w środku nocy z domu. Poza tym wydawało mi się, że moja mama nie byłaby w stanie użyć nawet połowy słów, które zdążyła już użyć mama Braelyn.
Po tym jak mi wszystko opowiedziała jeszcze raz tego ranka, zacząłem naprawdę pałać dziwną niechęcią do tej kobiety.
-Okej, w takim razie ty też będziesz moim bratem?
Braelyn chwyciła kubek w obie dłonie i obserwowała mnie znad niego, a jej spojrzenie całkowicie zbiło mnie z tropu. Miałem wrażenie, że jej oczy były jeszcze bardziej zielone bez tych wszystkich niebieskich kredek i tym podobnych.
Zupełnie nie wiedziałem, jak odpowiedzieć na to pytanie i w duchu przekląłem się, że w ogóle podrzuciłem taki pomysł. Czegokolwiek bym nie powiedział, zabrzmiałoby to źle...
-Cóż... - zacząłem próbując trochę przeciągnąć chwilę odpowiedzi- To mogłoby być trochę problematyczne
- A dlaczego to?
Cholera. Czemu Braelyn ze wszystkich tematów musiała drążyć akurat ten? Granie na zwłokę nie wychodziło mi za dobrze.
Próbowałem wymyślić jakąś sensowną wymówkę i jednocześnie unikać jej spojrzenia, chociaż miałem wrażenie, że było to niemożliwe. Czułem je ciągle na sobie
-Bo cię już pocałowałem- odparłem czując nagły przypływ olśnienia- A wiesz, rodzeństwo tak nie robi
W końcu odwróciłem głowę i spojrzałem na nią. Przez sekundę wyglądała jakby się zastanawiała, a potem odłożyła kubek na stół i wzruszyła ramionami. Z niewiadomych powodów na jej twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech.
-Nie, no, w porządku. Po prostu w nocy powiedziałeś, że to słabo jeśli jesteśmy tylko przyjaciółmi, więc pomyślałam, że może chciałbyś być moim bratem, czy coś...
Powiedziała to całkowicie poważnie, rzucając mi długie spojrzenie, a ja wiedziałem, że ta dziewczyna będzie przyczyną bezsenności.
CZYTASZ
lyrics & melody
FanfictionShe didn't want him to save her She wanted him to runaway with her