Prolog

19.4K 353 170
                                    

Leżę na trawie nie przejmując się tym, że jest ona lekko wilgotna i moja bluza robi się bardziej zimna. Patrzę w gwiazdy, na które patrzę przez całe życie, a jednak dziś są inne, jakby mniej widoczne, wiem dlaczego, wiem co sprawia że nie świecą tak jasno jak każdej innej nocy. Jest im smuto tak jak i mnie, bo dwa lata temu właśnie przez te same gwiazdy umarł mój ojciec.

Ścieram łzę z policzka i głośno wzdycham. Zawsze zastanawiało mnie po co one w ogóle istnieją? Czy każda z gwiazd do kogoś należy? Czy powstaje gdy przychodzisz na świat i gaśnie, kiedy twoje serce zabije po raz ostatni? Mój ojciec tak twierdził, zawsze pasjonowały go te niesamowite ciała niebieskie, które obserwował przez całe swoje życie.

Jeszcze przez chwilę leżę na mokrej trawie i patrze w gwieździste niebo, naznaczone milionami migających światełek, uśmiecham się lekko. Tam gdzieś jest i moja gwiazda, która decyduje o tym co ma się stać, bo w końcu nasz los jest zapisany w gwiazdach, nie?

-Fay- Słyszę głos mamy dochodzący z domu-  Wchodź już chcę zamknąć drzwi, jest zimno- Wstaję na nogi i otrzepując plecy z paprotków wchodzę do domu przez szklane, rozsuwane drzwi prowadzące do ogródka.

Kieruję się do kuchni, gdzie nastawiam wodę w czajniku na herbatę i wyciągam z szafki kubek w groszki. Czuję za sobą obecność mamy, ale nie odwracam się w jej stronę, wiem co mi powie, każdy to dziś mówi, nawet ona, a ja nie mam już siły tego słuchać i uśmiechać się jakby te głupie słowa miały sprawić, że poczuję się lepiej. Prawda jest taka, że w dniu rocznicy śmierci kogoś kogo kochałaś całym sercem nic nie pomoże ci pomóc się lepiej.

-Kochanie- Mama kładzie dłoń na moim ramieniu- Wiem, że jest ci przykro..ale..

-Mamo proszę- Posyłam jej błagalne spojrzenie i biorę kubek z zieloną herbatą kierując się na piętro do swojego pokoju.

Wiem, że jej również jest ciężko, wiem że ona również dwa lata temu straciła kogoś bardzo ważnego dla siebie, ale nie jestem w stanie uśmiechnąć się do niej i powiedzieć, że wszystko w porządku bo tak nie jest, bo nigdy już nie dane będzie mi zobaczyć ojca, schować się w jego ramionach i poczuć delikatnego pocałunku na czubku mojej głowy, jak miał to w zwyczaju robić każdego dnia gdy wracał z pracy.

Wchodzę do swojego pokoju w momencie, w którym w moją stronę leci różowy sweterek, który mogłabym przysiąść jeszcze niedawno leżał złożony w kosteczkę na dolnej półce mojej szafy. W ostatniej chwili uchylam się przed lecącym w moją stronę butem prawie wylewając na siebie herbatę i patrzą na wnętrze mojego pokoju, gdy wychodziłam niecałe trzydzieści minut temu panował tu porządek, teraz jednak po całym pokoju porozrzucane są ubrania, których złożenie z powrotem do szafy zajmie mi prawdopodobnie dwie godziny jak nie więcej.

-Bella?- Moja siostra wychyla się zza otwartych drzwi szafy wbudowanej w ścianę i posyła w moją stronę uśmiech- Co robisz?

-Taylor z trzeciej klasy zaprosił mnie jutro do kina i nie mam co ubrać- Marudzi, a ja ściągam brwi w niezadowoleniu.

Na końcu języka mam jakąś niemiłą uwagę na temat tego, że zajmuje się wybieraniem ubrań na randkę w rocznicę śmierci własnego ojca, ale w końcu rezygnuje z powiedzenia jej tego stwierdzając, że jeszcze bardziej zniszczę humor i sobie i jej.

Stawiam tylko herbatę na biurku i podchodzę do dziewczyny, która nerwowo wybija nieznany mi rytm stopą i patrzy na szafę jakby oczekując, że w magiczny sposób pojawią się tam idealne ubrania na jej jutrzejsze wyjście.

-Może to?- Podaję jej skórzaną kurtkę z różowymi kwiatami na rękawach i dobieram do tego obcisłe ciemne spodnie z przetarciami na kolanach.

Love under the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz