things she said in the dark

30 4 0
                                    

Cholera, cholera, cholera. 

Gdy Natalie poprosiła mnie, żebym pomógł jej dzisiaj w barze naszych rodziców, nie myślałem, że zejdzie mi tam aż tyle godzin.  Nie wziąłem nawet telefonu, bo byłem przekonany, że za góra dwie godziny wrócę do domu. 

Dwie osoby jednak wzięły tego dnia urlop i skończyło się tak, że nie dość, że musiałem pomóc siostrze, to i jeszcze rodzicom. 

Byłem więc wolny dopiero o dziesiątej i chociaż byłem padnięty, wróciłem szybko do domu, chcąc sprawdzić, jak poszła rozmowa Braelyn z jej matką. O ile takowa się odbyła... Nie mogłem sobie wybaczyć, że nie wziąłem tego pieprzonego telefonu. 

Okazało się, że Braelyn zostawiła mi tylko dwie wiadomości, z których wynikało, że nie poszło jej chyba tak źle. Kiedy jednak zobaczyłem godzinę przysłania, wiedziałem, że musiała być zdziwiona, że nie dostała odpowiedzi przez tyle czasu. 

A może nawet na to nie zwróciła uwagi? Tak trudno było trafić za tą dziewczyną.

Było kilkanaście minut po dziesiątej, kiedy wysłałem jej wiadomość, czy na pewno szybko jest w porządku. Nie musiałem czekać długo, gdy zauważyłem, że Braelyn stała się dostępna i odczytała wiadomość. 

Jednak tak szybko, jak się pojawiła, tak szybko zniknęła, a ja już wiedziałem, że była zła, albo coś w tym stylu. Westchnąłem więc i napisałem długą wiadomość, dlaczego nie odpisywałem przez tak długi czas, ale tym razem nawet tego nie wyświetliła. 

Już wiedziałem, że była zła. I to bardzo.

Musiałem więc zignorować znaczący uśmiech Natalie i jej stwierdzenie, że musiało mi bardzo zależeć na tej dziewczynie i wyszedłem z domu. Gdyby było inaczej, prawdopodobnie poczekałbym z tym do jutra.

Pojawienie się pod domem Michaela nie zajęło mi zbyt dużo czasu i nie minęło nawet piętnaście minut, kiedy stanąłem na podwórku i zastanawiałem się co powinienem teraz zrobić. 

Wyciągnąłem telefon z tylnej kieszeni i wybrałem numer Braelyn, mając nadzieję, że nie oleje mnie tak, jak kilkanaście minut wcześniej, w innym wypadku wyglądałbym jak jakiś desperat wystający pod domem. 

A może już nim byłem. 

Braelyn nie odebrała pierwszego połączenia, ale to nie oznaczało, że miałem zamiar się poddać. Wręcz przeciwnie, potrafiłem być bardzo męczący, jeśli tylko chciałem.

Braelyn chyba już o tym wiedziała, bo już po kilku sygnałach postanowiła odebrać telefon z typowym dla niej znudzonym tonie.

-Przypomniałeś sobie o mnie, McFlurry?

-Nie było mnie tylko pół dnia, nie mogłem o tobie zapomnieć tak szybko- odparłem- Możesz wyjść? 

-Wyjść?- zapytała, a potem się zaśmiała- Jest trochę za późno na wyjście

Po tej wypowiedzi stwierdziłem, że brzmi trochę dziwnie i raczej nie był to sposób, którego używałaby, gdyby była na mnie naprawdę zła. 

-Braelyn czy ty jesteś pijana?

-Pijana? Myślę, że do tego mi sporo brakuje

-Możesz zejść? Proszę?

-Uwielbiam, gdy to robisz- mruknęła i wydawało się, że jej śmiech gdzieś zniknął- Znikasz, a potem się pojawiasz i twierdzisz, że musimy porozmawiać.

-A nie musimy? Błagam cię, Braelyn rusz swój tyłek i zejdź na dół

-Masz jeszcze więcej tupetu niż ja, McFlurry

lyrics & melodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz