Starałam się najszybciej jak tylko mogłam!
Po raz pierwszy od kiedy wrócił do Rosji nie obudziła go podświadoma myśl o jakimś problemie i ocierający się o jego nos koci ogon. Zamiast tego poczuł ciepły oddech na odkrytej szyi. Uspokajający rytm oddechów usypiał go na tyle mocno, że nie mógł podnieść zaspanych powiek, pomimo, że budzik uparcie dzwonił na szafce obok łóżka. Obca dłoń zwisała na jego biodrze, przewieszona tak by obejmować całą jego sylwetkę. Czuł, że odrobinę mu gorąco, ale nie chciał opuszczać tego bezpiecznego schronienia. Nie znał już miejsca, które bardziej napawało go uczuciem szczęścia i wewnętrznego ciepła niż ramiona Otabeka.
Odkrył prawą nogę w nadziei, że jeden z kotów nie zechce na nią zapolować. Otabek zamruczał mu coś nad uchem i odganiającym ruchem ręki próbował wyłączyć denerwujący budzik. Po kilku minutach podniósł się na łokciu i pochylając nad sylwetką blondyna, udało mu się poskromić urządzenie, by kolejno wrócić do starej pozycji za plecami Yuriego i jeszcze bardziej przycisnąć do siebie drobniejsze ciało. Rosjanin nie miał zamiaru na to pozwolić. Szturchnął przysypiającego Otabeka łokciem w żebra.
- Nawet nie próbuj.
- Ale co? – dosłyszał pytanie wydobyte z przyciśniętych do jego ciepłej skóry ust.
- Znowu zasypiać.
- Mmm... - zaprotestował z bólem – Zostańmy tak cały dzień.
- Musimy iść do dziadka.
- To jeszcze 5 minut.
- Dobrze wiem, że to twoje 5 minut zamieni się w 10 potem 20, aż dotrze do godziny.
- Jesteś niesprawiedliwy.
- A ty leniwy.
- Wstań pierwszy.
- A czemu ja?
- Bo to twój pomysł.
- O ile dobrze pamiętam, to mój pomysł polegał na tym, że to ty masz wstać.
Natychmiast pożałował swoich słów. Poczuł jak palce wbijają mu się w brzuch. Miał okropne łaskotki. Wzdrygnął się i zaśmiał jak szalony.
- A taka argumentacja do ciebie dociera? – śmiał się razem z nim Otabek, trzymając go nadal przy sobie.
- Tak! Tak, dociera..
- Na pewno? – Yuri poczuł w kącikach oczu łzy. Obiecał sobie, że odpłaci mu za to i to z nawiązką.
- Na pewno.
- Cieszę się, że zrozumiałeś – zadowolony z siebie Kazach położył się na plecach i z uśmiechem na ustach obserwował jak młodszy wygrzebuje się z łóżka i jeszcze z trudem powstrzymując śmiech bólu, drepta w stronę łazienki.
Na dół zszedł wiedziony zapachem śniadania. Zmęczona Mila siedziała przy stole i przeglądała telefon, a po kuchni niczym mała, wesoła kuchareczka krzątała się Sara.
- Yuri! Przepraszam, że się tak rozgościłam, ale chciałam ci jakoś podziękować, że nie musiałyśmy się wczoraj tłuc do akademika. Współlokatorka Mili jest bardzo miła, ale chyba ma nas już delikatnie dosyć.
- Wywaliła mi walizkę za drzwi – dopowiedziała chrapliwie Mila nie odrywając oczu od telefonu.
- Nie chciałam, żeby zabrzmiało to tak brutalnie – upomniała ją Włoszka.
- Nie ma sprawy. I tak Mila nie nadawała się wczoraj na podróż powrotną – powiedział Yuri, zakładając czarną bluzę.
Sara bardzo postarała się ze śniadaniem, widać, że chciała pokazać swoją wdzięczność. Za to Mila przywykła do pomieszkiwania u Yuriego. Czuła się tu jak u siebie i nawet dziadek miał ją za stałego lokatora. Nie dziwił widok Mili wyjadającej najlepsze kąski z lodówki i oglądającej na kanapie w salonie horrory do późnej nocy. Gorzej, że potem bała się wracać do domu i wgrzebywała się do łóżka Yuriego i jego kotów.
CZYTASZ
Calineczka| Otayuri
Fanfic|Zakończone| Kazachstańscy hokeiści w połączeniu z Yurim Plisetskym na jednym lodowisku to zdecydowanie nienajlepszy pomysł. To moje pierwsze opowiadanie, więc nie jest zbyt górnolotne, dlatego proszę o wyrozumiałość 😊