Rozdział 30

475 35 4
                                    

Alex

Gdy usłyszałam parszywy głos Toma dostałam gęsiej skórki na całym ciele. Oczy miałam otwarte, ale nie spojrzałam w stronę tej parszywej mordy... i reszty jego parszywego ciała. Moją głowę zaatakowało dziesiątki pytań, gdzie jestem? Co tutaj robię? Co on mi zrobi? Boję się. Boję się że to już koniec. 

-Słońce, zabrakło ci języka w gębie?- powiedział z satysfakcją że jest górą, a ja? Ja nie mogłam tego zaprzeczyć. Miałam związane ręce i nawet jakbym chciała uciec, to mam marne szanse. W obskurnym pokoju w którym się w tej chwili znajduję, są też trzy goryle, no i oczywiści Tom.

-Słońce, to tym se możesz w książkach o astronomii oglądać.- powiedziałam z jadem w głosie.

-Uuuu... wróciła nasza prawdziwa Alex.- powiedział z strasznym uśmiechem typu Joker. Spojrzałam na niego z nienawiścią

-Wypuść mnie.- powiedziałam stanowczym tonem, starałam się nie pokazywać jak bardzo się boję. O nie, to da mu jeszcze większą satysfakcje, a ja nie lubię jego parszywego uśmieszku. On popatrzył na mnie z zażenowaniem i jakby jego oczy mówiły ''serio?'' 

-No nie powiem zdziwiłaś mnie. - zrobił chwilę przerwy, a ja byłam ciekawa co go tak bardzo zdziwiło.- Nie sądziłem że jesteś aż tak głupia. Myślisz że jak tak powiesz to od razu cię rozwiąże i wypuszczę?- zaśmiał się gardłowo, a z nim jego przydupasy.- Nie bądź żałosna...

-Oni mnie uratują.- powiedziałam do niego z jadem

-Niby kto ci twoi bohaterowie? Przykro mi słonko, ale wszystkich zabiliśmy...- Poczułam wielki ból w sercu. Moja jedyna rodzina, moi przyjaciele, ludzie którym ufałam ponad życie, nie żyją...

-Nie... to nie możliwe. Kłamiesz! Oni nie mogli zginąć!- mówiłam coraz głośniej. Po chwili poczułam pięść która trafiła mnie z wielką siłą w prawy policzek.

-W końcu się przymknęłaś. Jak dla mnie najlepsze było to jak zastrzeliłem tego chłopaka... hmmmm... jak on się nazywał... Stiles? tak to był Stiles.-

-Nie....proszę nie....- mówiłam jak w transie. 

-Najlepsze było to jak mimo tego że dostał kulkę w brzuch to i tak próbował podejść jak najbliżej ciebie.-

-Nie...przestań...-

-On zginął z mojej ręki rozumiesz? patrzyłem mu w oczy jak uchodziło z niego życie.... On zginął przez ciebie tak samo jak reszta- mówił z radością, a ja już byłam załamana. Ja się z tego nie pozbieram... oni zabili mi moją rodzinę...

-Nadal nie rozumiem jak mogli być tak głupi i ryzykować życie dla tak głupiej dziwki jak ty.- zrobił przerwę i najwidoczniej czekał, aż coś powiem, ale tego nie zrobiłam. Patrzyłam pusto w podłogę, ale muszę być silna. Dla nich wszystkich. Jeśli to przeżyję to się na nim zemszczę.-Oooo.... zabrakło ci języka w buzi? Chłopaki wyjdźcie z tąd- powiedział do facetów którzy wyszli od razu po czym złapał mój podbródek w taki sposób, abym na niego spojrzała. - Co tyna to abym to sprawdził?- zapytał ze złowieszczym uśmieszkiem i zanim zorientowałam się co on powiedział, on pocałował mnie mocno. Próbowałam go odepchnąć, ale na marne. Mimo moich starań, wcisnął z impetem język do moje buzi. Z moich oczu leciały łzy bezsilności. Krzyczałam, nic z tego sobie nie robił. Po chwili poczułam jak jego ręka zsuwa się na moje piersi. Podniósł moją koszulkę razem z biustonoszem i złapał za mą pierś. Zaczął ją mocno ściskać co mnie bolało przez co jeszcze bardziej płakałam. Po chwili macania moich piersi, Tom zdjął moje spodnie, aby za chwilę dostać się do majtek. Włożył rękę pod majtki, wtedy już pękłam. Wiedziałam że za chwilę może dojść do czegoś czego nigdy nie chciałam sobie nawet wyobrażać. Z całej siły uderzyłam Toma w twarz kolanami, a on poleciał do tyłu z impetem, ja poprawiłam swój stanik i koszulkę i cofnęłam się na sam koniec pokoju. Związane ręce w żadnym stopniu nie pomagały mi w zadaniu. Mój oddech był przyśpieszony, a serca waliło tak szybko że dziwię się że jeszcze nie wyskoczyło z mojej piersi. Mój porywacz po chwili podniósł się i zobaczyłam na jego twarzy mnóstwo krwi. Dobrze mu tak... 

-Ty suko pożałujesz tego!- krzyknął po czym podszedł do mnie złapał za włosy i zaczął ciągnąć w stronę drzwi. Krzyczałam i płakałam z bólu bo robił to nie wyobrażalnie mocno. Po chwili rzucił mną na jakąś zimną podłogę.- Wiecie co robić.- powiedział i odszedł w inną stronę. Jeden z facetów, *których była trójka*  złapał mnie ponownie za włosy i szedł w inną stronę. Nie robił tego tak chaotycznie jak Tom, ale i tak bolało jak nigdy. ZNOWU zostałam gdzieś rzucona, ale tym razem było to jakaś obskurna piwnica. Gdy pomyślałam ze to już koniec moich cierpień te goryle zaczęły mnie kopać gdzie popadnie. Bolało mnie wszystko, a z wycieńczenia po chwili straciłam przytomność.

[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[

Kochani, ten rozdział był dla mnie nie lada wyczynem ponieważ pierwszy raz piszę tak drastyczne sceny. Mam nadzieję że będziecie zadowoleni z mojego powrotu. Za błędy przepraszam. Do zobaczenia.


Bohater... D.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz