Hej, ty! Ty, który trzymasz ten list w dłoniach – jesteś Hoseokiem, prawda? Nikt inny nie ma prawa otworzyć tego listu – zostawię swojej babci wyraźne polecenie, by wręczyła go tylko chłopakowi o tym imieniu, gdyby któregoś dnia znów pojawił się w miasteczku. Jung Hoseok... w całym swoim roztargnieniu, tylko to zdążyłem zapamiętać i na swoje usprawiedliwienie mam jedynie to, że było to naprawdę najgorętsze lato, jakie przeżyłem, a przeżyłem ich dwadzieścia.
Taehyung miał rację. Sierpień czterdziestego piątego roku faktycznie był dotkliwie upalny i nawet morskie wilgotne powietrze nie mogło zdać się na zbyt wiele. Dopiero po zmroku dało się odetchnąć – ci, co cały dzień spędzili kąpiąc się w morzu oraz ci, którzy ukrywali się w murach mieszkań, wylewali się między oświetlone latarniami uliczki jak rój pszczół, by zasiadłszy na schodkach domów lub za stołami gospód pod gołym niebem, stukając się kieliszkami z soju, móc zachłysnąć się tyle co odzyskaną wolnością. Powietrze było chłodniejsze, a salwy śmiechu, które co chwilę wybuchały pośród gawiedzi z najbłahszych powodów, odpędzały sen.
„Dolej nam alkoholu, młody człowieku!"
„Już idę, panie Choi!"
Taehyung spędzał u dziadków w Incheon każde wakacje, ale dopiero w tym roku pozwolono mu pomóc przy rodzinnym biznesie; był wreszcie prawie dorosły! Odkleiwszy najpierw dłonie od twarzy, a następnie łokcie od drewnianej lady, zanurzył dzbanek w beczce i ściskając go mocno, zaczął przeciskać się z nim między pijącymi. Ktoś w głębi ulicy zaczął przygrywać na harmonijce, co wywołało spore poruszenie oraz próby niezbyt zsynchronizowanego śpiewu. On również był ciekawy – tak szybko, jak postawił naczynie na stoliku, mimowolnie skierował wzrok w stronę muzyki, ale nie dojrzał nic.
„Tak na ciebie patrzę i... skąd ja znam twoją twarz, co?" wymamrotał towarzysz pana Choi, mocno już wstawiony. Do harmonijki dołączyło rytmiczne klaskanie tłumu. Ktoś zagwizdał.
„To przecież wnuk naszej Minhae," odparł przeciągle drugi mężczyzna, nim Taehyung zdążyłby sam się wytłumaczyć. „Wykapana z ciebie babcia! Gdyby pan Min miał więcej jaj, mógłby być dzisiaj twoim dziadkiem," wybełkotał, na co Taehyung zaśmiał się zakłopotany. Zanim mężczyźni zdążyliby wciągnąć go w dysputę na temat nieudanych podrywów z końca poprzedniego wieku, zabrał z blatu pusty dzbanek i czmychnął z powrotem do lady.
Co też takiego działo się tam w oddali? Dla kogo te owacje i dla kogo ta muzyka? I dlaczego on, w kwiecie wieku i piękny jak babcia, o którą biło się pół miasteczka, sterczał całe wieczory za barem? Ach, gdyby chociaż sam mógł wychylić z kielicha...
Wiedziony ciekawością, wdrapał się na blat i wyciągnął szyję jak żuraw, ale spóźnił się – tłum zaczął się już rozchodzić, dźwięki harmonijki ustały, ostatnie brawa rozeszły się echem. Pozostała tylko jedna osoba, epicentrum całego zamieszania, teraz dysząca ciężko na środku ulicy.
Tak, to było naprawdę nieziemsko upalne lato, a ty, na domiar tego, postanowiłeś wkroczyć w moje życie i uczynić je jeszcze gorętszym. Kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz, pomyślałem, że musisz być szalony (tylko wariat tańczyłby pomimo takiej duchoty), ale teraz myślę, że tak właśnie objawia się miłość – czy pogoda czy niepogoda, pcha się na powierzchnię i nic nie można na to poradzić. No, ale wtedy nie mogłem tego wiedzieć. Widziałem tylko, jak pot spływa Ci po szyi i jak brakuje Ci oddechu. I niech to szlag, ale-,
Taehyung zmrużył powieki, aby móc przyjrzeć się lepiej. Był to młody chłopak o smukłej posturze. Stał bokiem do niego i właśnie odgarniał z czoła ciemne kręcone włosy. Odchylił głowę do tyłu, podczas gdy jego klatka piersiowa walczyła z szybkim oddechem oraz materiałem białej koszulki przyklejającej się do skóry. Była wsadzona w krótkie spodenki na szelkach. Jedna z nich zsunęła się z ramienia i niezauważona wisiała nonszalancko wzdłuż ręki. Była to jedna z rzadkich chwil, kiedy w wiecznie wiejącym nudą miasteczku, Taehyung poczuł w powietrzu coś więcej.
CZYTASZ
38 stopni [one-shot] |vhope|
FanfictionKim Taehyung na kilka dni odnajduje miłość swojego życia. fluff z angstem; semi-fikcja historyczna, lata powojenne; ale nie było mnie tam, to nie wiem; ostrzeżenia: brak;