Perspektywa Marshalla
Chwyciłem w dłonie plecak, aby chwilę później zarzucić go. W końcu zerknąłem na swoje odbicie w lustrze, poprawiając czapkę.
- Uważaj na siebie... - mruknął Gumball, zarzucając czerwony, wełniany szalik na moją szyję. Odwróciłem się do niego przodem, aby mógł spokojnie go zawiązać.
Wydawało mi się, że każdy jego ruch był specjalnie spowolniony. Książę mozolnie wiązał szalik, co chwilę wpatrując się w przestrzeń za moim ramieniem. Najwyraźniej nie chciał, aby to wszystko tak szybko się skończyło.
- Postaram się przed nocą dotrzeć do domu - oznajmiłem, uśmiechając się uspokajająco, na co chłopak podniósł na mnie wzrok.
- Możesz tu zostać, jeśli chcesz - szepnął cicho książę, opuszczając dłonie.
- Powinniśmy od siebie odpocząć... Nie wiem ile jeszcze zdołam trzymać ręce przy sobie... po prostu nie chcę, abyś był na mnie potem zły - oznajmiłem, wykrzywiając usta w sztucznym uśmiechu.
- Rozumiem... - mruknał, zerkając mi w oczy z żalem. - ... Jak dotrzesz... to napisz jakiś list albo coś... Chcę wiedzieć czy jesteś cały i zdrowy... - różowowłosy przybliżył się do mnie minimalnie. Jego drżące palce objęły mój policzek, a oczy na dłuższą chwilę zatrzymały się na moich wargach. Po chwili jednak przyjaciel oddalił się spłoszony. Nie wiedząc co zrobić z rękami, owinął je wokół brzucha.
Westchnąłem, starając się zachować powagę. Nie mogłem uwierzyć, że tak to się kończy. Przecież nie musimy rozstawać się w tak napiętej atmosferze!
- Do zobaczenia... - mruknąłem jedynie, aby po chwili skierować się w stronę wyjściowych drzwi. Otworzyłem je mozolnym ruchem, by po chwili poczuć na twarzy zimny podmuch wiatru. Śnieg wdarł się do zamkowego hallu, znacząco wyróżniając się na tle czerwonego dywanu. Bez zbędnych słów przekroczyłem próg, wychodząc na zewnątrz.
Perspektywa Gumballa
List! No żeś wymyślił! Przecież jeden cholerny list mi nie wystarczy! Chcę wiedzieć co robi, co się z nim dzieje i jak się czuje... Przecież na tym polega przyjaźń, prawda?!
Spanikowany zerknąłem w stronę chłopaka, który niepewnie przekroczył próg. Po krótkim wahaniu rzuciłem się w stronę drzwi, prawie potykając o leżący na podłodze dywan. Prędko chwyciłem wampira za rękaw kurtki, narażając ciało na działanie zimnego klimatu. Na dworze panowała istna śnieżyca.
- Co ty robisz do cholery?! - warknąłem, obracając go do siebie przodem. - Przecież przyjaciół się nie zostawia! Co mam robić, gdy się za tobą stęsknię?!
Marshall spojrzał na mnie zaskoczony. Zdenerwowany wciągnąłem go do środka, po czym objąłem zmarzniętymi dłońmi jego twarz.
- A będziesz tęskinił? - spytał cicho chłopak.
- A nie?!
Marshall uśmiechnął się lekko, uspokajając moje dłonie swoim dotykiem.
- Przecież robię to dla twojego dobra...
- Nie czuję się dobrze.
- Właśnie o to chodzi - uśmiechnął się rozbrajająco, ale ja nadal go nie rozumiałem.
Spojrzałem na przyjaciela z wyrzutem, marszcząc brwi. Ten tylko zaśmiał się pod nosem. Bez wahania przyciągnąłem do siebie jego twarz. Po krótkiej chwili zachłannie wpiłem się w jego usta, nie zastanawiając się nad konsekwencjami.
CZYTASZ
A co, jeśli się domyśli? (Gumlee)
Fanfiction- Marsh... - zacząłem, ale chłopak skutecznie mi przerwał. - Cicho - rozkazał, przesuwając wieżę na wybrane przez siebie pole. - Marshall... Wieża nie porusza się po skosie... Ciemnowłosy wampir spojrzał na mnie spode łba, unosząc zawadiacko jedn...