-Nie, nie i nie - krzyczała Edith, moja dziewczyna
- Zawsze wiedziałam że chcesz podpisać kontrakt z jakimś zespołem wyścigowym, ale czemu nie dowiedziałam się że już to robisz?! -No wiesz... Może i ma to swoje minusy, ale dzięki temu pozwiedzamy trochę świata, będę miał większą pensję...
- I co z tego! - przerwała mi - to bardzo niebezpieczne zajęcie boję się co będzie, jeżeli ulegniesz wypadkowi. - w tym momencie ściszyła głos.
-Ustalmy jedną rzecz - boisz się mojej śmierci czy tego, że znajdę sobie bardziej atrakcyjną dziewczynę, a ciebie rzucę?
-Czyli uważasz, że jestem zazdrosna? - znów powróciła do krzyku.
-No cóż...
-No mów!
- A jeśli tak, to co?
-Czyli jednak... Myślę, że to odpowiedni moment, by zakończyć nasz związek. Co ja w ogóle w tobie widziałam?! Jak mogłam zostać dziewczyną kogoś, kto najwyraźniej stawia mnie na drugim planie! A co jest na pierwszym?! Jakieś pieprzone wyścigi samochodowe! Jak mogłam być taka naiwna i uwierzyć w to, że mnie kochasz?! Już myślałam, że znalazłam sobie sensownego faceta, a tu nagle takie gówno. Liczyłam na twoją szczerość, ale teraz już wiem, że się myliłam! To koniec! - wrzeszczała Edith.
-Ale...
-Nie ma żadnego ,,ale''! - znowu mi przerwała - Odchodzę! To mówiąc zaczęła płakać i wybiegła z pokoju. Potem słyszałem tylko trzaśnięcie drzwiami frontowymi. To był już koniec. Pełny emocji, a jednocześnie bezsilny wobec tej sytuacji opadłem na fotel. Myślałem, co poszło nie tak. W tej chwili jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu stał się jednym z najgorszych. Nie wiedząc co z sobą zrobić udałem się do pobliskiego baru. Kiedy usiadłem już przy blacie dalej nie mogłem zrozumieć tego co się stało. Moje głębokie zamyślenie przerwał nagle dobrze mi znany, wesoły głos barmana o imieniu James. -Siema Collin! Piwo jak zwykle? O, a ty co taki przygnębiony? Stało się co?
-Edith mnie zostawiła, kiedy dowiedziała się, że podpisałem kontrakt z Toro Rosso - odpowiedziałem cichym głosem.
-No cóż...To może jakaś wódka na koszt firmy? - barman pospiesznie postawił na blacie kieliszek i nalał do niego wódkę. Jak tylko James go napełnił, ja od razu go opróżniłem. Nalał mi jeszcze raz i postawił butelkę obok mnie, ale tym razem potrzebowałem więcej czasu, by kieliszek był pusty. Wtedy barman przerwał chwilowe milczenie zadając mi pytanie:
-Co teraz zamierzasz?
-Za miesiąc jadę na pierwszy trening do Austrii.
-A Edith?
-Nie wiem. W sumie niech robi co chce. To już teraz nie moja sprawa - dodałem trochę obojętnie - A była taka piękna, taka... ech... Nie mogę nawet zebrać myśli - powiedziałem zirytowany.
-Wyluzuj stary - pocieszał mnie James - Skoro Edith tak zrobiła, znaczy, że jej chyba na tobie nie zależało. Poza tym sam wiesz, że pani E (tak czasem nazywaliśmy Edith) nie była idealna.
-Ale to właśnie ona porwała moje serce, a nie żadna inna, James
-A tak w ogóle to ile się znacie? - zapytał barman, który zobaczył, że dalsze pocieszanie mnie nie ma sensu.
-Od drugiej liceum. Doszła do naszej szkoły dopiero na drogi rok, bo w poprzedniej budzie na pierwszym roku miała jakiś nieprzyjemny incydent i nie chciała już tam chodzić. W sumie nigdy nie mówiła co się wtedy stało. - rzekłem i się zamyśliłem. James chciał chyba jeszcze o coś zapytać, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.
-Chyba na mnie już czas - powiedziałem z niewyraźnym uśmiechem na twarzy - ale czy mogę wziąć butelkę? - zapytałem i nie czekając na odpowiedź porwałem wódkę i wychodząc z baru pomachałem Jamesowi na pożegnanie.
CZYTASZ
W pogoni za legendą
Teen FictionWielkie marzenia, szybkie samochody, nieoczekiwane romanse. Czy mając tyle spraw na głowie i będąc pod naciskiem przymusu wygrywania da się normalnie żyć?